30.1.17

36. "Dobrawa pisze CV" Janina Lesiak




Bardzo cenię sobie dobrą literaturę, która nie męczy za bardzo umysłu. Dlatego, często sięgam po książki na poważne tematy ale pisanie prostym stylem. I jedną z takich książek, jest trzecia już powieść Janiny Lesiak pt. "Dobrawa pisze CV". Tytuł brzmi co najmniej dziwnie, ale nie zniechęca. W moim przypadku było wręcz odwrotnie.

Tym razem mamy opowieść o kolejnej królowej. Tym razem jest to Dobrawa Przemyślidka, córka Bolka Srogiego, władcy Czech. Nie ma ona łatwego życia, mimo iż jest na tak wysokiej pozycji. Wszędzie czają się podstępne układy, nikt nie patrzy kim jest. Przeżywa ciężkie chwile i owocem jednej z nich, jest jej synek, Hekosz. Jednak kocha go z całego serca, mimo iż powstał w straszny sposób. Wkrótce, Dobrawa musi oddać syna, a sam zostaje zmuszona do poślubienia przyszłego króla Polan, Mieszka. Nie uśmiecha się jej to, ale nie ma wyboru. W czasach w których żyje, polityka wkraczała nawet na te tereny.

Nie mija dużo czasu, a wychodzi za Mieszka. Ale tutaj zaczynają się pierwsze spory i trudności. Ona chrześcijanka, nie może znieść obyczajów swojego pogańskiego męża. Więc powoli, powoli, za pomocą swojej niezwykłej inteligencji, uroku i przepięknych oczu, naprowadza go na dobrą stronę.

Jest utkana niczym patchwork. Połączona z kawałków najrozmaitszych tkanin. Są tu tkaniny miękkie, delikatne, bogate i zwyczajne, proste, szorstkie. Nie jest ona zwykłą kobietą. Posiada ogromną intuicję i przeczuwa, że nawet jeśli ona nie zmieni dużo w nowym kraju, to jej synowie, a w szczególności Bolko, zmienią bardzo dużo. Jest spokojna do końca swoich dni. Jest kobietą niezwykłą, ponadprzeciętną, inteligentną i w żadnym bądź razie próżną, czy pustą. Jest pełna wiary i wierzy, że jej szerzenie jest jej misją.

Czytałam każdą z powieści Janiny Lesiak. "Wspomnienie o Cecylii", bardzo mnie poruszyło, ale ze względu na temat i to, co się w niej działo, troszkę mnie obrzydziła i jestem pewna, że każdego z Was, kto czytał tę książkę, w żadnym stopniu to nie zdziwi. Pokochałam ją, ale po jej zakończeniu poczułam pewien niesmak. I podziw co do autorki. "Karoca Anny J.", była lekturą równie pasjonującą, wyjątkową i wyróżniającą się na tle innych książek. Polubiłam ją i zajęła honorowe miejsce na mojej półce. Jednak w każdej z nich czegoś mi brakowało. I w tej chwili w mojej ręce wpadła "Dobrawa pisze CV".

I choć miałam mieszane uczucia, nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że autorka nie napisze nic lepszego od wcześniejszych książek, zaczęłam czytać. I myliłam się. Bardzo się myliłam i przepraszam, że tak oceniłam autorkę. Okazało się, że w swojej trzeciej już powieści, Janina Lesiak postarała się jeszcze bardziej i stworzyła arcydzieło. Jej trzecia powieść, moim zdaniem pobiła wcześniejsze. Nie różni się niczym, styl jest ten sam, bohaterka poruszającą, ale jest coś takiego, co w rankingu książek pani Lesiak, "Dobrawę" stawia u mnie na pierwszym miejscu. Wspaniale się przy niej bawiłam, czytałam z ciekawością, nie mogąc doczekać się, co będzie dalej.

Mimo, że opowiada o historii i postaciach historycznych, "Dobrawę" czyta się szybko i lekko. Jak już nie raz pisałam w recenzjach wcześniejszych książek, bardzo często takie książki są pisanie ciężkim językiem, przesycone są faktami i nie zachęcają w żaden sposób do zapoznania z nimi. Tutaj jest inaczej.

