29.6.17

46. "Konkurs na żonę" Beata Majewska

Nie wiem dlaczego, ale często omijam książki polskich autorów. A dlaczego? Tego nawet ja sama nie wiem, choć nie raz się nad tym zastanawiałam. Co mnie tak w nich odrzuca, dlaczego tak ciężko jest mi dać im szansę? Może gdzieś głęboko w mojej podświadomości, kryje się chochliczek, który co rusz podrzuca mi do umysłu te myśli. Twierdzi, że ma rację, że on się nigdy nie myli. Szepcze do ucha, że nie warto. 

A prawda jest taka, że przez swoje złudne przekonanie, mogłam ominąć książkę, którą pragnę wam dziś przedstawić. I już na początku pragnę przyznać się, że zostałam przez nią bezprecedensowo wciągnięta i za żadne skarby nie mogłam się z niej wydostać, aż do chwili, gdy przeczytałam ostatnie słowo podziękowań. O rany, nie spodziewałam się nawet, że tak się wciągnę! Gdybym ją ominęła, to nie wybaczyłabym sobie tego. 

Poznajemy Hugona Hajdukiewicza młodego prawnika z Krakowa, który musi jak najszybciej zmienić stan cywilny, inaczej majątek zapisany mu przez jego wuja przypadnie komu innemu. Warunkiem koniecznym, jest ożenek i dziecko, przed ukończeniem przez Hugo 30 roku życia. A do tego momentu pozostało bardzo mało czasu. I tak rozpoczynają się poszukiwania idealnej kandydatki, takiej która będzie mu wierna, będzie inteligentna, skromna, oczytana. I w trakcie poszukiwań, Hugo razem ze swoim przyjacielem Adamem, wpadają na genialny pomysł. I wprowadzają w życie plan pod kryptonimem "Żona". 

I tym sposobem mężczyzna poznaje młodziutką, bo liczącą sobie jedynie 18 lat, nieśmiałą studentkę Łucję. Dziewczyna niczego się nie domyśla, jest zachwycona zainteresowaniem i urokiem niedawno poznanego mężczyzny. Akcja dzieje się bardzo szybko. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, do czasu. Misternie przygotowany plan powoli zaczyna się walić i niespodziewanie wymyka się spod kontroli. 

I tutaj zaczyna się cała zabawa. Fałszywa relacja, która łączy Łucję i Hugona, choć ona kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy, powoli przeradza się w coś więcej. Nawet nie wiecie, jak szaleńczo mi się to podobało! Czytałam z zapartym tchem, niecierpliwie czekając na dalsze rozwinięcie się akcji. A stron było coraz mniej i mniej, a ja kompletnie tego nie odczuwałam. Zagłębiłam się w historii jak w morzu. Im głębiej wpłynęłam, tym dłużej zajęło mi wypłynięcie na powierzchnię. I mimo, że momentami brakowało mi tlenu, z nadmiaru emocji (szczególnie przy stronie 219, ale o tym opowiem wam później), nie chciałam wypływać. Nie odłożyłam jej, mimo że serce dosłownie mi się krajało i płakało rzewnymi łzami. Przerwałam jedynie na kilka minut, by pożalić się na instastories.

Bardzo podobało mi się to, z jaką lekkością napisana jest ta książka. Sposób prowadzenia fabuły był istnym majstersztykiem. Autorka prowadziła narrację w interesujący sposób, odpowiednio dawkując czytelnikowi kolejne zwroty akcji. Widać, że autorka przemyślała książkę od początku do końca. Były w niej  momenty, gdy zaczynało delikatnie wiać nudą i wychodziła z tego po mistrzowsku. Może wydawać się, że książka o takiej tematyce nie będzie jakoś szczególnie wciągająca. Jednak wszystko zależy na stylu i sposobie pisania autora. A pani Beata potrafi pisać niesamowicie ujmująco. 

Gdy skończyłam czytać "Konkurs na żonę", dziękowałam Bogu i Wydawnictwu Publicat, że wysłali do mnie również drugi tom "Bilet do szczęścia". Co prawda, nie zaczęłam czytać od razu, przypominam, że wówczas była 4 nad ranem, a ja cztery godziny później musiałam wstać, bo jechałam z babcią na zakupy. Ale uwierzcie mi, po tak satysfakcjonującej lekturze, ciężko było mi zasnąć i nie myśleć o tym co wydarzy się dalej. A już zdążyłam usłyszeć opinie, że drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego. W takim razie, sądzę że to czas zacząć się bać. 

I teraz wracając do felernej strony 219. Autorka bardzo zgrabnie wplotła tam coś, co przyprawiło mnie dosłownie o zawał serca. Siedziałam na łóżku otwierając usta jak rybka i wgapiałam się jak głupia w to, co tam zobaczyłam. Zaczęłam błagać Boga i autorkę aby to nie była prawda. Ale z drugiej strony wyczułam w tym zagraniu ogromny potencjał i przez kilka minut żałowałam, że autorka nie pociągnęła tego wątku dalej. Czułam, że z nim, książka nabrałaby niezwykłej powagi, głębi, zyskałaby coś niezwykłego. Co prawda byłby to bardzo bolesny wątek, ale i piękny jednocześnie. 

