31.7.17

10 najciekawszych premier sierpnia 2017 r.



Są takie miesiące, gdy premier jest ogrom i mam ogromne problemy z wybraniem ledwo tych dziesięciu. Jednak nie tym razem. Niestety w sierpniu naprawdę mało książek wychodzi i miałam problem by znaleźć coś, co zainteresuje nie tylko mnie, ale i was. Może i trochę się mylę i nie każda z przedstawionych dziś przeze mnie książek, się wam spodoba, ale wybierałam je według własnego gustu. Także, bez zbędnego gadania, zapraszam do zapoznania się z książkami, które dla was przygotowałam. 

_____________________________________________________

"Dzień czwarty" Sarah Lotz | Data premiery: 2 sierpnia 2017 | Wydawnictwo: Muza | Cena: 39,90 zł  | Liczba stron: 416

Apokaliptyczny thriller, który każdemu zmrozi krew w żyłach. W wyniku niewytłumaczalnej awarii luksusowy wycieczkowiec traci kontakt ze światem. Na dryfującym statku dochodzi do kolejnych, coraz groźniejszych wydarzeń. Giną pasażerowie i członkowie załogi, a dzieła zniszczenia dopełnia tropikalny sztorm. 

Przywództwo nad garstką ocalonych obejmuje kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami, ale czy to wystarczy, żeby uratować garstkę niedobitków? I czy ocalenie w ogóle jest możliwe?











_____________________________________________________

"Księga cmentarna" Neil Gaiman | Data premiery: 2 sierpnia 2017 | Wydawnictwo: Mag  | Cena: 32 zł | Liczba stron: 224


Ta książka jest owiana mrocznym klimatem - akcja rozgrywa się na cmentarzu, a głównym bohaterem jest niezwykły chłopiec - Nik, który jest jedynym żyjącym mieszkańcem cmentarza. Wychowany od maleńkości przez duchy i innych jego rezydentów, nauczył się dawno zapomnianych zwyczajów od swoich opiekunów oraz technik znanych jedynie duchom, jak choćby zdolności Znikania. 

Czy wychowany przez duchy chłopiec doświadczy cudów i terroru żywych i umarłych?

Ta mrożąca krew w żyłach opowieść Gaimana jest pierwszą powieścią dla młodzieży od czasu wydania międzynarodowego bestsellera Koralina. I podobnie jak Koralina, Księga cmentarna z pewnością oczaruje i zaskoczy zarówno młodych czytelników, jak i legiony jego stałych dorosłych fanów.




_____________________________________________________

 "Bez uczućMia Sheridan| Data premiery: 2 sierpnia 2017  | Wydawnictwo: Otwarte  | Cena: 39,90 zł  | Liczba stron: 360

Nowa powieść autorki bestsellera "Bez słów"

Nieszczęśliwa miłość do Lydii odebrała Broganowi wszystko. Ciężko zraniony staje się wyrachowany i skupia się na swoim biznesie i na zemście. Bo miłość wcale nie jest cierpliwa ani łaskawa. 

Życie Lydii wyglądało kiedyś zupełnie inaczej – była bogata, bezpieczna i kochana. Teraz fortuna się od niej odwróciła. Rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa, lecz Lydia zrobi wszytko, by ją uratować. Gdy na jaw stopniowo wychodzą tajemnice jej bliskich, dziewczyna odkrywa, że niebezpieczeństwo może grozić także jej. Nie przypuszcza jednak, że największy cios padnie z najmniej spodziewanej strony... 

Czy w sercach Lydii i Brogana na nowo zakwitnie miłość, chociaż wybrali życie bez uczuć?




_____________________________________________________

"Starcie królestw. Tom 1. Zaklinacz ognia" Cinda Williams Chima | Data premiery: 17 sierpnia 2017  | Wydawnictwo: Otwarte  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf.

Chłopiec sięgnął do swojego amuletu, jak robił kilkanaście razy dziennie, i poczuł charakterystyczny przepływ energii. Czarownicy stale emanowali magiczną energią. Amulety gromadziły tę moc, aż uzbierało się jej tyle, że można ją było wykorzystać. Bez amuletu magia rozpraszała się i marnowała. 

Trwa wojna między królestwami Arden i Fellsmarch. Władca Ardenu Gerard nie cofnie się przed niczym, żeby zapanować nad całym kontynentem – nawet przed zniewoleniem czarodziejów. Na jego drodze staje jednak dwoje ludzi, których uczucia zranił za bardzo. 

Adrian, syn Wielkiego Maga i królowej Fellsmarchu, marzy o tym, by zostać magicznym uzdrowicielem. Gdy jego ojciec ginie w zasadzce wroga, poprzysięga zemstę i doskonali znajomość trucizn. Jenna ma na karku tajemnicze znamię, a jej serce bije w rytm płomieni. Przez lata zmuszana była do pracy w kopalniach miasta Delphi. Przyłącza się do walki, gdy żołnierze Ardenu zabijają jej przyjaciół.

Wspólny cel splata losy Adriana i Jenny na ardeńskim dworze. Aby pokonać Gerarda, będą musieli odnaleźć się w świecie, gdzie nie ma prostego podziału na dobrych i złych, wśród ryzykownych sojuszy i pałacowych intryg. Równie niebezpieczna okaże się prawda o ich przeznaczeniu.


_____________________________________________________

"Dziewczyna z Brooklynu" Guillaume Musso | Data premiery: 2 sierpnia 2017 | Wydawnictwo: Albatros | Cena: 34 zł | Liczba stron: 400

"Doskonale pamiętam ten moment: stoimy nad brzegiem morza, patrząc, jak zachodzące słońce rozświetla horyzont. Wtedy Anna zapytała: "Czy wciąż byś mnie kochał, gdybym zrobiła coś naprawdę złego?". Co mogłem odpowiedzieć? Anna była kobietą mojego życia. Za trzy miesiące mieliśmy się pobrać. Oczywiście, że ją kochałem, niezależnie od tego, co zrobiła. Tak przynajmniej myślałem, gdy ona gorączkowo szperała w torebce i wręczała mi zdjęcie, mówiąc: "Oto, co zrobiłam". Patrzyłem oszołomiony na jej sekret i wiedziałem, że nasz los odmienił się bezpowrotnie. Zszokowany, odszedłem bez słowa. Kiedy wróciłem, było już za późno – Anna zniknęła. Od tamtej chwili wciąż jej szukam. "

Raphaël jest wziętym pisarzem. Od kilku miesięcy spotyka się z Anną, która pracuje jako stażystka na pogotowiu w paryskim szpitalu, gdzie oboje się poznali. Podczas romantycznej podróży na Lazurowe Wybrzeże Raphaël, którego męczy tajemniczość Anny, przypiera ją do muru pytaniami o jej przeszłość. Po burzliwej kłótni dziewczyna opuszcza ukochanego i wraca do Paryża. Raphaël jedzie za nią. Na miejscu okazuje się, że dziewczyna zniknęła. Raphaël wraz z najbliższym przyjacielem, emerytowanym inspektorem policji, zaczyna jej szukać. Poszukiwania okazują się dużo bardziej skomplikowane, niż obaj początkowo myśleli. W wyniku prywatnego dochodzenia wychodzi na jaw, że Anna nie jest wcale tą osobą, za którą się podawała. Kobieta znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie z powodu swojego udziału w nierozwiązanej sprawie sprzed dziesięciu lat.

_____________________________________________________

"Milion odsłon Tash" Kathryn Ormsbee | Data premiery: 17 sierpnia 2017  | Wydawnictwo: Otwarte  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf.

Natasha, zwana Tash, to prawdziwa fangirl. Uwielbia czytać, a jej ukochany pisarz to Lew Tołstoj. Jej pokój wypełniają cytaty z jego książek i plakaty. 

Jest też vlogerką. Na jednym ze swoich kanałów na podstawie "Anny Kareniny" Tołstoja tworzy wraz z paczką przyjaciół serial internetowy "Nieszczęśliwe rodziny". 

