26.10.15

8. "Przez burze ognia" T.1 - Veronica Rossi

„Przez Burze Ognia” Veronica Rossi, czyli świat, jakiego jeszcze nie znaliście i historia, która chwyta serce.




Książka, o której długo już Wam pisałam na Fanpagu w końcu została przeze mnie przeczytana. 

Czytałam ją 3 tygodnie. Ale nie dlatego, że mi się nie spodobała. Wręcz przeciwnie. Okazała się być czymś wyjątkowym, co poruszyło moje serce aż w samym jego głębi. 

Gdy pożyczyłam tą książkę, to dlatego że zaciekawił mnie opis. Zabrzmiał naprawdę ciekawie i fascynująco. Nie mogłam się powstrzymać i mimo nawału pożyczonych książek w domu, przygarnęłam ją na tą chwilę. 

Na początek, zanim przejdę do dalszej części recenzji, powiem Wam tylko, że opis nie oddaje tego, jaka ta książka jest wyjątkowa. Świat, który stworzyła autorka, bohaterowie, a także sam koncept powieści, z pozoru niczym nieróżniące się od innych książek z tego gatunku, okazał się być jednym na milion. Idealnym strzałem w dziesiątkę, pomysłem, dzięki któremu Veronica stała się moim guru.


Dlaczego tak piszę? Bo od razu po przeczytaniu tej książki, błyskawicznie zaczęłam szukać w internecie informacji o tym, czy są kolejne części. Nie byłam tego pewna, bo tom ten został wydany w styczniu tego roku, ale gdy tylko zobaczyłam drugi i trzeci tom, to po prostu oniemiałam. Moja myśl była taka: „Albo kupię, albo gdzieś pożyczę. Muszę wiedzieć, co jest dalej! Nie ma innej opcji”. 

Uwierzcie mi, mało kiedy zdarza mi się coś takiego. Jest to znak, że dane dzieło jest dla mnie czymś wyjątkowym. 

No ale, spytacie, o czym w ogóle jest ta książka?

Spokojnie, już Wam ją przedstawiam :3

Głównymi bohaterami są Aria i Perry. 

Aria ma 17 lat, żyje w Reverie – jednej z wielu kopuł Podu, rozwiniętym technologicznie świecie, który szczelnie oddzielony jest od dzikiej natury. Nie wie ona, co to prawdziwe życie, bo tak jak wszyscy spędza je w wirtualnym świecie, tzw. Sferach. Może tam robić wszystko, co robiłaby w realnym życiu, a nawet i więcej. W Sferach nie ma bólu, zmęczenia, nie ma konsekwencji swoich czynów, bo nie są one realne. Łączy się ona ze Sferami za pomocą Wizjera, elektronicznej, zrobionej ze specjalnego materiału nakładki na oko. 

Jej matka pracuje w innej kopule Bliss. Gdy połączenie z nią się urywa i Aria nie dostaje od niej żadnych informacji, robi wszystko by je zdobyć. Nie udaje się jej to i zostaje wygnana poza kopułę za przestępstwo, którego nie uczyniła. Jednym ratunkiem dla niej jest odnaleźć swój Wizjer z nagraniem całego zajścia. Ale nie jest to możliwe, ponieważ wie, że śmierć jest blisko. 

Perry ma lat 18, żyje on na terenach plemienia Fal, wśród dzikiej natury. W jego świecie nie jest tak kolorowo, jak w kopułach Arii. Jest on nękany przez straszne burze eterowe, które palą wszystko na swojej drodze, w cieniu jego drzew kryją się krwiożerczy kanibale Krukorzy, a jego oczy muszą patrzeć na ciągłą walkę o przetrwanie, bitwy o przywództwo, o życie. 

Świat Perry’ego jest brutalny, naznaczony śmiercią, krwią i głodem, ale z drugiej strony, jest niesamowicie piękny, bo prawdziwy. Można by nawet powiedzieć, że magiczny, bo obdarza niektórych ludzi lepszymi zmysłami, np. lepszym słuchem, węchem. 

Perry jest ogromnym rozbójnikiem, uwielbia się bić. Wie też, że któregoś dnia będzie musiał walczyć ze swym bratem Vale’m o tytuł Wodza Krwi, jednak nie chce tego by nie zranić swojego bratanka, śmiertelnie chorego malutkiego chłopca Talona. Ze wszystkich sił stara się mu pomóc, ale nie wie jak. Gdy Talon zostaje porwany, rusza on na ratunek. I natrafia na zagubioną, zranioną Arię, z którą zetknął się już wcześniej w jednej ze zniszczonych kopuł. Postanawia jej pomóc, tylko on może ocalić ją od niechybnej śmierci. I jak się później okazało, tylko ona może pomóc mu odkupić swoje winy i stać się w końcu dobrym człowiekiem. 