Jednak nie mam żalu o to, że tak się nie stało. A szczerze mówiąc, to niesamowicie mi ulżyło, gdy okazało się to nieprawdą. To byłoby zbyt trudne do opisania, choć nie wątpię w umiejętności pani Beaty i sądzę, że spokojnie by sobie z tym poradziła. Jednak ciężko by mi się to czytało. 

Bardzo polubiłam bohaterów. Autorka wykreowała ich tak, że dosłownie nie mogłam oderwać od nich oczu. Cechy charakteru, które do nich dobrała, ich wygląd, zachowania. To wszystko złożyło się na bohaterów, którzy byli jak z krwi i kości. Profil psychologiczny został tutaj ukazany w cudowny sposób, nic nie zostało pominięte, dzięki czemu bez problemu mogłam się postawić na miejscu nie tylko dwójki głównych bohaterów, ale także i innych postaci. I to sprawiło, że bardziej wsiąknęłam w całą historię. Wsysałam ją w siebie jak gąbką wsysa wodę. Wiem, dziwne porównanie, ale doskonale oddaje to jak się czułam. Czytanie tej książeczki, było czystą przyjemnością, której z radością się oddałam. Poświęciłam nawet własny sen, chociaż bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że zostałam do tego zmuszona, bo od książki po prostu nie da się oderwać. No cóż, takie życie. 

I szczerze mówiąc, nawet nie próbowałam się odrywać. Niebo za oknem coraz bardziej jaśniało, a ja tak się do niej przyssałam, że nawet nie zdałam sobie z tego sprawy. A nawet jeśli na siłę odłożyłabym powieść to i tak bym nie zasnęła. Zbyt wiele myśli kotłowało się w mojej głowie i całkowicie odebrało mi potrzebę snu. 

"Konkurs na żonę", jest kolejną książką, polskiej autorki, która pokazała mi, że "cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie". Czyli, ujmując to w kilku zgrabnych słowach. To, że coś jest polskie, wcale nie oznacza, że jest gorsze. I nie można oceniać książek, przez pryzmat ich pochodzenia. Bardzo cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tego cudeńka i już nie mogę doczekać się, jak zakończy się ta słodko-gorzka historia. 

Jeśli lubicie czytać książki o miłości, okraszone dobrym humorem, tuzinem emocji i niebanalnymi bohaterami, to "Konkurs na żonę", jest właśnie dla ciebie! Uwierz mi, przeczytanie jej, jest czystą przyjemnością. Także, nie pozostaje ci nic innego, jak sięgnąć po tę pozycję <3 I jeszcze jedno, okładka jest po prostu przepiękna!









Za możliwość przeczytania tej książeczki, z całego serca dziękuję Wydawnictwu Publicat!

Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałego dnia, 
Marlena Marszałek



24.6.17

20 książek, które chcę przeczytać w wakacje - Wakacyjny TBR

Witajcie kochani!
Na dworze słoneczko, w końcu jest cieplutko, aż chce się żyć. Zauważyłam, że odkąd są wakacje, mam jakoś więcej energii do czytania, pisania postów, robienia zdjęć. Wysypiam się i bez problemu wstaję o 9, co w czasie szkoły, w soboty czy niedziele, było dla mnie po prostu niemożliwe. Robię mnóstwo zdjęć na instagram, nie tylko swój ale też i mojego psiaka. Ale dziś nie o tym.

Jako, że są wakacje, szykuje się mnóstwo wolnego czasu, który chcę spędzić nie tylko z przyjaciółmi, ale także przy moich ukochanych książkach. Dlatego też, przygotowałam sobie listę 20 książek, które chcę przeczytać w te wakacje. Większość to są albo książki moje, albo z biblioteki, ale znalazło się też kilka recenzenckich. Wydaje mi się, że przeczytam o wiele więcej książek niż te 20, ale to chyba dobrze? A to dlatego, że policzyłam tylko kilka recenzenckich a w domu mam ich więcej. 1 września, dodam post podsumowujący Wakacyjny TBR. Mam w planach napisać tam wszystkie książki jakie przeczytałam, ile zrecenzowałam, dodam także linki do recenzji i krótkie opinie. 

Jestem tym mega podekscytowana i mam nadzieję, że się uda <3

Pomyślałam sobie, że nie każdą książkę znacie, więc jeśli będziecie chcieli coś się o niej dowiedzieć, to jeśli klikniecie na zdjęcie, zostaniecie odesłani do opisu książki na lubimyczytać. Takie małe ułatwienie :)

Ten post będzie bardziej zdjęciowy, będzie mało tekstu, więc spokojnie, dziś cieszymy oko :D




1. "Buntowniczka z pustyni" Alwyn Hamilton

 


  2. "Sobowtór" Ewa Karwan-Jastrzębska   

       

3. "Kasacja" Remigiusz Mróz 



4. "November 9" Colleen Hoover



5. "The Call. Wezwanie" Peadar O'Guilin



6. "Dręczyciel" Penelope Douglas



7. "Prawdodziejka" Susan Dennard

\


8. "Szklany Tron" Sarah J. Maas



9. "Bilet do szczęścia" Beata Majewska



10. "Gus" Kim Holden



Krótka przerwa na inne zdjęcia :3 





Koniec przerwy, lecimy dalej ^^


11. "Wyspa X" Marta Krasowska



12. "Robot w ogrodzie" Deborah Install



13. "Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff



14. "Margo" Tarryn Fisher



15. "Magonia" Maria Devanah Headley
16. "Powietrze, którym oddycha" Brittainy C. Cherry