Pewnego dnia Tash nie może uwierzyć własnym oczom: liczba subskrybentów jej kanału na YouTubie rośnie w błyskawicznym tempie. I zaczyna się: GIF-y, fanarty, szaleństwo na Twitterze, ciągły przyrost followersów... Pisze do niej nawet Thom Causer, jeden z najseksowniejszych youtuberów, prosząc o numer telefonu, bo chce ją lepiej poznać. Nominacja do najważniejszej nagrody vlogerów staje się dla niej ukoronowaniem ciężkiej pracy. 

Jednak wraz z rosnącą liczbą odsłon swojego kanału dziewczyna poznaje też samą siebie. Czy znajdzie odwagę na miłość w realu? Czy razem z przyjaciółmi udźwignie ciężar sławy?

Oto utrzymana w duchu "Fangirl" oraz "Girl Online" opowieść o internetowej sławie, vlogowaniu i życiu, które zna każdy nastolatek. "Milion odsłon Tash" to powieść wypełniona humorem i celnymi spostrzeżeniami dotyczącymi dorastania, którą pokochasz od pierwszej strony i będzie to miłość z wzajemnością.

_____________________________________________________

"We wspólnym rytmie" Jojo Moyes | Data premiery: 2 sierpnia 2017 | Wydawnictwo: Między słowami  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 528

Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie... 

Świat Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta "dziewczynka znikąd" odkryje przed nią życie na nowo. 

Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi?

We wspólnym rytmie to opowieść o kobiecie, która nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby znów być kochana, i o dziewczynie, która jest gotowa kłamać i kraść dla kogoś, kogo kocha. 

Miłość istnieje w tym, co się robi, w małych i dużych gestach. To, że się o niej nie mówi, nie oznacza, że jej nie ma.
_____________________________________________________

 "Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin" Jung Chang | Data premiery: 2 sierpnia 2017  | Wydawnictwo: Znak | Cena: 49,90 zł  | Liczba stron: 640



Książka, która poruszyła czytelników na całym świecie. Nie można jej przeczytać tylko w Chinach, gdzie wciąż jest zakazana przez władze.

Przejmująca opowieść o trzech pokoleniach jednej rodziny, której doświadczenia tworzą niezwykły obraz przemian, jakie dokonały się w Chinach.

Babka autorki zgodnie ze starą tradycją miała zabandażowane stopy, a rodzice przeznaczyli ją na konkubinę generała.

Matka stała się zaangażowaną komunistką walczącą o nowe Chiny. Jednak gdy razem z mężem zaczęli dostrzegać okrucieństwo Mao, oboje doświadczyli bezwzględnych prześladowań podczas Rewolucji Kulturalnej, byli torturowani i zostali zesłani do obozów pracy.

Mała Jung dorastała jako Pionierka z Czerwoną Książeczką pod pachą, ale jako młoda kobieta zdecydowała się skorzystać z cudem nadarzającej się okazji i opuścić swój kraj na zawsze. Mieszkając w Londynie, napisała książkę, która pozwoliła zrozumieć światu, czym tak naprawdę są współczesne Chiny.

Od czasu pierwszego wydania Dzikie łabędzie zostały przetłumaczone na 37 języków. Na całym świecie sprzedano ponad 13 milionów egzemplarzy.



_____________________________________________________


"Sexy Bastard. Tom 1. Hard"  Eve Jagger | Data premiery: 24 sierpnia 2017  | Wydawnictwo: Kobiece | Cena: 38.99 zł  | Liczba stron: 288


Pierwszy tom seksownej serii o niepokornych mężczyznach autorstwa rozchwytywanej Eve Jagger. 

Silny, arogancki i nieznoszący sprzeciwu Ryder to król nocnego życia w Atlancie. Na co dzień jest właścicielem klubu nocnego, po godzinach zarządza potajemnie podziemnym ringiem. Wkrótce na jego drodze pojawia się Cassie, która po ucieczce z Londynu wraca do rodzinnej Atlanty. Dziewczyna liczy na spokojne życie, nie spodziewa się, że pewnej nocy do jej domu wtargnie wściekły Ryder Cole. Bezwzględny mężczyzna zamierza ukarać brata Cassie za niespłacone długi. Aby ocalić brata, Cassie wdaje się w niebezpieczny układ z Ryderem i zaczyna angażować się w jego podejrzane interesy.

Wkrótce rodzi się między nimi obezwładniające pożądanie, które może mieć niebezpieczne konsekwencje dla obydwojga. Ryder nie pozwoli jej tak po prostu odejść, a Cassie nie może ukrywać się w nieskończoność.




_____________________________________________________

"Uwiedź mnie" Abbi Glines | Data premiery: 30 sierpnia 2017 | Wydawnictwo: Pascal | Cena: 37,90 zł | Liczba stron: 384

Jason nie chce żyć w cieniu swojego brata, Jaxa, gwiazdy rocka. Ucieka więc do Sea Breeze w Alabamie, by zerwać z dotychczasowym życiem i znaleźć zasłużony odpoczynek. Jednak spotkanie niegrzecznej dziewczyny, znanej w okolicy ze swoich kontrowersyjnych zachowań, nie było w jego planach... 

Jako nowa para w Alabamie cieszą się namiętną zabawą, zapominając o dotychczasowych problemach. Do czasu, gdy Jason przekonuje się, że Jax nie jest jedyną osobą, która potrafi zniszczyć mu życie.













_____________________________________________________

I to by było na tyle kochani ;) Jest tutaj jakaś książka, którą chętnie byście przeczytali? Ja najbardziej chciałabym przeczytać "Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin" bo brzmi po prostu niesamowicie zachęcająco. Lubię czytać tak prawdziwe książki. 

Piszcie w komentarzach którą z tych książek najchętniej byście kupili i przeczytali? Jest tutaj jakaś, która wyjątkowo wpadła wam w oko? 

Pozdrawiam cieplutko i widzimy się już jutro, 

Marlena Marszałek

28.7.17

Magiczna księgarnia Book Tag


Dziś przychodzę do was z kolejnym tagiem. Uwielbiam je wykonywać, sprawia mi to wiele frajdy. Zauważyłam, że wam też się takie tagi podobają, więc gdy zobaczyłam ten tag, na jakimś blogu (nie pamiętam na jakim, wybaczcie), to stwierdziłam, że chcę by pojawił się także u mnie. Nie potrafiłam się powstrzymać, mam nadzieje, że chętnie przeczytacie moje odpowiedzi i oczywiście zachęcam was do odpowiadania w komentarzach, a jeśli jesteście blogerem, to czujcie się nominowani do jego wykonania! :)
Autorką tagu jest Weronika z kanału Księgarka. Także, bez zbędnego gadania, przejdźmy do tagu ^^

Zaznaczę od razu, byście nie brali tego tagu całkowicie na poważnie ;)

1. Ulubiona księgarnia w Twoim mieście?

Akurat, w moim mieście nie ma księgarni, czego w gruncie rzeczy bardzo żałuję. Ale! W mieście obok, do którego jeżdżę do szkoły i jestem tam praktycznie każdego dnia, bardzo często chodzę do empiku. Jednak nie kupuję tam książek, tylko mangi, chyba że są jakieś genialne promocje. Za to bardzo często chodzę do mojego ukochanego antykwariatu. Nie raz znalazłam tam perełki, z genialną ceną, tak że aż Biedronka się chowa. I najczęściej, wchodząc do tego antykwariatu wyglądam tak: 


2. Ulubiona sieć księgarni?

Nie mam ulubionej. Chyba, że mówimy o internetowych. W takim wypadku, wybrałabym Tanią Książkę. Mają genialne zakładki i niskie ceny <3



3. Największa ilość książek kupiona dla siebie jednorazowo?

Książek najwięcej kupiłam, jeśli się nie mylę 7. Nie jest to jakiś najlepszy wynik, ale to i tak dużo ^^ Ale absolutny rekord pobiłam w kwestii mang, było ich aż 12. I najlepsze jest to, że dalej ich nie przeczytałam. Może kiedyś mi się uda :D 


4. Najlepszy, najbardziej pomocny księgarz?

Niestety, tam gdzie chodzę, nie są oni zbyt pomocni. A szczerze mówiąc, to mają kompletnie gdzieś co w tej chwili robi klient, byle tylko kupił książkę. Gdzie się podziała wasza pasja? Jeśli nigdy jej nie mieliście, to nie powinniście pracować w księgarni :/ Czasami naprawdę przydałaby się ich pomoc. I dlatego wolę księgarnie internetowe :3 

Pika pika! 