Bardzo szanuję panią Janinę, że podjęła się tak trudnego zadania i że mu podołała. Sam pomysł był genialny. Cieszy mnie to, że ktoś podjął się takiego zadania. I z niecierpliwością czekam na kolejne wspaniałe powieści opisujące kolejne zapomniane królowe. Gdybym teraz cofnęła się w czasie o półtora roku i powiedziała sobie, że kiedyś polubię takie książki, to tamta Marlena parsknęłaby śmiechem. Bo jak pisałam wcześniej, nie lubię historii.

A to oznacza, że pani Lesiak, ma w sobie to coś.

Ze wszystkich bohaterek, najbardziej lubię Dobrawę. Podczas lektury podziwiałam ją za to, jaka jest. Była niezwykle silną kobietą. Wytrwała niesamowicie ciężkie chwile i rozstania. Jestem pewna, że kto inny, będąc na jej miejscu, nie podołałby temu bólowi. Jej odwaga, wytrwałość, wiara. Także spokój serca i duszy. Bez wątpienia była wyjątkową kobietą, z której sądzę, każda z nas powinna brać przykład.  

Serdecznie polecam Wam tę i inne powieści autorstwa Pani Janiny Lesiak. Jestem pewna, że się Wam spodobają ;) 

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałej lektury, Marlena Marszałek

27.1.17

35. "Światło w mroku" I.M. Darkss

W nawet największej ciemności, można odnaleźć światło. Może się nam wydawać, że to nie prawda, ale tak właśnie jest. Wystarczy uwierzyć i dać szansę. Żyjemy w przeświadczeniu, że to, co jest światłem jest dobre, najczystsze. Ale czasami "najczystsze" światło, może tak naprawdę być mrokiem, który nas pochłonie i zniszczy. Doskonałym tego przykładem jest powieść "Światło w mroku" autorstwa I.M Darkss. Może i jest to książka fantastyczna, nie jest opisaniem prawdziwych zdarzeń, jednak zawarte w niej przesłanie czyni ją jak najbardziej prawdziwą. 

Nawet najciemniejsze zło, ciemność, może się rozjaśnić, jeśli wniesiemy w nie trochę światła miłości. Jednak czasami tam, gdzie jest najjaśniej, możemy bardziej cierpieć, bo nasze światło, blednie przy tamtym ciemnym świetle. Co mam przez to na myśli? Spójrzmy na to w ten sposób. Jest pewna osoba, chodzi do kościoła, modli się, bardzo mocno wierzy. Ale względem innych ludzi jest potworem, niszczy im życia, upokarza, sprawia, że źle się czują. Najgorsze jest to, że wszyscy sądzą, że jest inaczej, że to iż jest tak bardzo wierząca, czyni z niej najjaśniejszą osobę, której światło bije na wszelkie strony. Jestem pewna, że znacie taką osobę, że każdy z Was, chociaż raz się na kogoś takiego natknął. Ja niestety tak i to ze strony najbliższej rodziny. A znam też osoby, które kiedyś były straszne, niszczyły każdego, ale miały powody. Uważa się je za najgorsze, ale nikt nie spojrzy na to, co przeżyły w młodości. Tak naprawdę, ich serce jest o wiele czystsze od tych, których społeczeństwo uważa za przykład, bo wierzą. 

Wydaje się nam, że światło jest pełne jasności, a mrok ciemności. Ale czy na pewno tak jest? Nie widzimy nic pośrodku i to jest nasz błąd.

Jako, że przybliżyłam Wam już ten problem, to sądzę, że możemy przejść do recenzji tej niesamowitej powieści. Jestem pewna, że każdy z Was, chociaż raz usłyszał o tej książce. Swego czasu było o niej dosyć głośno. Do mnie trafiła dzięki BookTour prowadzonym przez dziewczyny z bloga "Stan: Zaczytany", za co bardzo serdecznie dziękuję. Bo dzięki tej książce, zrozumiałam to, co przekazałam Wam wyżej. Ale przejdźmy do sedna, znam siebie i jak tak dalej pójdzie, to rozpiszę się na 2 tysiące wyrazów. 

