„Kot Bob i ja – jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy” James Bowen – przyjaźń, która przetrwała wszystko.
Wiele ludzi żyje na ulicy.
Nie mają dachu nad głową, śpią na dworcach kolejowych, w kartonach, na ławkach. Często nie mogą oni nawet zjeść jakiegokolwiek posiłku, bo nawet na to ich nie stać. Są oni wyklinani przez społeczeństwo, na każdym kroku piętnowani nie tylko przekleństwami i wyzwiskami, ale także i kopniakami. Zazwyczaj jednak mało kto zauważa ich obecność, są dla mijających ich ludzi niewidzialni, bo wiadomo, myślenie „nowoczesnego” człowieka zwraca się ku „unikaj problemów, interesuj się tylko swoim tyłkiem”. A jak już zauważą bezdomnego to nie traktują go jak drugiego, równego sobie człowieka, tylko jak najgorszy śmieć.
Bo „mądrym”, mającym własny dach nad głową ludziom wydaje się że widziani przez nich uliczni drapichruście, stali się tacy tylko ze swojej własnej winy, przez to że pili, brali narkotyki, uprawiali hazard i przegrali majątek. Tyle się mówi o tym, żeby być dobrym i pomagać.
Jasne, coś wam to nie wychodzi ludzie, lepiej jest udawać że nie widzi się czyjegoś bólu, lepiej być na to ślepym.
Nam, tak nowemu społeczeństwu, wydaje się, że nie zasługują oni nawet na odrobinę szacunku i pomocy, z naszej strony. Myślimy sobie „Jak sam się w to wpakował, to teraz się z tego wyciągnie”. Oczywiście, jakby mało było tego, że ta osoba jest bezdomna i każdego dnia walczy o życie, starając pracować się w każdy możliwy sposób, by na nie zarobić, to inni jeszcze ją dobijają i niszczą.
Nikt nie myśli o tym, że ta druga osoba, może i biedniejsza, może i bez domu, brudna i strudzona życiem na ulicy, może być wartościowym człowiekiem, o dobrym sercu, który mimo iż by chciał, sam sobie nie poradzi. Tacy ludzie bardzo często są mądrzejsi od wielu z nas.
Jednak chyba najgorszym problemem ludzi, których życie tak skrzywdziło, jest samotność. Co z tego że są w tłumie ludzi? Nikt ich nie widzi, równie dobrze mogłoby ich nie być. Ludzie brzydzą się nawet z nimi porozmawiać, unikają ich wzroku i jak najszybciej uciekają w swoją stronę.
Nawet człowiek, który lubi być sam, czasami chce pobyć z innymi, tak już jesteśmy stworzeni. A nawet jeśli nie mamy tego drugiego człowieka, to znajdujemy ukojenie naszej samotności w zwierzęciu. Ale jak człowiek który nie ma domu, któremu ledwo starcza na wyżywienie siebie, ma się zaopiekować zwierzątkiem? Życie na ulicy to nie bajka, a zwierze potrzebuje opieki.
Czemu o tym mówię? Bo książka, którą dziś pragnę Wam zrecenzować, opowiada właśnie o życiu na ulicy i ogromnej z pozoru niemożliwej przyjaźni, która właśnie tam powstała.