5. Ulubione miejsce w księgarni?

Może was to zdziwi, ale (mówię oczywiście o "księgarni" empik) moim ulubionym miejscem jest dział mang. Nie raz spędzam długie godziny na przeglądaniu i podczytywaniu mang. Uwielbiam to <3 A gdy już oderwę się od mang, to kieruję się do działu z fantastyką i powieściami młodzieżowymi. I tam spędzam kolejne 3 godziny na oglądaniu książek, wąchaniu książek, czytaniu opisów, głaskaniu książek, macaniu książek, czytaniu pierwszych rozdziałów, robieniu zdjęć, tuleniu, klepaniu, stukaniu. No ogólnie rzecz biorąc, gdy już idę do księgarni, to prawie zawsze przepadam na co najmniej 2, 3 godziny. 


6. Książka, którą kupiłeś/przeczytałeś tylko dzięki wizycie w księgarni?

Nie ma takich. Chyba, że książki z Biedronki się liczą. 



7. Księgarnia internetowa czy stacjonarna?

Oczywiście, że internetowa! No chyba, że wybieramy się do antykwariatu, to wtedy stacjonarna ^^ Kocham antykwariaty, a w szczególności ten jeden u mnie w mieście. Gdybym mogła, to przygarnęłabym wszystkie książki stamtąd :D


8. Co jest najważniejsze w dobrej księgarni?

Jak tak się nad tym zastanawiam, to stwierdziłam, że ceny nie są najważniejsze. Najważniejsze jest podejście pracowników do klienta. A dlaczego tak twierdzę? Bo jeśli raz zostanę dobrze potraktowana, to chętnie wrócę do tego miejsca. I oczywiste jest, że jeśli ktoś mnie zleje, zignoruje, będzie niemiły, to nie będę wspominać takiego miejsca dobrze. I nawet jeśli nie będę miała wyboru, to nie pójdę tam za żadne skarby. A chyba oczywiste jest, że do księgarni powinno się iść z przyjemnością. 

Ps. oglądał ktoś z was "American Horror Story"? Uwielbiam go! 

9. Jak powinna wyglądać Twoja wymarzona księgarnia?

Powinna być połączona z antykwariatem. Książki na każdej ścianie, gdzieniegdzie poukładane pufy, na których można sobie przysiąść i poczytać. Do tego mnóstwo kwiatów i różnego rodzaju dekoracji. No i oczywiście nie można zapomnieć o maleńkiej kawiarence, bo kawa i ciastko idealnie pasują do książki, pod warunkiem że uważa się, aby jej nie pobrudzić. Nikt z nas nie chce plam na książce. 



10. Czy wyobrażasz sobie świat bez księgarni stacjonarnych?

Szczerze mówiąc, tak. Bo teraz w dobie internetu, gdy powstają cudowne księgarnie internetowe, z boskimi promocjami, gdzie możemy kupić książkę o wiele taniej, ludzie chętniej sięgają właśnie do nich. I nic na to nie poradzimy. Co prawda, szkoda byłoby stracić stacjonarne księgarnie, ale wydaje mi się, że jest to bardzo możliwe. 

I to by było na tyle :) 

Do tagu nominuję: 
-Gosię z "Okularnica czyta
-Olę z "O jak Książki"
-Huberta z "The luna book

I oczywiście każdego z was! :)

Mam nadzieję, że moje odpowiedzi się wam podobały. Chciałam zrobić coś innego, coś lekkiego, co będzie się przyjemnie czytać. I stąd tyle gifów, które po prostu uwielbiam!  Nie bierzcie tego posta do końca na poważnie ;) Potrzebowałam takiego odmóżdżenia :D Teraz lecę czytać książkę, a was zapraszam do przeczytania innych postów, bardziej poważnych ;) 

Życzę wam miłego dnia!
Marlena Marszałek

27.7.17

51. "Cykl" Monika Jagodzińska


Przeczytałam ostatnio książkę, która skłoniła mnie do refleksji bardziej, niż wiele innych, które przeczytałam przed nią. Opowieść o aniołach, cierpieniu, odwadze i nadziei. Delikatną, subtelną i aż do bólu prawdziwą. 

„Cykl” Moniki Jagodzińskiej to dwanaście różnych historii, o dwunastu osobach. Dwanaście miesięcy zebranych w jednej książce. Poruszają one problemy, każda z nich inny. Jednak ludzie nie radzą sobie z nimi sami. Do pomocy mają siłę aniołów. Gdy nadchodzi Nowy Rok, to wraz z nim, w chwili wybicia dwunastej godziny, zwiastującej nowe możliwości, na Ziemię zstępują anioły, by zająć miejsce między ludźmi. Mają jeden cel, czuwać nad ludźmi. Wiedzą, że czas który je czeka, nie będzie dla nich łatwy. Z jednej strony przepełniony będzie radością, z której czerpać będą energię, a z drugiej smutkiem, bólem i cierpieniem. Jednak są zdeterminowani i pewni siebie. Mają na celu nieść pomoc, ukojenie. Ich zadaniem jest napełniać ludzi odwagą, poruszać ich serca, otworzyć oczy. Ich ingerencja ujawnia się poprzez innych ludzi. Przywracają wiarę. Przywracają nadzieję. Dają miłość, zrozumienie, akceptację. Wszystko po to, by po upływie misji móc stać się prawowitym Aniołem Stróżem - opiekunem jednego człowieka. Współpraca tych istot sprawia, że ludzkie istnienie nigdy nie jest pozostawione same sobie. Nie zawsze jednak jest to proste. 

"Cykl" otworzył mi drzwi do świata, o którym, prawdę mówiąc mimo swojej wiary, nigdy nie pomyślałam, że może naprawdę istnieć. Nie mogłam się oprzeć ogarniającemu mnie zdumieniu, gdy czytałam każdą kolejną stronę. Może to dziwne, ale ten zbiór historii bardzo mnie rozstroił i do tej pory, a skończyłam go wczoraj, nie mogę zebrać myśli i ciężko mi jest cokolwiek napisać. Myślę nad nim i myślę, chcę wam opisać swoje odczucia ale gubię się. Bardzo ciężko jest go ocenić, bo z jednej strony jest naprawdę ciekawie napisany, ale z drugiej strony, tematyka też książki jest dosyć wyjątkowa i porusza tematy, których po prostu nie powinno się oceniać. 

Dziewczyna, która cierpi, bo dowiedziała się, że umiera i zamknęła się w sobie. 

Chłopak, który cierpi, bo przez jego zachowanie, przesłonięte mgiełką alkoholu, jego ukochana wpada pod samochód i ginie. 

Dziewczyna, którą rodzice ranią, nie widząc, że ich troska o nią jest zbyt wielka i zbyt przepełniona chorobą. Nie widzą, że ich córka cierpi, nie dając sobie rady z naporem obowiązków. 

To są tylko 3 z 12 historii. Historii, które poruszają  nie tylko serce, ale i duszę. 

Ja nie czekałam długo,  by zacząć czytać tę książeczkę, nie jest ona gruba, ma trochę ponad 100 stron. Jednak, mimo że nie grzeszy obszernością, to w tych 100 stronach znajdziemy o wiele więcej, niż w niejednej 500 stronicowej powieści, jest przepełniona prawdą, bo opowiada o tym, co każdemu z nas może się przydarzyć. Porusza nie tylko kwestię wiary, ale też i nadziei, miłości.  

Książkę czyta się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością. Przeczytałam ją praktycznie podczas jednego posiedzenia, z przerwą na sen (tak to jest, gdy czyta się w nocy) i gdy ją skończyłam, to czułam się niesamowicie podbudowana, podniesiona na duchu. Ja sama wsiąknęłam w nią, poznając kolejnych bezimiennych bohaterów, kolejne duchy, które im pomagały i nie potrafiłam się od nich oderwać. I szczerze mówiąc, nawet nie próbowałam, bo zbyt dobrze czułam się czytając ją, czułam się uduchowiona. I wcale nie przesadzam. Gdy ją skończyłam, to trochę smutno było mi zostawiać ten świat.  Jeśli to dzieło miało dawać nadzieję, skłaniać do refleksji i wzbudzać w człowieku dawno uśpione uczucia, to udało się. Niesamowicie podoba mi się takie spojrzenie na świat, jest bardzo podbudowujące. Myśl, że obok mnie, mimo że go nie widzę, jest Anioł Stróż, jest niezwykle przyjemna i budzi w sercu pewien rodzaj ciepła, które bardzo rzadko odczuwamy. 

