6.3.16

Film dla Duszy #1 "Deadpool", opowieść o świrniętym antybohaterze


Macie czasami takie wrażenie, że w oglądanym przez Was filmie, pełnym akcji, pełnym uczuć i świetnie napisanego scenariusza, czegoś brakuje? Bohater jest idealny. Przystojny, wygadany, istny bohater. Ale jednak czujecie, że to nie to. Brakuje mu tej iskry, która rozpala Was od środka. Jest mdły. Najpierw kontemplujecie jego istnienie w ciszy i zdumieniu, połączonym z podziwem. Ale później, gdy powiela on cały czas te same schematy, macie go już serdecznie dosyć. Co jest fajnego w kolejnym takim samym bohaterze, jak każdy inny? 

Chcecie poznać prawdę? 

NIC. 

No chyba, że lubicie badassów, którzy później się zakochują, stając się potulnym barankiem, opętanym miłością do granic, wprawiając jednocześnie w mdłości chłopaka, który z tobą ten film ogląda. Nie lubimy tego. Jeśli już tworzy się taką postać, to błagam, niech będzie taka do napisów końcowych a nawet i po. Nie chcemy kolejnego słodkiego psiaczka, który razem z końcem filmu traci swój humor i arogancję. A przynajmniej ja nie chcę. 

Dlatego też, po praktycznie dwóch latach czekania, dokładnie 16 lutego, dwa tygodnie temu postanowiłam wziąć się za siebie i zawalczyć o to, by w końcu spotkać się z nim sam na sam (no dobra, może nie do końca, w sali kinowej było mnóstwo innych ludzi, ale siedziałam tak zapatrzona w ekran, jakbym była tylko ja i pełen seksownej gracji, w szczególności podczas walki, i ciętego języka bohater filmu).

Ale, zacznijmy od początku, bo mój umysł wychodzi za bardzo na manowce, jeszcze chwila i zamiast recenzji, zacznę pisać fanfiction. To byłby mój koniec.

Z Deadpoolem poznałam się dwa lata temu, dzięki Tivoltowi (to gamer, youtuber, którego oglądam już od bardzo dawna), w chwili, gdy nagrywał Let’s play z gry o tym samym tytule. Gdyby nie on, raczej nigdy nie poznałabym tego boskiego antybohatera. Czekałam na każdy odcinek z gry z rosnącym podnieceniem, gotowa wyłapać każdy smaczek, jak rzuci nam jej wytwórca. Na szczęście czekać nie musiałam długo, Tivolt odcinki daje codziennie, za to go po części uwielbiam. Niestety, przez to, nim się obejrzałam moja przygoda z Deadpoolem, skończyła się. Zbyt szybko. 

I nagle rozpoczęłam dzikie, niczym niezahamowane szukanie. W tym ubranym na czerwono bohaterze, widziałam tak ogromny potencjał, wiedziałam, że stworzenie filmu o nim, to tylko kwestia czasu. I nagle oniemiałam. Premiera filmu luty 2016r. Piszczałam, krzyczałam i praktycznie płakałam ze szczęścia. Przez półtora roku siedziałam jak na szpilkach, tak, wiem jak to brzmi, ale tak było. On mnie opętał, a im bliżej było premiery, tym bardziej marzyłam, by w końcu zobaczyć go na wielkim ekranie. 

I nastał ten dzień. 8 luty, światowa premiera, 12 luty premiera w Polsce. Serce biło mi jak oszalałe. Jednak… Zapomniałam, że mieszkam na wsi. Pieprzonym zadupiu. Kina w mojej miejscowości, miały w głębokim poważaniu to, że najbardziej wyczekiwany film przez miliony jest dla nich dostępny, miały gdzieś, że mogą zbić na nim ogromne, przefantastyczne pieniądze. Żadne nie miało i dalej nie ma go w planach. Nawet nie wiedzą, jak wiele stracili, decydując się nie wyświetlić go. To bolało. 

Ale bardziej bolało to, że w 50, na 51 krajów, Deadpool, w dniu premiery stał się hitem, kina były oblegane, nie przeszedł on bez ogromnego echa. Pytacie, w jakim kraju hitem się nie stał? Oczywiście w Polsce, bo nie potrafimy docenić bohatera, który bohaterem nie jest. 