I oboje ruszają w pełną niebezpieczeństw, ale wyjątkową podróż, która już na zawsze zostanie w ich pamięci. 

Historia, nie bagatela, niesamowicie wciąga. Ja, świat Arii odebrałam troszkę, jako metaforę dzisiejszej ery telefonów, które zajmują nam całe realne życie, tak jak Sfery. I po dłuższym namyśle, pomyślałam sobie, że mogę mieć w tym trochę racji. Przecież zdarzają się teraz tacy ludzie, którzy pochłonięci są tylko elektroniką i nowoczesną technologią, którzy boją się wyjść na zewnątrz w obawie nieznanego im świata, tak ja Aria. Przecież gdyby nie nagły brak kontaktu z matką, dziewczyna ta nigdy by nie trafiła na zewnątrz i nie poznałaby piękna, które ją tam otaczało. Ale przyznam się, że naprawdę przyjemnie obserwowało mi się tą zazwyczaj zamkniętą w wirtualnym świecie dziewczynę, która nagle musi zacząć naprawdę żyć, by przetrwać i poznaje prawdziwy świat. 

To naprawdę było miłe doświadczenie, mimo iż fabuła nie zawsze była wesoła i kolorowa. 
Ale najmilej chyba, z tej książki wspominam połączenie dwóch, tak różnych od siebie światów, Osadniczki i Wykluczonego. Arii i Perry’ego. Naprawdę, nie spodziewałam się czegoś tak fascynującego i dziwnego. 

Książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony, a nawet i jeszcze dalej do podziękowań i opisu. Czytelnik nie raz uśmiecha się widząc nieporadność bohaterki, a nawet powiem, że wybucha śmiechem, nie raz strapi się, gdy natrafi na smutną część. Wiele razy, czytając tę książkę przeżywałam ogromne emocje, jednym razem uśmiechałam się jak głupia, (gdy przeczytacie tą książkę i traficie na ten moment będziecie wiedzieć, dlaczego, ja nic nie zdradzę, by tego nie zepsuć!), innym znowu prawie się popłakałam. 

„Przez Burze Ognia”, to niezwykła karuzela emocji, które wybuchają w nas jak fajerwerki, praktycznie rozsadzając nasze serce, z której schodzimy pragnąc przejechać się raz jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. Jej bohaterowie staja się dla nas, jak przyjaciele, poznajemy ich tak dokładnie, że mamy wrażenie jakby stali tuż obok, jakby byli prawdziwi, a światy, w których są odsadzeni wydają się być naszym chwilowym domem, do którego chcemy powracać. Stworzone z ogromną dokładnością, powiedziałabym nawet pieszczotliwością, otaczają nas, gdy tylko zaczniemy czytać. 

Jestem pewna, że książka ta spodoba się Wam tak samo jak mnie. Chociaż powiedzenie, „spodoba się”, to zbyt mało by opisać to. Wybrałam bym raczej stwierdzenie „Pokochacie tę książkę!”. 

Daję jej ocenę 10/10. Nie chcę szukać na siłę żadnych wad. Jak dla mnie, to nie ma ich wcale. 

Możecie pomyśleć sobie, że przesadzam. Jeśli czytaliście tą książkę i się Wam nie spodobała, to szkoda. W moje gusta trafiła idealnie i dlatego daję tak wysoką ocenę. 

Serdecznie polecam Wam to dzieło, a na pewno nie pożałujecie. 

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej lektury, Marlena Marszałek

15 komentarzy:

  1. Oficjalnie stwierdzam, iż zostałaś nominowana do LBA!
    http://kultusarnie.blogspot.com/2015/10/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na bloga: http://czarnatruskawkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten tytuł obijał mi się już wiele razy o uszy, ale jeszcze nie miałam przyjemności się z nim zapoznać. Nie spotkałam tej serii w naszej bibliotece, a to oznacza, że będę skazana na e-booki :/

    http://zaczarowana-me.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz o owej książce słyszę, muszę ją koniecznie przeczytać :-)

    Zapraszam na mojego bloga fotograficznego :-)
    http://sylw-photos.blogspot.com/2015/10/sesja-konkursowego-zwyciezcy.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz ten tytuł słyszę, ale zaciekawił mnie również.
    Było by miło jak byś wpadła na mojego bloga i zostawiła po sobie ślad.
    Pozdrawiam. Obs/obs?

    OdpowiedzUsuń
  6. http://miedzy-myslami.blogspot.com
    Zdecydowanie najlepsza książka jaką dane mi było przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam ją sobie do listy "muszę przeczytać" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa książka, z przyjemnością po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna :3 Musze koniecznie przeczytać <3
    PS Zapraszam do siebie http://revolution-for-body.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Książek nie czytuje ale też pnicznie boje się pająków....
    www.thestyleresearcher.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.