Dzisiejsza recenzja będzie krótka, bo nie wiem co więcej powiedzieć. To jest jedna z tych książek, po których przeczytaniu dosłownie brakuje słów, a w głowie jest mętlik. A pisanie czegoś na siłę jest bez sensu. Sami musicie się przekonać jaka ta książka jest, do czego was z całego serca zachęcam. Nie jest to może szczyt literatury, nie znajduje się na podium, ale jeśli w waszym życiu macie teraz trochę smutku i szukacie czegoś lekkiego, co podniesie was na duchu, to "Cykl" jest właśnie dla was. Ja nie żałuję tej chwili, którą spędziłam nad tą książka i chętnie sięgnę po kolejne książki pani Moniki, jeśli tylko zostaną wydane. 

Życie człowieka składa się z wielu cykli podzielonych na poszczególne etapy. Dzieciństwo, szkoła, praca, dom, miłość, spełnianie marzeń, pasja, rodzina, dzieci, starość, śmierć. Zazwyczaj u każdego przebiegają one podobnie, jednak są tacy, których życie przebiega całkowicie inaczej. Mam na myśli np. osoby, które porzucają możliwość zakochania się i wstępują do zakonu, by oddać się miłości do Boga. Są też tacy, którzy nie radzą sobie z problemami i kończą swoją egzystencję szybciej, pozbawiając się tego, co zostało nam podarowane przez Boga. I nie mówię tutaj tylko o życiu, ale także o prawie do wyboru, szczęścia, miłości, cierpienia. 

Staramy się każdy etap przejść z godnością, nie rozglądając się dookoła i nie przejmując rzucanymi pod nogi kłodami. Ale człowiek jest słaby. Może z tym walczyć, ale nie zawsze uda mu się podnieść, wyprostować i silniej stąpać po ziemi. Czasami wystarczy mały podmuch wiatru i przewrócimy się. W chwili upadku nie myślimy o tym, że może jest ktoś, kto pomaga nam się podnieść, kto cały czas czuwa nad nami i skłania nas do działania. Ktoś, kto w nasze serce wlewa nadzieję i choć tego nie widzimy, trzyma nas za rękę, gdy się podnosimy. Ciągnie nas w górę i upewnia się, że stoimy pewnie. 

I ta książka doskonale to ukazuje. Co prawda nie aż tak dosłownie, jak ja to ujęłam.

My go nie widzimy, ale każdy z nas go ma. Anioła Stróża, który pomaga nam. A może to tylko intuicja? A może za intuicją stoi właśnie anioł? 

Jeśli się nie mylę, "Cykl" jest debiutem autorki. Jeśli tak, to bardzo dobrym. Jeśli nie, to też bardzo dobrym. Monika jest z mojego roku, jest moją rówieśniczką, co zauważyłam niedawno. I jak tak teraz o tym myślę, to nie mogę uwierzyć, że w tak młodym człowieku, drzemie, a raczej żyje, tak ogromna wiara i wrażliwość. Bo nie zaprzeczycie, ale osoby w moim wieku, raczej nie grzeszą taką otwartością na świat, taką wrażliwością. Przyznam się wam, że odkąd wiem, że autorka jest w moim wieku, ten niezwykle głęboki zbiór historii, stał się dla mnie jeszcze głębszy, jeszcze bardziej poruszający. 

Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wam tę książeczkę z całego serca, naprawdę warto, nie tylko ze względu na tematykę, ale także i wartości przekazywane czytelnikom przez autorkę. 

Monika, podziwiam cię. I nie tylko dlatego, że napisałaś cudowną książkę. Także dlatego, że nie bałaś się zrobić czegoś o czym od zawsze marzyłaś. Nie bałaś się napisać i wydać swoją własną książkę.  Życzę ci jak najwięcej sukcesów! Zasługujesz na to :) I dziękuję ci, że miałam możliwość przeczytać twoją książkę :) 

Gdybym oceniała książki, w skali liczbowej, książka bez problemu otrzymałaby ode mnie solidne i zasłużone 8/10 ;)

Pozdrawiam wam cieplutko i życzę wspaniałego, słonecznego i zaczytanego dnia!
Marlena Marszałek

25.7.17

50. "Promyczek" Kim Holden



Po recenzji "Dworu cierni i róż", nadszedł czas na recenzję kolejnej bardzo wychwalanej książki, o której było równie głośno, jak w przypadku dzieła Sarah J. Maas. Zauważyłam, że bardzo specyficznie podchodzę do powieści, które tak często pojawiają się w zasięgu mojego wzroku. Z jednej strony aż kipię z podekscytowania nie mogąc doczekać się, aż po nią sięgnę, cały czas ją śledzę i dosłownie staję się stalkerem, to z drugiej strony, mam pewne obawy w kwestii tego, czy będzie ona tak dobra, czy sprosta ona moim oczekiwaniom. A bądźmy szczerzy, bardzo często książki o których jest głośno, okazują się być nic nie warte, a opinie o nich przesadzone. Stało się tak np. w przypadku "The Call. Wezwanie", którego ja sama jeszcze nie czytałam, ale zauważyłam, że po ogromnej ilości dobrych opinii, blogosferę zalały recenzje przeciwne, negatywne. Tylko dziś przeczytałam dwa takie posty, w których ta książka nie została dobrze oceniona. 

Nie dziwi mnie to. Każdy człowiek ma inny gust i nie każdemu spodoba się to, w czym my się zakochaliśmy. I dlatego doskonale rozumiem was, gdy piszecie mi w komentarzach do moich opinii, że dana książka się wam nie podobała, że nie przypadła wam do gustu. To jest całkowicie normalne. 

I dlatego, mimo że dreszczyk emocji był, to jednak do "Promyczka" podeszłam z dużą dozą dystansu, starając się nie wymagać zbyt wiele, by w razie czego nie czuć się zawiedziona. I stwierdziłam, że będę czytać powoli, skupię się bardziej na treści nie przelatując stron jedna po drugiej. Przyznam się, że ilość stron w tej powieści odrobinę mnie przeraziła (584) i dziwiłam się, jak to możliwe, żeby tak prostą historię (bo nie ukrywajmy, nie jest ona jakoś bardzo skomplikowana i jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna), rozpisać w prawie 600 stronach! Bałam się, że mogę się przy niej zanudzić i że bardzo możliwe jest, iż tylko stracę te kilkanaście cennych godzin. 

Mimo wszystko, gdy zobaczyłam to tomiszcze w bibliotece szkolnej, to nie wahałam się ani chwili. Odsunęłam swoje obawy w gdzieś w głąb swojego umysłu, oczywiście odrobinkę ich zatrzymując (tak jak wspomniałam wyżej, aby w razie, gdyby okazało się, że książka nie jest tak dobra, nie czuć się aż tak zawiedziona), wypożyczyłam ją i dzień później po skończeniu "Był sobie pies" zaczęłam czytać "Promyczka". 

I zanim przejdziemy do opisu książki, chcę wam powiedzieć tylko, że nie zawiodłam się. Ale o tym później. 

Życie Kate Sedwick nigdy nie było proste. Było pełne problemów, cierpienia, bólu, przepełnione tragediami, których nikt nie chciałby mieć w swoim życiu. Mimo wszystko zachowała pogodę ducha i jej świat wypełniony był barwami. Z tego powodu, jej najlepszy przyjaciel Gus nazywa ją Promyczkiem. Dziewczyna jest niezwykle bystra, pełna życia, zabawna i posiada wybitny talent muzyczny, tak samo jak jej przyjaciel. Mimo tego nigdy nie wierzyła w miłość. Gdy wyjeżdża studiować do San Diego, nawet przez sekundę nie myśli o tym, że może spotkać tam miłość. Nie spodziewa się, że przyjdzie jej pokochać pewnego mężczyznę, Kellera Banksa. 