Jako, że zapomniałam zrobić tym książkom oddzielne zdjęcia, to link do drugiej dodaję tutaj:


17. "Czerwona Królowa" Victoria Aveyard



18. "Królowa Tearlingu" Erika Johansen



19. "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas



20. "Miasto Kości" Cassandra Clare




Dużo tego prawda? Ale mam ogromną nadzieję, że mi się uda i będę walczyć o to, bo te książki są tego warte ^^ Także, teraz tylko czytać i w tej kwestii widzimy się 1 września. Ciekawa jestem czy wszystkie przeczytam ^^ 

A wy? Macie jakieś plany czytelnicze na te wakacje? Jeśli tak, to piszcie w komentarzach, jakie książki macie zamiar przeczytać! Czekam na wasze komentarze :) 

A tymczasem ja się żegnam i lecę czytać! 

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek

22.6.17

45. "Kiedy cię poznałam" Cecelia Ahern




Na samym początku pragnę zaznaczyć, że książkę dostałam z okazji booktour organizowanego przez Kacpra z Men's Books, z czego bardzo się cieszę, bo pewnie bez tego, raczej nie spotkałabym się z tą książką. Od Ceceli Ahern czytałam jedynie "Ps. Kocham Cię" i mimo, że ta książka naprawdę niesamowicie mi się podobała, to jakoś nie ciągnęło mnie do innych jej książek. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, że Kacper wybrał właśnie tę książkę. A gdy ją przeczytałam, to zakochałam się w niej  po prostu wiem, że muszę sięgnąć po inne książki tej autorki. Ona jest po prostu niesamowita, styl jej pisania jest niezwykły.

Bardzo często zdarza się, że człowiek w pogoni za pracą zapomina samego siebie, gubi gdzieś swoje wewnętrzne dziecko i zamyka się na otaczający go świat. Nie widzi jego piękna, nie czuje nadziei, która rodzi się każdego dnia, ani nie pozwala sobie na odrobinę wolności. Kocha, ale tylko najbliższych i nikogo innego do siebie nie dopuszcza. Aż do momentu gdy nadejdzie zmiana, która nie zależała od niego. Poznanie siebie może być trudniejsze niż się wydaje. Do tej pory cały czas był zajęty pracą, na nic innego nie było ani czasu, ani możliwości, ani nawet chęci. I gdy nagle brak pracy wylewa na niego kubeł wody, człowiek budzi się i widzi w jakim bagnie utknął. Orientuje się, że wciąż stał w miejscu, zamiast ruszyć przed siebie i rozwinąć skrzydła. 

Kimś takim jest Jasmine. Kocha swoją pracę i swoją dotkniętą zespołem Downa siostrę. Praca jest całym jej życiem. I gdy zostaje zmuszona do odejścia z firmy, czuje się jakby ktoś odebrał jej wszystko co dla niej ważne. Bolesnej pustki nie wypełnia miłość do siostry. Stara się egzystować w oczekiwaniu na koniec urlopu ogrodniczego. Jednak jest to dla niej niemiłosiernie trudne. Podczas wielu bezsennych nocy podgląda sąsiada z naprzeciwka - Matta Marshalla, znanego didżeja radiowego. Nienawidzi go, za pewną audycję, w której przewijały się złośliwe komentarze na temat osób z zespołem Downa. Matt zawieszony za wybryki na antenie pije, awanturuje się, jest utrapieniem dla całej okolicy. Zbieg okoliczności sprawia, że Jasmine coraz lepiej go poznaje i mimowolnie zaczyna po trosze uczestniczyć w jego życiu. Każde z nich zmaga się z własnymi problemami i mimo, że na początku nie lubią się, odkrywają, że od niechęci do przyjaźni nie jest daleko.

Na początku bardzo ciężko było mi się wgłębić w fabułę. Zazwyczaj nie czytam książek o takiej tematyce, a to dlatego, że bardzo często mnie rozczarowują. Jednak nie tym razem. "Kiedy cię poznałam" bardzo mnie zaskoczyła. Na początku wydawało mi się, że będzie lekka. Co prawda opis mówi co innego, jednak ja miałam o niej właśnie takie mniemanie. I na początku rzeczywiście tak było, główna bohaterka lekko mnie irytowała, szczerze powiedziawszy sama nie wiem dlaczego. Może to jej styl życia? Jej zachowanie? 

Jednak im bardziej wgłębiałam się w fabułę, tym bardziej byłam zaskoczona. Widziałam powolną przemianę Jasmine i jeszcze wolniejszą Matta. I bardzo mi się to spodobało. Autorka wykreowała postaci perfekcyjnie, widać że dokładnie przemyślała każdy aspekt historii, każdy szczegół. Mam wrażenie, że chciała dać czytelnikowi nadzieję. I udało się jej to. Jej sposób pisania jest niezwykle kojący i przyjemny. Ta książka nie jest czymś wyjątkowym, jednym w swoim rodzaju, czymś co wstrząśnie czytelnikiem do reszty. Jednak ma w sobie coś, co sprawia że czyta się ją z ogromną przyjemnością, coś co uspokaja duszę, obdarza nadzieją. 