Myślałam, że niedane mi będzie obejrzeć go na wielkim ekranie, ale… Udało się. Przekonałam rodziców i dokładnie 4 dni, po światowej premierze, moja stopa postała w wielkim mieście, Rzeszowie. Z ogromnym podnieceniem ruszyłam do Kina Helios, mając już zarezerwowany bilet, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Wyszłam z niego z jeszcze większym uśmiechem i poczuciem, że właśnie obejrzałam arcydzieło, a sam Deadpool stał się moją ulubioną postacią z Marvela. Wybacz Barton, wybacz Tony, wybacz doktorze Banner, ale nawet wasze (w szczególności Starka) cięte humory i odwaga, nie pobiją boskiego Wade’a.

Coś czuję, że ta recenzja, zapowiada się naprawdę długą. A jeszcze nawet jej porządnie nie zaczęłam. 

Wade Wilson jest byłym żołnierzem oddziałów specjalnych, dziś zabija na zlecenie. Pewnego dnia, w obskurnej melinie, do której chodzi popijać i walczyć, jego wzrok spada na przepiękną, seksowną Vanessę. Najpierw łączy ich tylko seks, ale wkrótce oboje zakochują się w sobie bez pamięci. Pasują do siebie idealnie, oboje mają cięte języki i ostre charakterki. 

Jednak ich sielanka zostaje zakłócona, pewnego dnia, Wade pada na ziemię. W szpitalu okazuje się, że jest chory na raka. Zostało mu niewiele. Jednak kocha on swoją dziewczynę tak bardzo, że zostawia ją, by nie była świadkiem jego powolnej śmierci. Nie chce by jeszcze bardziej się do niego przywiązała i cierpiała, gdy odejdzie z tego świata. 

Dostaje on propozycję od pewnego mężczyzny. Zostanie wyleczony, jeśli tylko się zgodzi. I może zyskać nowe umiejętności. Wade długo się nad tym nie zastanawia, dla życia obok swojej ukochanej, dla niej, jest gotów zrobić wszystko. Jednak nie spodziewa się on, że owa propozycja, może i go wyleczy, ale równocześnie zniszczy życie. W wyniku tortur, które mają zmusić jego geny do mutacji, Wilson doznaje rozległych obrażeń, które zmieniają go nie do poznania. Wygląda przerażająco, jego skóra jest tak zniszczona, że ciężko jest rozpoznać w nim człowieka. Jednak zyskał on zdolność do szybkiej regeneracji, jest nieśmiertelny, a rak w nim, został doszczętnie zniszczony. Nie ma po nim nawet śladu.

Przybrawszy imię Deadpool, wciągnąwszy na siebie czerwone wdzianko i opętany chęcią zemsty, za to, co mu wyrządzono, rusza w zabójcze poszukiwania Francisa. By móc go, z sarkastycznym żarcikiem na ustach, zatłuc, najpierw jednak wyrządzając mu taką samą krzywdę, jaką on wyrządził jemu. 

W osiągnięciu zemsty, pomagają mu nie tylko dwie ostre jak brzytwa katany, ale także dwójka członków X-Menów. 

Jest to film pełen akcji, krwi, zboczonego i sarkastycznego humoru. 

Może się wydawać, że jest to film jak każdy inny. Błąd. 

Główny bohater jest całkowitym przeciwieństwem każdego, jaki jest mi znany. Jest w nim to coś, co przyciąga sprawiając, że pragniemy więcej i więcej. A mówiąc „to coś”, mam na myśli, że Deadpool jest po prostu szalony. Jest do granic nienormalny, nieobliczalny, zboczony i chory na głowę. Jeśli dodać do tego arogancję, doskonały refleks, poczucie wyższości nad każdym, a także boskie, idealnie do niego pasujące poczucie humoru, pomieszane z ciętą ripostą, jakiego nie spotkamy nigdzie w tego typu filmach, wychodzi nam bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. ISTNA BOSKOŚĆ, w czystej, niczym niezachwianej postaci. 