Oboje to czują, oboje mają powód by z tym walczyć. I oboje skrywają tajemnice.

Jeśli wyjdą one na jaw mogą uzdrowić. Mogą również zniszczyć. Każdy ma tajemnice. 

Już sam opis brzmiał dla mnie niesamowicie zachęcająco. Każdy kocha tajemnice i nie może się doczekać aż je pozna. Ale nie w tej książce. Dosłownie błagałam autorkę w myślach by to nie była prawda. Marzyłam o tym, by nigdy nie poznać tych tajemnic. A dokładniej tajemnicy Kate. Tajemnicy, która złamała mi serduszko i rozdarła na miliony maleńkich kawałeczków, których po prostu nie dało się zebrać później do kupy. I mimo tego, że teraz, po dłuższym czasie odnalazłam większość z nich, to wciąż nie wszystkie. I wątpię bym je znalazła, w szczególności, że przede mną jest lektura kolejnej powieści Kim Holden, można by powiedzieć, że drugiej części "Promyczka", czyli "Gus". 

Bardzo spodobała mi się okładka "Promyczka", jest delikatna, bardzo sugestywna. Czytelnik patrzy na nią i po prostu czuje jakiś taki wewnętrzny spokój i dziwny przymus by wziąć ja w swoje zachłanne łapki. Uwierzcie mi, ilość zdjęć, które wykonałam z tą książką jako głównym bohaterem, jest po prostu ogromna! Nie tylko wygląda ona przepięknie na zdjęciach, ale również i na półce. Przede wszystkim na półce! Aż żałuję, że niedługo będę musiała ją oddać. 

I teraz chcę się wam do czegoś przyznać. Piszę tę recenzję dosłownie dwa miesiące po przeczytaniu książki. Tak, dwa miesiące. Sama nie wiem dlaczego wcześniej jej nie napisałam. Dziwię się sobie do teraz, że tak długo z tym zwlekałam. Może musiałam po niej odetchnąć, co jest bardzo możliwe. Pamiętam, że jak ją kończyłam, to dosłownie umierałam, cierpiałam przeraźliwie mocno, błagając by to nie było prawdą. Przy ostatnich 50 stronach dosłownie brakowało mi słów, a gdy ją skończyłam to przez długi czas miałam książkowego kaca. I wcale nie przesadzam.

Wiele osób płakało przy tej książce. Ja nie. Czytałam trochę jak robot, starając się nie okazać uczuć, z całej siły ściskając sznurek owinięty dookoła mojego ciała i starając się nie rozpaść się na kawałki. I gdzieś w wirze walki ze samą sobą, zabrakło mi już siły na łzy. 

Jednak, jedna spłynęła. Przetoczyła się przez policzek, na chwilę przystanęła i z bardzo cichutkim dźwiękiem, spadła na kartę książki. Jedna jedyna do granic przepełniona smutkiem i goryczą. 

Nie powiem wam, że "Promyczek" jest książką iście diabelsko dobrą, bo to nie prawda. Wyróżnia się ona pośród innych powieści, jednak nie jest ona ponad wszystkimi innymi. Chodzi mi o to, że jak każda książka, również i ta, nie jest idealna i ma wady, które nie są co prawda jakoś mocno rażące, ale mimo wszystko są i niektórych mogą irytować, denerwować, jak zwał, tak zwał. 

A mówiąc to, mam na myśli jedną z tych wad, która po tak długim czasie odkąd przeczytałam tę powieść, zapadła mi w pamięć i myśl o tym nasuwa mi się za każdym razem gdy spojrzę na tom stojący na półce. Książka ta jest przewidywalna. I to aż do bólu. Ja ledwo przeczytałam kilka stron i już przewidziałam zakończenie. Jednak, spokojnie, nie odrzucajcie jej z listy "Must to read". Jest ona co prawda przewidywalna, ale autorka nadrobiła to i to bez żadnego większego problemu. 

Książka jest napisana genialnym językiem, który nie pozwala się oderwać od książki. Ja czytając ją, czułam się tak niezwykle przyjemnie, uśmiech sam wpływał mi na twarz i dosłownie czułam się jakby promienie słońca muskały delikatnie moje ciało. Dziwne porównanie? Może i tak, ale prawdziwe i pochodzące prosto z serca. Możecie mi nie uwierzyć, ale książkę tę czyta się niesamowicie lekko, mimo że porusza ona tematykę, która w prawdziwym życiu przyprawia człowieka jedynie o łzy i ból. Uwierzcie mi, że jeśli już się wciągniecie, to będziecie czytać aż do ostatniej strony bez przerwy. Chyba, że wasze serce tego nie wytrzyma i siłą zmusicie się aby ją odłożyć i zaczerpnąć tchu. 

Mogłabym już zakończyć tę recenzję, ale nie. Pomęczę was jeszcze trochę, a nuż się uda i przeczytacie całość. Zresztą, chcę wam powiedzieć jeszcze coś o bohaterach. Bo cóż co za recenzja, przydługa co prawda, ale bez nawet słowa na temat bohaterów. Nieładnie tak! 

Zakochałam się w sposobie tworzenia bohaterów przez Kim Holden. Dzięki swojemu świetnemu warsztatowi, autorka stworzyła nie tylko postacie literackie. Napisała je ona w taki sposób, że są jak żywe i niezwykle autentyczne. I automatycznie, ledwo czytelnik wgłębi się w lekturę, stają one obok niego i zaskarbiają sobie one jego sympatię. A przynajmniej tak było w moich przypadku. Stworzenie bohaterów, którzy będą żyć także poza książką, to jest wyczyn godny podziwu. Miałam wrażenie, że Kate jest bardziej prawdziwa niż ja. Imponowała mi i sprawiła, że zapragnęłam stać się lepszym człowiekiem. Zastanawiałam się godzinami, jak to możliwe, że osoba, która tyle wycierpiała, jest tak pełna życia i tak mocno świeci. A Kate naprawdę świeciła! Jej blask dosłownie raził w oczy, tak samo jak w chwili gdy spojrzymy w słońce. To było coś niesamowitego i powiem wam, że dla samej tej bohaterki warto sięgnąć po tę książkę. Chociaż w sumie, jest to głupie stwierdzenie, przecież książka jest właśnie o Promyczku. 

Od książki aż bije ciepło, które, czego jestem pewna w 100%, ogrzeje każdą zmarzniętą i pozbawioną nadziei duszę. Ciepło, które cudownie otuli rozdygotane ciało i sprawi, że nawet najgorszy humor w mig się rozpłynie. Jest ona wprost idealna, jeśli mamy gorszy dzień. Jest w niej coś takiego, no sama nie wiem, coś co podnosi na duchu, ofiarowuje nadzieję. Jeśli właśnie to planowała autorka, to wyszło jej to perfekcyjnie i nie mam zamiaru w żaden sposób tego kwestionować. 

Wydaje mi się, że Kim Holden jest jak taki dobry duszek, który obdarzy ciepłem każdego, kto tego potrzebuje. Pomysł na historię był prosty, ale magiczne pióro autorki sprawiło, że wcale się takowym nie stał. Uwielbiam tę autorkę za to, że jak za pomocą różdżki, przemieniła coś tak prostego, w opowieść, która zapiera dech w piersiach i na długo zostaje nie tylko w pamięci, ale także i w sercu. Za to Kim ma u mnie ogromny plus i już nie mogę się doczekać, aż poznam kolejne jej powieści. Jeśli będą równie cudowne, to na pewno dam wam o tym znać! 

Na koniec pragnę dodać, że mimo tego, że przewidziałam zakończenie, to i tak mnie ono zaskoczyło. Kate miała bardzo wielu przyjaciół, była wspaniałą osobą i bardzo wiele dobrego uczyniła w swoim życiu. Nie potrafiłam uwierzyć, że kogoś tak wspaniałego, spotkał tak straszny los. Ale nic nie poradzimy na to, takie sytuacje się zdarzają. I na przykładzie osób, które mnie otaczają, wiem że zdarza się to bardzo często. Czasami osoby o najczystszych sercach spotykają przeraźliwe rzeczy. Nigdy tego nie zrozumiem, ale niestety nie mogę tego zmienić. 