Gdy czytałam, to czułam się niezwykle lekko. Siedziałam do późna i czytałam, nie potrafiąc się oderwać. Nie miałam wcześniej pojęcia, że moje serce jest tak obciążone. Ta książka ukoiła moje rozkołatane serce, oderwała mnie od bolesnej rzeczywistości w cudowny sposób, nawet mimo tego, że nie jest niesamowicie porywająca. Jest jak delikatny strumyczek płynący między roślinami w środku lasu, Napisana z niezwykłą lekkością, a uwierzcie mi, że styl w jakim jest napisana jest naprawdę interesujący. 

Ta książka jest jak jeden, ogromny 413 stronicowy list do pewnego mężczyzny. Jednak, ja odebrałam ją troszkę inaczej. Jest ona listem, pisanym do czytelnika. I to jest piękne. Zakochałam się w tym stylu, jest on urzekający i chwytający za serce. Czasami gdy czytałam, miałam wrażenie, że robię coś zakazanego, miałam wrażenie, że czytać coś bardzo prywatnego. I to w pewnym sensie sprawiło, że spojrzałam na tę powieść mniej sceptycznie i zostawiłam dla niej miejsce w sercu. 

Uwielbiam to, że bohaterowie są zwykłymi ludźmi z codziennymi problemami. Jednak Cecelia wykreowała ich w taki sposób, że mimo swojej zwyczajności, są niesamowici. I do tego wątek z Heather, siostrą Jasmine mającą zespół Downa. Była ona cudowną kobietą, nie dało się jej nie lubić. Dzięki tej książce, całkowicie inaczej spojrzałam na osoby z tą chorobą. Zrozumiałam, że mimo że się różnią od nas, to są tacy sami jak my. Autorka stworzyła coś wspaniałego, coś co uświadamia nam, że każdy z nas jest taki sam i każdy z nas zasługuje na szczęście. To było coś przepięknego. 

Jest to opowieść o poznawaniu samego siebie. O szukaniu nadziei i szczęścia. O zmianach, które czasami wytrącają nas z równowagi, sprawiając że nie wiemy co ze sobą zrobić. Jednak mogą być początkiem czegoś pięknego jeśli tylko tego zechcemy. Mogą być początkiem zmian, które odmienią nas i sprawią, że w końcu będziemy szczęśliwi. Może odnajdziemy miłość? Może pasję o której dawno zapomnieliśmy lub nie mieliśmy pojęcia?

Z całego serca polecam wam tę powieść. Jeśli czujecie się przybici, smutni, lub po prostu szukacie książki, która zajmie was na dłuższą chwilę i obdarzy nadzieją, to "Kiedy cię poznałam" jest właśnie dla was. Cecelia ma talent do podnoszenia człowieka na duchu. Ta książka jest po prostu piękna. Delikatna, prawdziwa, poruszająca. A o wielu wątkach wam nie wspomniałam. Jednak musicie je sami odkryć. Będziecie zachwyceni!

Zanim odejdziecie znów mam dla was kilka zdjęć :) Zapraszam <3 
(od razu zaznaczam, pies i kot nie moje, tylko sąsiadki, uwielbiam tych pieszczochów <3)

Kaja z chęcią by przeczytała :D



A Fion chyba nie koniecznie, no cóż, nie każdemu dogodzisz ;)







Jakby ktoś pytał, to szpic miniaturowy wilczasty <3 Uwielbiam ją <3

Aj, trochę nie wyszło, ale Kaja jest przepiękna <3

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałego dnia,
Marlena Marszałek

20.6.17

44. "Był sobie pies" Bruce Cameron +mała niespodzianka




Odkąd pamiętam kochałam zwierzęta i zawsze pałałam gorącą miłością do książek w których są one głównymi bohaterami. Już raz o tym pisałam, w przypadku recenzji "Paxa" autorstwa Sary Pennypacker, którą możecie przeczytać tutaj, także serdecznie was do niej zapraszam. Pamiętam, że byłam tą książką zachwycona, jednak pół roku później trafiłam na pozycję, którą pokochałam jeszcze mocniej, goręcej. Książkę, którą przeczytałam w jeden dzień nie potrafiąc się powstrzymać. To było dla mnie niespotykane, dawno mi się to nie zdarzyło.  Słowa były jak ziarenka piasku w klepsydrze. Ale w przeciwieństwie do klepsydry upływały, przepływały szybko przed moimi oczami mimo, że nie chciałam tak szybko jej kończyć. Płynęły jak woda w rzece, nieustannie i nieubłaganie. Nic nie mogłam na to poradzić. 

Już samo spojrzenie na okładkę przyprawiło mnie prawie o palpitacje serca, jakby chciało mi powiedzieć, że wielkim krokami zbliża się do mnie miłość. Będąca jedynie na wyciągnięcie ręki. Serce mówiło mi, że pochlebne recenzje tej książki, które co chwila widywałam na blogach, nie są kłamstwem a najszczerszą prawdą. Uwierzcie mi, uwielbiam słodzić książkom, uwielbiam wyrażać swoje zadowolenie i spełnienie po zakończeniu lektury danej książki. Jednak w tym przypadku słowa nie są w stanie opisać tego jak się czułam, gdy ją skończyłam. Albo po prostu starzeję się i zapominam słów. Co jest bardzo możliwe. Gdy zobaczyłam to cudeńko na półce w szkolnej bibliotece, to praktycznie się na nią rzuciłam jakbym zobaczyła tam bon na 5 tysięcy złotych do empiku. Złapałam ją w dłonie i prawie się popłakałam. I mówię tutaj całkowicie poważnie. 

