21.2.16

Manga dla Duszy #2 - Recenzja "Powóz Lorda Bradley'a" Hiroaki Samura

Powóz Lorda Bradleya słynął z tego, że co roku z kilku sierocińców w kraju, zabierał jedną dziewczynę, by wziąć ją do zamku, który do Lorda należał. Każda dziewczyna w domu dziecka, marzyła o tym, by to ją zabrano.

Dziewczęta uczyły się tańca, gry aktorskiej, dobrych manier, byleby tylko na nie padł wybór. Bo może właśnie dzięki temu dołączą do słynnej trupy operowej, która do niego należała. Mało komu się udawało, ale nagroda była tak wielka, że każda chciała ją zdobyć. Sława, pieniądze a także normalne życie, wśród otaczającej ich biedy i braku możliwości rozwoju, były najbardziej pożądane przez ich serca.

Bo kto, będąc w takiej sytuacji, bez rodziny, w biedzie i ubóstwie, nie chciałby sięgnąć wyżej, prawda? Bycie wybraną przez Lorda, byłoby jak szansa na drugie, lepsze życie, pełne radości, przepychu i wszechobecnej ich miłości nie tylko od nowego ojca, ale także i ludzi dookoła.

Gdy jedna z dziewcząt, Diana, zostaje wybrana, jest bardzo ucieszona. Wie, że właśnie spełniło się jej marzenie. Jednak gdyby się skupiła, poczułaby niepokój. Dlaczego powóz jedzie w zupełnie inne miejsce, zamiast wprost do zamku Bradleya? Dlaczego rezydencja Lorda jest otoczona taki murem? Nie wygląda to jak miejsce w którym powinna znaleźć się młoda dama.

Diana nawet nie wie, co za chwilę się z nią stanie. Jeszcze gorzko i boleśnie pożałuje, że wsiadła do powozu. Czegoś takiego, nikt by się nie spodziewał. Sceny jakie się za chwilę rozegrają, nie tylko mnie przyprawiły o zniesmaczenie, ból w sercu i przerażenie. Was też przyprawią, pod warunkiem że macie 18 lat. W ciągu kilku dni, Diana nie będzie zdolna się poruszać, każde nawet najmniejsze drgnięcie będzie przyprawiało ją o straszliwy ból.

Ktoś musi zakończyć to, co Lord Bradley zaczął. To dzieje się w Święto Paschy, we wszystkich więzieniach w kraju, który nie jest bliżej określony. Cały proceder jest bardzo przerażający, wręcz zatrważający. Tylko najgorsi zwyrodnialcy mogli wymyślić coś takiego.

Czy ktoś odkryje w końcu prawdę? I zatrzyma ten straszny eksperyment?

Manga jest naprawdę zatrważająca, rzeczy, które się w niej dzieją, zasmuciły mnie bardzo i sądzę że ich potworność, może niektórych z Was doprowadzić do łez. Przez cały komiks, miała wrażenie, jakby ktoś wbijał mi sztylet w serce, raz za razem, napawając się moim bólem.

Jednak kreska mnie trochę irytowała, bo czasami trudno jest zrozumieć co się właśnie dzieje, ale przyznam że jest miła dla oka, lecz nie w „tych” momentach. Nie zdradzę Wam o co dokładnie chodzi, bo jest to straszny spojler, który zniszczy całą przyjemność poznawania tego dzieła.

Dlaczego twierdzę, że manga ta przeraża i przyprawia o ból serca? Nie chodzi już nawet o rysunki, a samą historię, ideę, która toczy fabułą tej mangi. Gdy ją kupowałam, nie spodziewałam się że na początku będzie tak brutalna, a ludzie w niej pozbawieni wszelkich skrupułów. Później akcja się uspokoiła, nie była tak przesycona tą brutalnością, mimo tego i tak łamała serce.