Polecam wam tę książkę z całego serca. Jest jeszcze wiele aspektów, o których nawet słowem nie wspomniałam, ale szczerze mówiąc, nie mam nawet zamiaru o nich wspominać. W końcu muszę zostawić też coś dla was, a jeśli zdradzę wam więcej, to cała recenzja straci sens. Książka ta, mimo kilku wad jest warta przeczytania, bo obfituje w emocje tak prawdziwe, że aż trudno w to uwierzyć. Jest ona jak promyk słońca padający na twarz. A jestem pewna, że każdy z was uwielbia to uczucie! 

Wybaczcie, że tak się rozpisałam! Kocham was <3 

Dajcie mi koniecznie znać jak podobała się wam ta długachna recenzja! I nie zapomnijcie napisać mi jak podobał się wam "Promyczek", jeśli oczywiście ją czytaliście! 

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałego zaczytanego dnia, 
Marlena Marszałek


23.7.17

49. "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas



Dziś przychodzę do was z recenzją pierwszego tomu serii, która przewija się wszędzie. Gdzie nie spojrzę tam widzę i słyszę ochy, achy i pełno wszelkiego rodzaju zachwytów. Cały czas ktoś o niej wspomina, wychwala, wiele osób uwielbia tę serię i prawie dosłownie krzyczy na widok kolejnego tomu nie mogąc się doczekać, aż zostanie wydany w Polsce i trafi w ich łapki. Ludzie na facebooku, instagramie, czy na blogach co chwilę o niej wspominają. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim zachwytem dotyczącym danej serii. Czułam się jakby otoczyły mnie nagi i dźgały swoimi długimi, kościstymi palcami, szepcząc "przeczytaj ją, przeczytaj ją". Szczerze mówiąc, bałam się. Bałam się tego, że przeczytam pierwszy tom serii i się zawiodę. Niemożliwe jest, by książka była tak popularna, tak dobrze oceniana i nie miała żadnych wad. Dlatego też przez długi czas obserwowałam "Dwór cierni i róż" w Empiku, na półkach w bibliotece i na instagramie, nie czyniąc żadnego ruchu w jego stronę. Jednak, gdy obie moje przyjaciółki zaczęły się nad nią zachwycać, nie wytrzymałam. Postanowiłam za wszelką cenę poznać historię i bohaterów, o których wszyscy mówią. I dzięki wydawnictwu Uroboros, mam zaszczyt przybyć dziś do was z recenzją tej głośniej powieści.

Jesteście ciekawi mojego zdania na jej temat? To przygotujcie się na naprawdę długą recenzję i kubek herbaty.  

Główną bohaterką jest Feyra, 19-letnia łowczyni, która opiekuje się swoją rodziną, ojcem i dwiema siostrami. Jako jedyna zapewnia im pożywienie polując w lesie na różne zwierzęta. Pewnego razu podczas srogiej zimny dziewczyna zapuszcza się w pobliże muru, oddzielającego ziemie ludzi, od krainy zwanej Prythianem, zamieszkanej przez pewne magiczne stworzenia, które wieki temu panowały nad światem. Podczas polowania natyka się na olbrzymiego wilka, którego bez skrupułów zabija. Nawet nie zdaje sobie sprawy co uczyniła. 

Nie mija wiele czasu a w jej drzwiach staje fae wysokiego rodu Tamlin, pod postacią złowrogiej bestii, żądając od niej zadośćuczynienia za ten haniebny czyn.  Może albo zginąć w nierównej walce, albo udać się razem z mężczyzną do jego ziem w Prythianie i spędzić tam resztę swoich dni. Dziewczyna nie ma więc wyboru, musi poddać się. Z pozoru dzieli ich wiele, rasa, wiek i nienawiść, która narosła przez wieki między ich rasami. Jednak to tylko pozory. Okazuje się, że bardzo wiele ich łączy i są do siebie bardziej podobni niż może się wydawać. Jednak czy dziewczyna będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia? 

I już na początku zdradzę wam, że opis nie oddaje tego, co znajdziecie w książce. Gdy go przeczytałam, to, co prawda, czułam się zachęcona ale jakoś nie wydawało mi się, aby ta książka jakoś szczególnie się dalej rozwinęła. Mam na myśli to, że opis kompletnie nie oddaje emocji jakie czujemy podczas czytania. Ale to zrozumiałe, to tylko zachęta do sięgnięcia po książkę, nie może przecież zawierać streszczenia powieści, bo po prostu odechce nam się czytać skoro wszystko już wiemy. Pisząc o tym, chcę uświadomić was, żebyście w tym przypadku nie kierowali się opisem. Jeśli się wam on nie spodoba, nie zniechęcajcie się. To co jest w środku przewyższy wasze oczekiwania. 

Ale mniejsza z tym, czepiam się szczegółów. 

Zacznijmy od okładki. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam na żywo w księgarni, to po prostu zdębiałam. Sądzę, że nikt z was nie zaprzeczy, że jest ona po prostu przepiękna! Żywa czerwień przyciąga wzrok, ciernie zaczepiają się o nasze ubranie nie pozwalając się oderwać, ale największe wrażenie zrobił na mnie rysunek, tak jak podejrzewam, przedstawiający Feyrę. Nie widzimy całej jej twarzy, ale już tylko po tym wiadomo, że dziewczyna jest przepiękna. I zdradzę wam mały sekret, ten tatuaż na jej ręce ma większe znaczenie niż może się wydawać, o czym sama dowiedziałam się pod koniec książki. Ale sami musicie odkryć o co z nim chodzi. 

Prawda jest taka, że zanim dostałam książkę od wydawnictwa, zaczęłam czytać ją w ebooku, dzięki zachętom moich przyjaciółek. Niestety, obie zakochane są w Rhysandrze i przez to, że co chwilę mi go wychwalały, to zaczynając czytać nie mogłam zdzierżyć Tamlina. Nie cierpiałam go i czekałam tylko na tego "boskiego Ryśka". Przez to dotarłam tylko do połowy i odłożyłam nie potrafiąc tego wytrzymać. Jednak nie jest to wina książki, a jak wspomniałam wyżej, moich cudownych przyjaciółek.

Jednak, gdy przeczytałam książkę w całości za drugim podejściem, to okazało się, że moje dziwne odczucia co do Tamlina, miały w sobie trochę racji. I zrozumiałam to czytając ostatnie 150 stron. Ale na razie to pomińmy.

Na początku ciężko było mi się wciągnąć w historię. Była ona opisana niezwykle ciekawie i genialnym stylem, jednak jakoś nie mogłam. Pierwsze 100 stron czytałam na siłę. Jednak nie wyciągajcie pochopnych wniosków. Wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie, a to głównie dlatego, że czytałam je drugi raz i pamiętałam co tam się wydarzyło. I byłam ogarnięta manią Ryśkową przez moje przyjaciółki. Jednak szybko się otrząsnęłam i nim się obejrzałam nadeszła ostatnia strona. Kiedy to się stało? Nie miałam zielonego pojęcia. Tak ja na początku nie potrafiłam się wciągnąć, to jak się wciągnęłam to utknęłam wśród cierni, zaczepiły się one o moje ubranie i nie miałam nawet siły by się wyrwać z ich miłosnych objęć. 

Gdy skończyłam czytać "Dwór cierni i róż", co starałam się odwlekać jak najdłużej, co niestety się nie udało, byłam zachwycona. W zachwyt wprawiła mnie jedna rzecz, której wam nie zdradzę, bo byłby to ogromny spojler. Przez całą książkę się nad tym zastanawiałam, głowiłam się jak autorka z tego wybrnie. I wybrnęła po mistrzowsku. Kompletnie się tego nie spodziewałam i dosłownie piałam z zachwytu, czując się cudownie. Przeciągnęłam się jak kot i jeszcze przez długi czas leżałam, i zachwycałam się nad tym, jak genialną fabułę wymyśliła Sarah J. Mass. Jednocześnie zdałam sobie sprawę, że nie tak łatwo będzie mi opuścić Prythian. 