Wiem, że za bardzo się uzewnętrzniam, ale chcę po prostu być szczera. Przytuliłam książkę do siebie i z głupim uśmieszkiem wypożyczyłam. Pani bibliotekarka widząc moje zadowolenie, sama aż się uśmiechnęła i stwierdziła, że to najpiękniejsza książka w bibliotece, na co ochoczo skinęłam głową. Bo to prawda. Książka jest przepiękna. Ledwo powstrzymywałam się przed rozpoczęciem czytania w tej sekundzie. Jak tylko dotarłam na przystanek autobusowy, to zagłębiłam się w lekturze. Miałam ogromne oczekiwania. I wiecie co? Ta książka je przewyższyła. 

Zaczytałam się tak bardzo, że prawie przegapiłam autobus. Nie zwracałam kompletnie uwagi na krzywe spojrzenia ludzi, gdy przez prawie godzinę czytałam w miejscu publicznym książkę. I tutaj pragnę dodać, że nie potrafię zrozumieć krzywych spojrzeń ludzi, gdy widzą kogoś z książką, która jest czymś innym niż podręcznikiem szkolnym. Nie raz się z tym spotkałam i po prostu byłam zdumiona. Dlaczego społeczeństwo reaguje w ten sposób? Chyba napiszę o tym osobny post, co wy na to? Ale wracając do "Był sobie pies" i czytania w miejscu publicznym, to chciałam dodać, że nie przejmowałam się spojrzeniami. Po prostu zagłębiłam się w lekturę. Byłam pod tak wielkim wrażeniem, że świat zewnętrzny kompletnie mnie nie interesował. Uwielbiam to uczucie, gdy książka wciąga mnie tak mocno, że nie zauważyłabym gdyby nagle porwało mnie tornado. Uwierzcie mi od tej książki naprawdę ciężko jest się oderwać. Jeżeli już chcecie po nią sięgnąć, to przygotujcie sobie wolny wieczór i upewnijcie się, że nic wam nie będzie przeszkadzać. 

"Był sobie pies" to urocza opowieść o pewnym cudownym psiaku, który z całego serca kocha swojego chłopca Ethana. Nie odstępuje go nawet na krok, a każda rozłąka, nawet ta najkrótsza, jest dla niego bólem nie do wytrzymania. Jednak każde życie kiedyś się kończy. Bailey także umiera, czuję się spełniony i szczęśliwy, jednak okazuje się, że jego przeznaczenie nie wypełniło się. Pies odradza się, za każdym razem gdy umrze. Najpierw jest Tobym, potem Bailey'em, Emily. Psiak mimo, że stara się to zrozumieć, to nie potrafi. Cierpi, tęskniąc za swoim panem i za swoim dawnym życiem. Pamięta każdy szczegół z dawnych żyć, jednak po jakimś czasie wspomnienia się zacierają. Tęskni za chłopcem, jednak jest bystrym psiakiem i rozumie, że tamten czas minął bezpowrotnie, dlatego stara się żyć mimo bólu rozrywającego jego serce. Jaki jest sens życia Bailey'a? Dlaczego nie może on po prostu odejść? Jakie jest jego przeznaczenie? 

"Był sobie pies" jest książką jedyną w swoim rodzaju. Jest urocza, podnosząca na duchu, cudownie swojska. Czytanie jej jest czystą przyjemnością, mimo iż w niektórych momentach serce aż kraja się z bólu i ledwo wytrzymuje to, co dzieje się w książce. Uwierzcie mi, opis z tyłu książki, nawet w jednej setnej procenta, nie oddaje jej zawartości. Zanim zapoznałam się z tą książką, wiedziałam, że jest poruszająca i niesamowicie piękna w swojej prostocie. Wiele osób przy niej płakało, jednak nie sądziłam, że i ja uronię łzę. Nigdy nie płaczę przy książkach. I to nie tak, że jestem nieczuła, czy brak mi wrażliwości. Jest wręcz przeciwnie. Czasami płaczę z błahych powodów. Ale przy książce? Nigdy. 

Smaczna ta książka!
Mogę na palcach jednej ręki policzyć książki, przy których płakałam. I wśród nich jest właśnie ta piękność, którą wam dziś recenzuję. Płakałam z żalu, z bólu, ze współczucia, ze szczęścia. Co prawda spodziewałam się, że ta powieść mnie poruszy. Jednak łez się nie spodziewałam. I dlatego byłam naprawdę zdumiona, gdy pierwsza łza spłynęła po mojej twarzy. 

Uwielbiam powieści pisane z perspektywy zwierzęcia. Jest w nich coś magicznego, coś co przyciąga i nie pozwala się oderwać. Gdy je czytam, zawsze w sercu czuję pewien rodzaj tęsknoty, którą naprawdę ciężko mi zrozumieć. Zawierają one w sobie pewien rodzaj wolności, powiew wiatru w futrze, tupanie łap na leśnej ścieżce. I bezgraniczną miłość, mocną i twardą jak stal, którą nic nie może przełamać. I dokładnie to podarował mi autor "Był sobie pies". Nie mogłam się nadziwić lekkości, z jaką przyszło mu pisanie. Jego styl ma w sobie pewnego rodzaju urok, który zachwyca. A historia, którą opowiedział, niby zwyczajna, niby nie będąca wielkim odkryciem i czymś co zmieniło cały świat, ma w sobie coś takiego, co sprawia, że ja pokochałam ją z całego serca. 