Ella jest zwykłą, 17-letnią dziewczyną, która posiada kochającą rodzinę. Nie ma wielu problemów, a jak już jakieś ma, to takie jak każda nastolatka. Żyje w spokoju, od czasu do czasu wychodzi na imprezę, ale to tylko za namową swojej przyjaciółki. Jednak do czasu, gdy ktoś próbuje ją zabić. Jej wybawcą jest niesamowicie seksowny Jack. Dziewczyna jest przerażona, nie chce go słuchać, ale wkrótce wprowadza on ją w świat magii, w którym dobro i zło, toczy ze sobą nieprzerwaną wojnę. Okazuje się, że dziewczyna przynależy do tego świata, tylko o tym nie wiedziała i jest tą, która może ten świat ocalić. W tym świecie istnieją dwa rody. Temeni, czyli ludzie mroku i Lamandi, ludzie światła. Lamandi proponują dziewczynie ochronę, jednak ona odrzuca ich propozycję, ze względu na Jacka, który nienawidzi istot światła. On sam nie należy do żadnego z tych rodów, jest wyrzutkiem, który posiada więcej tajemnic, niż może się wydawać. Przeżył wiele cierpienia i sam go wiele zadał. Jednak te tajemnice, nie przeszkadzają mu się powoli wkradać do serca dziewczyny. Choć sam tego nie chce, przy niej jest inaczej. Czy mają oni szansę na miłość? Co ukrywa Jack i kim tak naprawdę jest? Czy będzie w stanie odwzajemnić uczucia, mimo misji, której się podjął i uczuć które żywi?

Prawdą jest, że podeszłam do tej książki bardzo sceptycznie, jak do każdej książki o miłości i magii. Tytuł brzmi naprawdę niesamowicie i intrygująco, dlatego nie zwlekałam z rozpoczęciem lektury. I choć moje nastawienie było raczej negatywne, po zmieniło się diametralnie po kilku stronach. Spodziewałam się mdłej opowieści o miłości, a dostałam coś całkowicie innego. Z czego bardzo się cieszę. Bohaterowie są genialnie wykreowani, w szczególności Jack. Jest on tak skrajny, że nie wiedziałam, czy mam mu współczuć, czy nienawidzić. Raz był wspaniały, innym razem robił rzeczy, za które zaczynałam go nienawidzić. Potrafił być czuły, troskliwy. Ale nadchodziły też chwile, w których stawał się bezwzględnym (tu wstaw przekleństwo), którego miałam ochotę zamordować gołymi rękami. Przeżył tak wiele, że naprawdę mu się nie dziwię, ale to i tak bolało jak diabli, a nawet go nie znam! 

Ella zaś... Hmm, to cięższy orzech do zgryzienia, Z jednej strony lubiłam ją, ale z drugiej... Nie spodobało mi się jej zachowanie i to jak bardzo łatwowierna jest i jak szybko się zakochuje. Ale okej, rozumiem. Gdybym miała przed sobą takiego seksownego mężczyznę, to sądzę, że sama zakochałabym się równie szybko. Autorka przy tworzeniu Jacka postarała się bardzo, ale mam wrażenie, że przy Elli mniej. Ale mniejsza z tym. 

Ogólny pomysł na powieść jak najbardziej na plus. Głównym wątkiem byli Ella i Jack, ale był też wątek z kamieniem, który miał uratować magiczny świat. I ten wątek był naprawdę strasznie słabo rozwinięty, jakby wciśnięty na siłę. Żałowałam, że nie został bardziej rozbudowany, ale rozumiem. I.M. Darkss chciała się bardziej skupić na relacji głównych bohaterów. To może i lepiej? 

Magia, która biła z każdej strony, rodząca się miłość, cierpienie, ból, mrok, światło, sprawiły że tą książkę, czyta się szybko i z przyjemnością. Nawet jeśli nieświadomie, to poruszyła ona pewien problem, ten który opisałam Wam wyżej. Czasem miłość może rozjaśnić nawet największy mrok! A nie każde światło, naprawdę nim jest. 

Książkę polecam Wam z całego serca. Jest napisana z pasją, co widać już na pierwszych stronach. Bardzo fajnym aspektem jest też to, że autorka zawarła w niej punkt widzenia nie tylko Elli, ale także i Jacka, co naprawdę bardzo mnie ucieszyło i uczyniło tę opowieść bardziej przemawiającą do czytelnika. Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z tą książką, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z nią. Jestem pewna, że nie pożałujecie. Szykują się też kolejne części i nie mogę się ich już doczekać. Gdy się pojawią, to na pewno je Wam zrecenzuję, jeśli oczywiście będziecie chcieli. 

Jeśli szukacie powieści, która Was poruszy, ale nie będzie męcząca, to "Światło w mroku" jest dla Was. Tutaj nic nie jest takie jak powinno. Światło jest mrokiem, a mrok światłem. 

Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałej lektury, 
Marlena Marszałek <3
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.