Z tą książką jest tak, że nawet jeśli chcesz ją odłożyć, to po prostu nie da rady. Jeszcze czego! Nie ma tak dobrze. Ostrzegam was, że jeśli po tej recenzji najdzie was ochota zapoznać się z tą historią, to radzę zaplanować sobie cały dzień wolnego i wieczorem wypić kawę. Dzieje się w niej tak dużo, że nie byłam w stanie się oderwać i gwarantuję wam, będziecie mieć tak samo. Nawet gdy oczy mi się już kleiły i myślałam sobie, że jeszcze jeden rozdział i idę spać, to czytałam jeszcze jeden i jeszcze jeden, aż w końcu zasnęłam z książką w ręku. 

Gdy przeczytałam ostatnie zdanie "Dworu cierni i róż" i zamknęłam książkę, mając oczy jak pięć złotych a na ustach głupi rozmarzony uśmieszek, zrozumiałam dlaczego ludzie tak kochają Sarah J. Maas i "Dwory". Tej książki po prostu nie da się nie kochać. Już pierwszy tom powalił mnie na kolana i autentycznie, zaczynam się bać co będzie w drugim. A wielu z was, którzy czytali już drugi tom, mówiło mi, że jest on o niebo lepszy, że jest w nim jeszcze więcej intryg, uczuć, emocji, akcji. Jak dla mnie "Dwór cierni i róż" był idealny. Doskonale wyważone emocje, dawkowane w odpowiedni sposób, miłość, intryga, zagadki. Nic mu nie brakowało. 

I naprawdę, chociaż głowię się i głowię, to nie mogę domyślić się co będzie w drugim tomie. Aż drżę z podekscytowania, nie mogąc doczekać się, co tym razem wymyśliła autorka. Jeśli będzie on jeszcze lepszy niż pierwszy, to w jego recenzji oficjalnie ogłoszę wam "Dwory" moją ulubioną serią.

Mogłabym skończyć już tę recenzję. Ale nie, chcę coś jeszcze dodać w kwestii bohaterów. 

Tak jak wspominałam, nie lubiłam na początku Tamlina. Irytował mnie, wkurzał, jak zwał, tak zwał. Jednak im dalej posuwała się historia, tym większe uczucia zaczynałam do niego żywić. Dosłownie błagałam Feyrę by go zauważyła, by zobaczyła co on do niej czuje. Byłabym skłonna powiedzieć, że go pokochałam. Jednak nie. Jego postawa w ostatnich 200 stronach bardzo mnie rozczarowała. Przyglądał się jak jego ukochana cierpi i nie zrobił nic by jej pomóc. Dosłownie nic! Tak strasznie mnie to irytowało, miałam ochotę uderzyć go w twarz, w jakiś sposób ocucić, sprawić że coś zrobi. Rozumiałam dlaczego tak postępuje, ale nie potrafiłam tego zaakceptować. I dlatego moje uczucia w kwestii tego bohatera są neutralne. I dlatego z otwartym sercem przyjęłam Rhysanda i czekałam na rozwój wydarzeń. 

Co do Feyry, to powiem tylko tyle. Autorka wykreowała ją perfekcyjnie. Nie była jakąś tam przestraszoną lalunią, ale nie zrobiła też nie z niej zatwardziałej wojowniczki. Pokochałam tę dziewczynę za jej niezwykłą wrażliwość na świat i barwy, które ją otaczały. To sprawiło, że była jak żywa, że była autentyczna. I to mi się niesamowicie w niej podobało. Nie dosyć, że walczyła o swoje, to jeszcze dbała o innych. I nie była w żaden sposób irytująca, jak to się często zdarza w książkach o podobnej tematyce. 

Mogłabym mówić i pisać o tej książce godzinami, ale wiem że w końcu by się wam znudziło czytanie tego mojego ględzenia. Więc, na koniec pragnę tylko dodać kilka słów. 

"Dwór cierni i róż" to książka, równie brutalna jak soczysta i romantyczna. Wspaniale napisana, przesycona miłością, krwią, bólem i barwami. Jest nie tylko niezwykle wciągająca, ale też cudownie urzekająca. I jest obowiązkową pozycją dla fanów fantasy. A już w październiku do polskich księgarni trafi 3 tom "A court of wings and ruin", czyli w wolnym tłumaczeniu "Dwór skrzydeł i ruin".

Polecam ją wam z całego serca! Jestem pewna, że się w niej zakochacie, tak samo jak ja się zakochałam. 

Także, nie pozostaje mi już nic więcej, jak przeczytać 2 tom i czekać na 3, a wam życzyć wspaniałego dnia,
Marlena Marszałek

20.7.17

Moondrive Book Tag!


Kochani, dziś mam dla was coś innego :) Serdecznie zapraszam do Moondrive Book Tag, stworzonego przez blogerkę z bloga "Z nosem w książkach". Bardzo mi się ten tag spodobał i stwierdziłam, że muszę go wykonać ^^ Zresztą dawną już u mnie nie było tagu, a uwielbiam je wykonywać :) 

Oczywiście, serdecznie zapraszam was do odpowiadania na pytania w komentarzu. Nie bójcie się zostawić czegoś po sobie ^^

"Fangirl"


Bohaterka "Fangirl", jak nietrudno się domyślić, jest zakochana w książkach. Jej numerem jeden jest seria powieści o Simonie Snow - nastoletnim czarodzieju. Jest jej wielką fanką. Tworzy nawet własne fanfiction. A ty? Utożsamiasz się z jakimś książkowym fandomem?



W sumie to sama nie wiem. Czytam dużo książek, ale nie jestem w żadnym fandomie. Jest zbyt wiele wspaniałych książek na świecie bym zamknęła się w okowach jednej i ją fangirlowała. Kiedyś byłam Potterhead, ale z wiekiem mi to przeszło. Dalej lubię Harry'ego Pottera, ale nie aż tak. Jednak, jeśli chodzi o autora, to czytam w tej chwili "Dwór cierni i róż" i wiem, że będę wielbić Sarah J. Maas. Ona jest genialna i uwielbiam jej sposób pisania. Ale mniejsza z ty w kwestii mojej obecności w książkowych fandomach, to to nie jest dla mnie. Ja po prostu czytam i czerpię z tego przyjemność :)




"Eleonora&Park"

Miłość tej dwójki na pewno nie należy do tych "od pierwszego wejrzenia". Początkowo Park nie myślał o dziewczynie najlepiej - dziwnie ubrana, pulchna z burzą rudych włosów. Stopniowo zaczęli się jednak do siebie przekonywać...

Z książkami jest czasem podobnie. Jaka powieść na pierwszy rzut oka nie robi pozytywnego wrażenia, ale jej wnętrze cię zaskoczyło?

Może to dziwne, ale nie spotkałam się jeszcze z taką powieścią, albo po prostu nie pamiętam. Co prawda było kilka, które nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia, ale nie była to wina ich wyglądu, a po prostu moje własne odczucia w związku np. z autorem. Chociaż jeśli głębiej się nad tym zastanowić, to patrząc na swoją półkę z książkami zauważyłam jeden tytuł. A dokładniej "Pani Furia" Grażyny Plebanek. Nie wydawała mi się ona być jakaś szczególna i nie ciągnęło mnie do niej. Ale jak zaczęłam czytać, zrozumiałam że się myliłam.



"7 razy dziś"

Główna bohaterka powieści przeżywa jeden dzień aż 7 razy. Czy jest jakiś książkowy świat do którego mógłbyś bardzo często wracać? Nawet aż 7 razy?

Jest wiele takich światów. Jednym z takich światów, jest ten wykreowanym przez dwie autorki pod pseudonimem Erin Hunter. Mam na myśli oczywiście serię "Wojownicy", za którą przepadam odkąd pamiętam. Bardzo rozpaczałam, gdy mając ledwo 10 lat, odnalazłam tę serię w bibliotece i okazało się, że wydano w Polsce tylko 3 tomy, a oryginalnie było ich o wiele więcej. Tylko te 3 tomiki czytałam co najmniej 5 razy, a gdy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Nowa Baśń wyda tę serię od nowa i w całości, to nie mogłam posiąść się ze szczęścia. Oprócz tego bardzo chętnie wracam do świata zwierząt, np. tego wykreowanego przez Jacka Londona, bądź Jamesa Olivera Curwooda. "Biały kieł", "Zew krwi", bądź "Szara wilczyca" to książki mojego dzieciństwa i mogłabym czytać je bez przerwy. Uwielbiam je!