Naprawdę ciężko jest mi ubrać w słowa moje odczucia wobec tej książki, więc stwierdziłam, że nie będę się bezsensownie rozpisywać. 

Chcę wam powiedzieć, że naprawdę warto. Jest to jedna z tych książek, która na dłużej zostaną w sercu czytelnika. Poruszająca, niepokojąca, prawdziwa. Opowieść o miłości, która przekracza nawet granice śmierci. Psy to nasi przyjaciele. Zawsze o tym wiedziałam. Jednak, gdy przeczytałam tę powieść, spojrzałam na własnego psa całkowicie inaczej. Zrozumiałam, że nawet jeśli czasami mnie irytuje, gdy skacze po mnie i drapie mi całe nogi, albo gryzie w radosnym szale, to jest to oznaka jego miłości. Zrozumiałam, że ja i moja rodzina, jesteśmy wszystkim co ma i że jesteśmy w jego maleńkim, przepełnionym dziką radością i ekscytacją, serduszku, które każdego dnia bije dla nas. 

Polecam wam tę książkę z całego serca. Ona nie tylko porusza, ale zmienia myślenie na pewne tematy. Jest przepiękna i warta każdej spędzonej przy niej chwili. 

Na koniec mam dla was jeszcze kilka zdjęć książki z moim psiakiem Lucky'm, o którym wspominałam w recenzji :) 

Ale obiecujesz, że mnie nie opuścisz?

Dostanę nagrodę tak? O tamtą szyszkę, tak tak!

Och, daj już spokój, pół dnia pozowałem...

I jeszcze inne zdjęcia, które po prostu musiałam dodać <3 




Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałej psiej lektury
Marlena Marszałek

6.6.17

10 najciekawszych premier książkowych czerwca 2017.

Witajcie kochani :) Dziś mam dla was kolejne zapowiedzi książkowe, tym razem czerwcowe. W czerwcu swoją premierę będzie mieć naprawdę wiele cudownych książek i jak zwykle, wybranie 10 z nich było trudno, ale nie poddałam się i oto możecie przeczytać co nieco o czerwcowych nowościach. 

Także, bez zbędnego gadania, zapraszam serdecznie do poznania kilku wspaniałych premier tego miesiąca. 


_____________________________________________________

"Psi Dar" Claire Guest | Data premiery: 14 czerwca 2017  | Wydawnictwo: Maginesy | Cena: 37,90 zł | Liczba stron: 312

Claire pamięta tamten dzień doskonale – pojechała z psami za miasto, żeby pospacerować. Ale Daisy nie chciała wysiąść z auta. Labradorka, zazwyczaj spokojna i trzymająca dystans, kilka razy szturchnęła Claire nosem w pierś. Podczas spaceru Claire nie mogła przestać o tym myśleć. Na wszelki wypadek poszła jednak do lekarza: kolejne badania wykazały, że miała głębokiego, trudnego do zdiagnozowania raka piersi. Dobrze wiedziała, że zanim zauważyłaby na tyle niepokojące objawy, żeby wybrać się do lekarza, byłoby za późno. Claire postanowiła wykorzystać zdolności swojej labradorki. 

Dzięki swojemu wykształceniu (studiowała biologię i psychologię) i ogromnej miłości do psów, Claire zrozumiała, że psy takie jak Daisy mogą uratować o wiele więcej istnień ludzkich. Założyła więc fundację Medical Detection Dogs. Choć musiała stawić czoło wielu wyzwaniom, Claire i jej psy udowodniły, że dzięki odpowiedniemu treningowi są w stanie wykrywać zmiany nowotworowe na wczesnym stadium choroby oraz wtedy, gdy dotychczasowa aparatura zawodzi. Psy szkolone przez Claire Guest potrafią także u osób chorych na padaczkę lub cukrzycę wyczuć zbliżający się atak i ich ostrzec. 

"Psi dar" to opowieść o tym, że nasi najlepsi przyjaciele mogą codziennie ratować nam życie, w zamian oczekując tylko pełnej miski i miłości.


_____________________________________________________

"Serce ze szkła" Emma Frost | Data premiery: 7 czerwca 2017  | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39,90 zł  | Liczba stron: brak informacji


Kochałbym cię już zawsze, gdybym tylko miał szansę... 
Kacey Dawson zawsze żyła na krawędzi – podejmowała impulsywne, czasem lekkomyślne decyzje. W tej chwili, jako wiodąca gitarzystka dobrze zapowiadającego się zespołu, stoi na progu sławy i bogactwa. Jednak porażka na koncercie w Las Vegas grozi całkowitym zrujnowaniem kariery. Dziewczyna budzi się z gigantycznym kacem, nie pamiętając zdarzeń ubiegłej nocy ani tego, w jaki sposób skończyła na kanapie u swojego kierowcy... 

Jonahowi Fletcherowi kończy się czas. Zdaje sobie sprawę, że jego sytuacja jest beznadziejna, więc przyrzeka sobie, by jak najlepiej wykorzystać pozostałe mu miesiące. Ma jeszcze w planach zobaczyć wystawę swojej instalacji ze szkła w prestiżowej galerii sztuki... Nie planował natomiast zakochać się w nieokrzesanej, nieprzewidywalnej rockmence, która usnęła po imprezie w jego domu. 