Jednak cieszę się, że odważyłam się po nią sięgnąć, niby nie wniosła w moje życie nic nowego, na pewno drugi raz jej nie przeczytam, jednak nie żałuję że ją kupiłam i się z nią zapoznałam. Całość jest napisana w ciekawy sposób, historia mimo swej brutalności wciąga, nim się obejrzałam czytałam już kilka słów autora, na jej końcu. Niestety, zniszczył on tymi słowami atmosferę, która powstała po skończeniu mangi, sprawił że nagle w jednej chwili stała się czymś dla mnie całkowicie obojętnym. Żałuję że nie przerwałam czytania na ostatnim rysunku i nie zamknęłam jej, by móc w spokoju napawać się klimatem jaki po sobie zostawiła. No cóż, czasami tak jest, nic nie mogę na to poradzić.

Nie wiem czy chcę byście się z nią zapoznali. Jeśli lubicie brutalne historie, które potem przeradzają się w sielankę, a akcja nie wciąga już tak mocno, to serdecznie zapraszam. Jeśli jednak coś takiego Was odrzuca, to nie warto. A już w szczególności, gdy przeczytacie to, co napisał od siebie na końcu autor.

Może oceniam tą mangę źle, niesprawiedliwie. Jednak mimo iż bardzo mi się podobała, nie potrafię tak po prostu ominąć jej mankamentów i skupić się tylko na fabule. Pomysł na nią jest genialny, wykonanie na początku dobre, później zaś staje się coraz gorsze, coraz bardziej pozbawione jakiegokolwiek sensu i nagle akcja, która się w niej dzieje, w ogóle nie pasuje do opowiadanej przez autora historii.

Hiroaki bardzo pogubił się w swoim dziele, coś mi się zdaje, że tworząc ją myślał o niebieskich migdałach. Jeśli są wśród Was osoby, które komiks ten czytały i lubią, to przepraszam za to, że tak źle o nim piszę, jednak chcę być prawdziwa  i nie oszukiwać Was, wciskając na siłę coś, co może się Wam nie spodobać. Takie są moje odczucia wobec niej i tak ją Wam przedstawiam.

Oczywiście, przeczytałam ją z ogromną werwą i chęcią, fabuła niezwykle mnie wciągnęła, a później pozostawiła w osłupieniu i zdumieniu. Z pewnością nigdy jej nie zapomnę i na pewno nie sprzedam. W jakiś sposób wniknęła w moje serce, by zostać tam już na zawsze. Jednak nie sprawiło to, że zamknęłam oczy, by nie widzieć jej wad.

Na koniec, chcę też dodać, że obwoluta jest naprawdę przepiękna, na półce wygląda cudownie!

Jest to ciekawa opowieść o bestialstwie, biedzie, samotności i znieczulicy. Jeśli chcecie, zagłębcie się w tą historię. Jeśli nie chcecie, to nie róbcie tego. Wybór pozostawiam Wam.
Pozdrawiam serdecznie, Marlena Marszałek


3 komentarze:

  1. Opowieść wydaje się ciekawa jak tylko będę miała więcej czasu to się zagłębie w tą historię :)

    http://stylowaokularniica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko zdarza mi się czytać książki ale ta lektura wydaję mi się ciekawa :) Jeśli znajdę ją w pobliskiej bibliotece chętnie przeczytam. foto-by-sara.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni raz spotkanie z mangą miałam w gimnazjum, czyli kupę lat temu. Takamagahara (?) coś w ten deśeń, potem Brzoskwinia (też dosyć brutalna w pewnych momentach), ale nie spodziewałam się aż tak brutalnej opowieści. Sama historia, z tego co piszesz na początku, wydaje się interesująca, mimo że brutalna - to skłoniłabym się do niej w wersji pisanej, nie komiksu. Szkoda, że potem się psuje, ale tak się zdarza. Najpierw autor ma pomysł, serce do tego, a gdzieś z czasem coś się sypie.
    Pozdrawiam, T. (http://queenoftrolls.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.