17.2.16

15. "Minimalizm dla zaawansowanych" Anna Mularczyk-Meyer


W dzisiejszym świecie najważniejsze jest to, żeby mieć jak najwięcej – najwięcej ubrań, ozdób, gadżetów, znajomych. Nawet nie wyobrażamy sobie życia bez naszej ukochanej pary butów, która co prawda nie jest wygodna, a także nie wygląda cudownie, ale na samą myśl, że mamy ją oddać czy wyrzucić aż nas skręca w środku. Wątpię, byście tak po prostu mogli pozbyć się niepotrzebnych rzeczy i zostawić tylko te, które są wam do życia niezbędne.


Wszystko kupujemy po to, aby się dowartościować, sprawić, by inni nam zazdrościli i nas podziwiali. Chcemy poczuć się piękniejsi dzięki kosmetykom i ubraniom, mądrzejsi dzięki niezliczonej liczbie książek, których nigdy nie przeczytamy, a także podziwiani przez każdego, bo mamy najnowszy telefon czy najlepszą i najdroższą markę samochodu.  Nieraz potrafimy wydać całe swoje pieniądze, byle tylko innym zaimponować. Ach, zobaczcie, jaka jestem bogata! Ach, jaka jestem piękna!

Ale czy kiedykolwiek zastanowiliście się, czy te wszystkie bibeloty są wam tak naprawdę potrzebne? Czy nie żyłoby się nam o wiele łatwiej, gdybyście mieli ich mniej? Przecież życie wtedy byłoby o wiele prostsze. Idealnym narzędziem do posprzątania nie tylko w swoim otoczeniu, ale także i umyśle, jest minimalizm.

Anna Mularczyk-Meyer w swojej drugiej książce pokazuje nam skrawek swojego istnienia od momentu, w którym sama zaczęła stosować to narzędzie. Przeprowadza nas przez swoje życie przed tą wielką zmianą, w jej trakcie i po niej. Nie poucza nas, nie rozkazuje, po prostu snuje cudowną opowieść o tym, jak minimalizm zmienił jej egzystencję na tym świecie.


Opisuje swoje trudne początki na nowo podjętej drodze. Niska samoocena, problemy z nadwagą, pracoholizm, brak czasu dla siebie i rodziny, przemęczenie. To tylko niektóre dylematy, z jakimi musiała zmagać się autorka. Nie miała obranej drogi w życiu, pędziła przed siebie, pragnąc zebrać jak najwięcej i jak najwięcej przeżyć, byle tylko zdążyć przed śmiercią. Bała się jej, więc biegła przez życie, nie zważając na nic. Chciała jak najwięcej zarobić, starała się wypełnić każdą wolną chwilę, byleby tylko czuć się potrzebna.

Pokazuje nam swoje kompleksy, problemy i drogę do tego, jak je pokonać. Opowiada o sobie bez cienia wstydu, że kiedyś była kimś takim. Daje siebie jako przykład, by nauczyć nas, jak wiele możemy zmienić w swoim życiu, jeśli tylko tego chcemy. Jej droga nie była łatwa, ale dzięki wytrwałości i wierze w siebie wytrwała w niej, by w końcu osiągnąć pełnię szczęścia i zadowolenia. Walczyła, by być wolna od wszelkich kompleksów i nałogów. Brnęła przed siebie z mocą – i choć śmieci, które miała, trzymały się jej z całej siły, to nie poddała się i szła dalej, rozwijając się i pozbywając zbędnego balastu. Nie było to łatwe, ale dzięki pomocy minimalizmu udało się jej. Gdyby nie to, pewnie utonęłaby w morzu problemów i rzeczy, które nałogowo kupowała.

Mularczyk-Meyer w swojej książce zawarła wiele porad, pokazała ścieżkę, którą możemy pójść, by odnaleźć sens życia. To już tylko nasz wybór, czy wybierzemy ilość czy jakość. Ona daje ci narzędzie, teraz nadeszła twoja kolej.

Książka była dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia. Nie mogła uwierzyć, że pozbywając się rzeczy, mogę uporządkować swoje życie. Czy oby na pewno, stosowanie minimalizmu w codziennym życiu może mi pomóc?

Dopóki nie przeczytałam tej książki, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że coś w moim życiu nie gra. Żyłam z dnia na dzień, wciąż kupując nowe rzeczy, chomikując inne, niepotrzebne mi, bo jak to się mówi: "Kiedyś się przydadzą" albo: "Przecież to pamiątka, nie mogę jej wyrzucić". Ależ jaką pamiątką są zeszyty z czasów szkoły podstawowej?

Zaczęłam także zadawać sobie pytania, między innymi: czy osoby, z którymi się przyjaźnię, na pewno są tymi, z którymi CHCĘ się przyjaźnić? Czy potrafiłabym bez nich żyć? A co z tymi wszystkimi bibelotami, ubraniami, plakatami? Przecież nie wnoszą do mojego życia nic nowego, są tylko zabawką, która pewnego dnia mi się znudzi. Nie są niezbędne do życia. Te i wiele innych pytań nęka mnie, odkąd przeczytałam tę książkę. Obudziła ona we mnie chęć zmiany.

Jedno jest dla mnie pewne – Minimalizm otwiera oczy na świat, sprawia, że zaczynamy patrzeć na swoje życie z zupełnie innej perspektywy. Wywiady, które autorka przeprowadziła z kilkoma osobami, dają głęboko do myślenia. Jest to swego rodzaju kopniak do działania. Może czas w końcu zmienić coś w swoim życiu? Zrzucić balast i być wolnym?

Jeśli czujecie, że w waszym życiu jest coś nie tak, że czegoś brakuje, choć macie wiele; jeśli nękają was kompleksy, macie niską samoocenę i ciężko wam na sercu – wydaje mi się, że ta książka może wam pomóc. Może nie sprawi, że od razu wszystko będzie cudowne, że od razu uporządkujecie swoje życie, ale na pewno historia w niej zawarta zainspiruje was do tego, by walczyć o zmianę nie tylko stylu życia, ale także swojego myślenia. Pozwólcie wspaniałemu narzędziu, zwanemu minimalizmem, uczynić wasze życie prostszym, lżejszym i piękniejszym!

Egzemplarz dostałam dzięki Redakcji Essentia, od Wydawnictwa Black Publishing. Ta recenzja znajduje się także na stronie redakcji :)

Pozdrawiam cieplutko i życzę pysznej lektury, Marlena Marszałek

1 komentarz:

  1. Może się skusze na tę ksiażke :)
    Ciekawy post :)
    K
    La-karolla.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.