"Początek wszystkiego"

Książka, która zapoczątkowała twoją miłość do czytania.

Nie mogę wybrać jednej książki. Czytam odkąd pamiętam i niestety w mojej głowie nie ostał się obraz tej pierwszej, od której wszystko się zaczęło, co bardzo często napawa mnie smutkiem. Pewnie była to któraś z pierwszych lektur w szkole, albo jakaś książeczka, którą na początku czytała mi mama. Jedyna książka, której obraz pojawia mi się przed oczami, gdy pomyślę o tym, to ilustrowana, krótka książeczka opowiadająca historię z bajki "Zakochany kundel". Kochałam tę książeczkę, ale byłam tylko dzieckiem i niestety szybko ją zniszczyłam. Do teraz jest mi przykro jak o tym pomyślę.

Odpowiedź na pytanie jest prosta. Mojej miłości do książek nie zapoczątkowała jedna książka, a wszystkie te, które czytałam będąc dzieckiem. Pamiętam, że miałam bardzo bujną wyobraźnię a nie posiadając niczego, co by ją zajęło, sięgnęłam właśnie po książki. I nigdy nie pożałowałam tej decyzji :)


"Mroczne umysły"


Ruby, główna bohaterka serii, potrafiła wedrzeć się do czyjegoś umysłu i poznać myśli, wspomnienia i plany danej osoby. W przypadku jakiej książki, podobnie jak Pomarańczowi, czyli dzieci o zdolnościach takich jak postać, udało ci się wkraść do głowy autora i przewidzieć prawie wszystkie wydarzenia?

Zdarza mi się to często. Powiedziałabym nawet, że zbyt często. Jedna z książek, podczas czytania których wkradłam się w umysł autora jest np. "Promyczek" Kim Holden, bądź "Był sobie pies" Bruce W. Camerona. Książki te są cudowne, czytało mi się je niezwykle przyjemnie, ale są jednocześnie przewidywalne, głównie przez swoją tematykę, co oczywiście niczego im nie ujmuje, bo styl pisania autorów jest genialny! Gdy czytałam książki pani Beaty Majewskiej "Konkurs na żonę", czy "Bilet do szczęścia" też przewidziałam niektóre wydarzenia, ale nie było ich jakoś szczególnie dużo.




"Czerwona królowa"


O tej książce można znaleźć wiele różnorodnych opinii. Jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą. Wszyscy są jednak zgodni co do jednego - jej okładka jest jedną z najpiękniejszych. Jaka jest twoja ulubiona okładka?

Jedną z moich ulubionych okładek, jest ta z "Dworu cierni i róż" Sarah J. Mass. I sądzę, że wielu z was się ze mną zgodzi, co do jej uroku. Ona jest przepiękna i nie mogę się na nią napatrzeć. Jednak, nie jest ona moją ulubioną. Wśród książek, z piękną okładką są też np. "The Call", bądź "Buntowniczka z pustyni". Obie są przepiękne i wprost nie mogę oderwać od nich wzroku, jednak moją najulubieńszą okładką jest ta z "Początek wszystkiego". Jak ją zobaczyłam pierwszy raz, to po prostu przepadłam. Jest przepiękna i zachwyca oko.






"Pretty Little Liars"

Historię Kłamczuch poznajemy aż przez 14 tomów. To całkiem sporo, ale mimo to jest uwielbiana i czytana przez wiele nastolatek. Jaka jest najdłuższa seria, jaką miałeś okazję przeczytać?

Przeczytałam w życiu wiele serii. Wśród nich oczywiście znalazły się książki z serii "Pretty Little Liars", które przeczytałam prawie wszystkie, jednak przy końcu nie dałam już rady. Może jeszcze kiedyś do nich wrócę, ale wątpię w to. Czytałam także "Serię niefortunnych zdarzeń" Lemony'ego Snicketa, którą po prostu uwielbiam. Całość liczy sobie 13 tomów, jednak ja utknęłam na 10. Ale to i tak ogromna liczba. I nie mogę oczywiście pominąć mang, które potrafią osiągać naprawdę ogromne ilości tomów. Jedną z takich mang jest np. mój ukochany "One piece", który oryginalnie w Japonii liczy sobie ponad 80 tomów. Ja przeczytałam dopiero kilka pierwszych, ale mam zamiar przeczytać całość. Może kiedyś się uda. Przeczytałam też mangę "Tokyo Ghoul" liczącą sobie 14 tomów ^^


"Fobos"


Akcja książki ma miejsce na Marsie. Motyw kosmosu staje się coraz popularniejszy w literaturze. Jaka jest twoja ulubiona książka, w której bohaterowie przeżywają swoje przygody poza kulą ziemską?

Jak tak nad tym myślę, to zdałam sobie sprawę, że bardzo mało czytam książek, których akcja dzieje się poza kulą ziemską. Naprawdę. Nie mogę sobie przypomnieć żadnego tytułu a jedyne co przychodzi mi w tej chwili do głowy, to "W ramionach gwiazd" Amie Kaufman i Maegan Spooner, ale czytałam ją jakiś czas temu i nawet nie wiem czy mam rację. Ewentualnie, jeśli mogę to podciągnąć pod to pytanie, to książki z serii "Star Wars". Ale przeczytałam w życiu może jedną taką książkę, więc no nie wiem. W kwestii "W ramionach gwiazd" to bardzo mi się ona spodobała i muszę w końcu sięgnąć po kolejny tom. Jakoś mi wyleciała ta seria z głowy. No cóż ;)




Collen Hoover


Bardzo często widzę, że ktoś wymienia tą Panią, jako swoją ulubioną autorkę powieści romantycznych. Jaki jest twój ulubiony pisarz/pisarka?

Nie mam jednego ulubionego pisarza/pisarki. Lubię  wielu autorów i zawsze chętnie sięgam po ich kolejne książki, ale żaden nie skradł mojego serca na tyle by być na podium. Po prostu u mnie podium nie istnieje. Jest zbyt wiele cudownych autorów, bym potrafiła wybrać tylko jednego. Uwielbiam Ricka Riordana, od niedawna Sarah J. Maas, Remigiusza Mroza, Kim Holden. Mogłabym wymieniać godzinami ^^ 

A skoro już mówimy o Collen Hoover, to muszę się wam do czegoś przyznać. Nigdy nie przeczytałam ani jednej książki, którą ona napisała. Aż mi głupio z tego powodu, ale jedna czeka na mnie na półce. Tylko muszę się w końcu za nią zabrać ^^ Możecie mi polecić jakieś książki tej autorki? Takie które najbardziej lubicie? Będę wdzięczna! <3



"Wybrani"


Główna bohaterka uczęszcza do Akademii Cimmeria. To elitarna szkoła z internatem, która skrywa różne tajemnice. Do jakiej książkowej szkoły chciałbyś trafić?

Ha! Pewnie spodziewaliście się, że powiem Hogwart? Nic z tych rzeczy! Odkąd przeczytałam serię "Dom Nocy", to zakochałam się w tej szkole! I gdybym miała taką możliwość, to poszłabym tam od razu, zostawiając wszystko jak leci. Jestem zakochana w tej serii i czytałam ją kilka razy. I dosłownie marzyłam, by się tam przenieść. Teraz nie pamiętam już dokładnie o co tam chodziło, ale wciąż mam miłe wspomnienia i dziwne uczucie, że odnalazłabym się tam bez większego problemu :D








Nominuję:
-Michalinę z "Papierowy Bluszcz"
-Olę z "O jak książki"
- Gosię z "Okularnica Czyta"


I to by było na tyle :) Bardzo dziękuję, że przeczytaliście ten tag ^^ Nie zapomnijcie pozostawić po sobie komentarza z waszymi odpowiedziami na pytania z tagu a jeśli wykonacie go u siebie na blogu, to nie zapomnijcie podesłać mi linka do posta!

I to by było na tyle w dzisiejszym dniu ;) To co? Widzimy się w sobotę, bądź jutro w recenzji "Dworu cierni i róż"? <3

Życzę wam wspaniałego dnia,
Marlena Marszałek
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.