Jonah dostrzega, że Kacey zmierza ku zatraceniu. Pozwala jej zostać u siebie przez kilka dni, by zdołała wytrzeźwieć, doprowadzić się do porządku i pozbierać myśli. Żadne z nich nie spodziewa się, że poczują coś głębokiego, czystego i ważnego... Coś kruchego jak szkło, co pod koniec może się roztrzaskać na milion kawałków bez względu na to, jak mocno będą starali się to trzymać. 

"Serce ze szkła" to historia o tym, co znaczy kochać całym sercem, poświęcić się, doświadczyć gwałtownej radości i bezbrzeżnego smutku. Opowiada o życiu w pięknie i bólu, aby na koniec móc uśmiechać się przez łzy i wiedzieć, że niczego by się nie zmieniło.



_____________________________________________________

"Początek wszystkiego" Robyn Schneider | Data premiery: 14 czerwca 2017 | Wydawnictwo: Moondrive | Cena: 36,90 zł | Liczba stron: 352


Kiedy wydaje ci się, że to już koniec, właśnie wtedy możesz być... na początku wszystkiego. 

Ezra Faulkner jest gwiazdą swojej szkoły: popularny, przystojny i dobrze zbudowany. Miał nawet zostać królem balu maturalnego. Ale to było zanim... Zanim dziewczyna go zdradziła, auto roztrzaskało mu kolano, jego dobrze zapowiadająca się kariera sportowa legła w gruzach, a przyjaciele zdobyli się jedynie na to, aby wysłać mu do szpitala kartkę z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. 

Cassidy Thorpe to dziewczyna inna niż wszystkie. Zjeździła kawał świata, nocą wykrada się z gitarą na dach internatu, tańczy tak, jakby krótka chwila miała trwać wiecznie, i zna naprawdę dziwne słowa. 

Spotkanie tej dwójki jest przypadkowe, ale zmieni ich życie na zawsze. Cassidy wciąga Ezrę do swojego niesamowitego świata, w którym nie ma końców – są tylko nowe początki. 



_____________________________________________________

"Lokatorka" JP Delaney | Data premiery: 14 czerwca 2017 | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 36,90 zł  | Liczba stron: 416


Idealne mieszkanie. Wymarzona lokatorka. Doskonała zbrodnia. 

Emma już nie mieszka przy Folger Street 1, na jej miejsce wprowadza się Jane. Obie lokatorki, obecna i była, są do siebie bardzo podobne: kolor włosów, rysy twarzy, pragnienie rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Ultranowoczesne mieszkanie wymaga dostosowania się do surowych reguł narzuconych przez właściciela, ale wydaje się idealne do porządkowania życiowego chaosu. Kobiety łączy coś jeszcze – enigmatyczna więź z właścicielem apartamentu. Jednak po pewnym czasie obok pożądania pojawia się niepewność i niepokój. Co różni Emmę i Jane? Emma już nie żyje, Jane jeszcze tak. 









_____________________________________________________

"Ogród małych kroków" Abbi Waxman | Data premiery: 14 czerwca 2017  | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 36,90 zł  | Liczba stron: 344


Minęły trzy lata, odkąd Lily w wypadku straciła męża. Udaje jej się normalnie funkcjonować, nawet odnosi sukcesy jako ilustratorka w wydawnictwie, jednak wciąż bardzo tęskni za ukochanym. Jak ognia unika nawiązywania nowych znajomości, a czas wolny spędza w towarzystwie córek i rozrywkowej siostry. Dlatego gdy w ramach przygotowań do nowego projektu firma wysyła ją na kurs ogrodnictwa, Lily zabiera rodzinę ze sobą. Dziewczyny świetnie się bawią, a jej udaje się na kilka chwil zapomnieć o tęsknocie. 

Szybko okazuje się, że sadzenie roślin i pielenie grządek to nie tylko przyjemne hobby, ale też okazja, by spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i skonfrontować się z niewygodną prawdą o sobie samej. 







_____________________________________________________

"Kroniki Jaaru. Księga luster" Adam Faber | Data premiery: 14 czerwca 2017 | Wydawnictwo: Czwarta Strona | Cena: 36,90 zł | Liczba stron: brak informacji


Kate jest typową nastolatką. Mieszka u swojej ciotki w Londynie i wiedzie spokojne życie. Pewnego dnia staje na progu tajemniczego sklepu pełnego czarodziejskich przedmiotów, od właścicielki którego otrzymuje Księgę Luster. Dziewczyna rzuca miłosny urok na przystojnego Jonathana, lecz czar skutkuje zupełnie inaczej, niż by tego oczekiwała. Kate trafia do Jaaru, krainy zamieszkanej przez magiczne stworzenia. 

Fion jest ferem, baśniową istotą. Jego stosunki z ojcem są coraz gorsze, więc w akcie buntu opuszcza dom, by odnaleźć przypisaną mu czarownicę. Wpada w ręce niebezpiecznej nimfy Erato i przez swoją naiwność wprowadza do świata magii wielki zamęt. 

Tymczasem w Londynie ciotka dowiaduje się, że ze sklepu pani Selene zniknął magiczny kamień o potężnej mocy. Czy uda się go odnaleźć? Jak Kate, początkująca wiedźma, poradzi sobie w świecie Jaaru, mając u boku ekscentryczne fery i wyniosłego jednorożca? I co tak naprawdę skrywa plan nikczemnej Erato?

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. 