Jednak, najlepsze w filmie, oprócz akcji i tytułowej postaci, jest zburzenie tzw. czwartej ściany. Co mam na myśli? Deadpool mówi do widza. Nie jest bohaterem, którego historię oglądamy, to on nam ją opowiada. Ma się wrażenie jakby nie był w ekranie, a siedział obok nas i oglądał z nami, komentując na każdym kroku, swoje poczynania i zaistniałe sytuacje, wzniecając tym salwy śmiechu. Szkoda tylko, że w filmie takich momentów było ledwie kilkanaście. Są one wspaniałym smaczkiem, to właśnie one sprawiły, że tak bardzo zapałałam sympatią do tego idioty i jego historii. 

Jest to nowy koncept w kwestii filmów i bardzo mi się to podoba. Integracja głównego bohatera, z widzem jest kapitalnym doświadczeniem. I uwierzcie mi, nigdy nie jest jej zbyt dużo. 

Dzięki temu, możemy bardziej wgłębić się w film, dokładniej poznać bohatera, niby od tej samej, a jednak innej strony. 

Oczywiście, z tego, co wiem, nie każdemu ten film się spodobał. Jedni narzekają na Deadpoola, że jest za bardzo się wyróżnia na tle reszty, inni na to, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany. 

Ja jednak wiem jedno. Świetnie się bawiłam oglądając ten film i nie chcę na siłę wyszukiwać wad. Na pewno jakieś ma, ale dla mnie one nie istnieją. Stał się on moim ulubionym i jestem pewna, że tak też się stanie w przypadku wielu z was. Naprawdę ciężko go nie polubić. 

Jeśli lubicie niekonwencjonalnych bohaterów, którzy swoją odmiennością aż biją po oczach, to ten film jest dla Was. A jeśli nie lubicie, takich bohaterów, ale kochacie krwawe opowieści o zemście, miłości i walce, to także jest dla Was. W moich oczach jest on tak genialny, że nawet brak mi słów, by w pełni opisać swoje uznanie, wobec tego dzieła. 

Nie dosyć, że many intrygującego bohatera, wspaniały montaż i scenariusz, to jeszcze idealnie dopasowaną do postaci muzykę. Dopełnia ona tylko wrażenia, jakie pozostawia po sobie „Deadpool” i na długo zostaje w głowie. Wpada w ucho i nie chce wyjść. Pasuje ona do Wade w każdym, choćby najmniejszym calu, za pomocą nut, możemy usłyszeć jaki on jest. Nie są to piosenki, będące tylko tłem, to one nadają akcji jeszcze większego smaczku, potęgując sposób w jaki pokazany jest główny bohater. Nie wiem, kto ją dobierał, jednak wiem jedno. Jest genialny w tym co robi. Dziękuję i proszę o więcej. 

Z niecierpliwością czekam na drugą część, o której przyszłym pojawieniu się, na sam koniec filmu poinformował Deadpool, mówiąc do mnie. Nie do innej postaci w filmie. Tylko do mnie. Widza. 

I to właśnie kocham w tym filmie.

Daję Wam dwa trailery. +18


normalny


Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa wspaniałych emocji, podczas oglądania Deadpoola, do czego Was zachęcam z całego serca. Nie pożałujecie, że zapoznaliście się z Wadem i jego historią. Będziecie pragnęli więcej, o wiele więcej niż na razie możecie dostać. 

Miłych lektur, Marlena Marszałek

3 komentarze:

  1. Film bardzo mi się podobał, chętnie obejrzę go jeszcze raz i jeszcze raz, znowu i kolejny raz... Jakoś nie sądzę, aby mi się znudził :D :D Zamierzam też sięgnąć po komiksy :D :D
    http://mirella-view.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna tematyka bloga, spodobał mi się, post też bardzo kreatywny, wiesz o czym piszesz a takie osoby lubię. Obserwuje i Zapraszam do siebie :) http://moniaankaaphotography.blogspot.com/2016/03/monotonia-hej-wszystkim-od-duzszego-mam.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę oglądnąć ten film ;) Wiele osób mi go polecało :)Obserwuję i liczę na uczciwy rewanż :)
    http://catch-a-glimpse.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.