_____________________________________________________

"Miłość, która przełamała świat" Emily Henry | Data premiery: 14 czerwca 2017 | Wydawnictwo: YA! | Cena: 39,99 zł | Liczba stron: 400


Zaryzykować przyszłość, zanurkować w nieznane i zdobyć wymarzoną miłość. 

Natalie spędza lato w swoim rodzinnym miasteczku w Kentucky. To ostatnie tak leniwe wakacje przed rozpoczęciem studiów. Dzień za dniem toczy się bez żadnych ciekawych wydarzeń, dopóki dziewczyna nie zacznie obserwować dziwnych rzeczy. Zielone drzwi do jej pokoju nagle stają się czerwone, znika ogród, który rozciągał się obok przedszkola. W miejscu miasteczka znikąd pojawiają się wzgórza. Natalie czuje, że dzieje się coś niepokojącego. Wtedy odwiedzą ją sympatyczna, ale tajemnicza postać, która ostrzega: "masz tylko trzy miesiące, aby go uratować". Następnej nocy Natalie spotyka na boisku szkolnym pięknego chłopca imieniem Beau, a czas i przestrzeń przestają dla niej istnieć. Istnieją tylko Natalie i Beau... 

Przepiękna opowieść o słodko-gorzkim końcu dzieciństwa, gdy marzymy nie tylko o naszej przyszłości, lecz także o tysiącach dróg, którymi nie odważyliśmy się podążyć. 



_____________________________________________________

"Woda, która niesie ciszę" Brittainy C. Cherry | Data premiery: 21 czerwca 2017 | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39,90 zł  | Liczba stron: 400


Ulotne chwile. Nasze życie jest tylko ich sumą. Niektóre są bolesne, pełne cierpienia. Inne piękne, pełne nadziei i przyszłych obietnic. 

Miałam w życiu wiele ważnych, zmieniających, stawiających przede mną wyzwania chwil. Momentów, które przerażały i pochłaniały. Jednak największe z nich – najbardziej wzruszające i chwytające za serce – dotyczyły jego. 

Miałam dziesięć lat, gdy straciłam głos. Skradziono dużą część mnie, a jedyną osobą, która naprawdę mnie słyszała, był Brooks Griffin. Stanowił światło moich mrocznych dni, był obietnicą jutra, dopóki jego samego nie spotkała tragedia. Dramat, który zatopił go w morzu wspomnień. 

Oto historia chłopaka i dziewczyny, którzy kochali siebie nawzajem, ale nie kochali samych siebie. Opowieść o życiu i śmierci. O miłości i niedotrzymanych obietnicach. O chwilach. 



_____________________________________________________

"Gra miłości" Huntley Fitzpatrick | Data premiery: 26 czerwca 2017  | Wydawnictwo: Zysk i Ska | Cena: 36,90 zł  | Liczba stron: brak informacji


Magnetyzująca opowieść o dwojgu pogubionych nastolatkach, których połączy niełatwa miłość. 

Tim Mason jest chłopakiem, który najprawdopodobniej znajdzie po omacku barek z alkoholem, w przyszłości będzie potrzebował przeszczepu wątroby, wjedzie samochodem do domu... Alice Garrett była dziewczyną, która przede wszystkim na pewno nie umówi się z przyjacielem młodszego brata, wlokącym za sobą spory ciężar przeszłości... 

Dla Tima zakochanie się w Alice nie byłoby mądrym wyborem. Dla Alice nie ma nic bardziej przerażającego od zakochania się w Timie. Jednak Tim nigdy nie wybierał mądrze, zaś Alice zaczyna się zastanawiać, czy mądrywybór jest zawsze tym najwłaściwszym. Kiedy tych dwoje natknie się na siebie, wpadną po uszy... 

"Prosto z serca... Świetnie nakreślone postaci, humor i emocjonalne rozterki. To historia miłosna, w której się zakochasz!"
Publishers Weekly 


_____________________________________________________

"Odległość między tobą a mną" Jennifer Smith | Data premiery: 14 czerwca 2017  | Wydawnictwo: Bukowy Las | Cena: 31,90 zł | Liczba stron: 304


Odległość między dwojgiem ludzi liczy się w emocjach, a nie w kilometrach. 

Owen mieszka w suterenie. Lucy na dwudziestym trzecim piętrze. Ale kiedy podczas fali upałów w Nowym Jorku wysiada prąd, odnajdują się po raz pierwszy: w windzie, która utknęła pomiędzy dziewiątym a dziesiątym piętrem. Oczekując na pomoc, zaczynają ze sobą rozmawiać. Krótki spędzony wspólnie czas odciska piętno. Choć los rzuca ich do Edynburga i San Francisco, do Pragi i do Portland, nie potrafią strząsnąć z siebie wspomnienia wspólnych chwil. 

Lucy i Owen doświadczają radości –oraz bólu –pierwszej miłości, a ponieważ sami nie mogą przemierzać świata tam i z powrotem, powierzają to zadanie kartkom pocztowym. Udając się w osobne podróże w poszukiwaniu domu, przekonują się, że czasem to osoba, a nie miejsce sprawia, że zarzucamy gdzieś kotwicę. 







_____________________________________________________


I to by było na tyle. Co sądzicie o wybranych przeze mnie czerwcowych nowościach? A może upatrzyliście sobie coś innego? Piszcie w komentarzach, chętnie poczytam. 

Wysyłam uściski i życzę wspaniałego dnia, 
Marlena Marszałek






Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.