13.9.17

Moja ulubiona seria? - 56 "Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas


Ostatnio odnoszę wrażenie, że cały czas tylko chwalę książki. Dziś przychodzę do was z kolejną recenzją, po tytule już wiecie o jakiej książce mowa. Chwaliłam pierwszą część, zakochałam się w niej, słowom zachwytu nie było końca, a sam tekst o niej okazał się rekordowym w kwestii długości i ilości wyrazów. Nie potrafiłam przestać gadać, nie potrafiłam myśleć o czymś innym niż Tamlin, Feyra i tajemniczy Rhysand. I uwaga, dziś znowu usłyszycie (a raczej przeczytacie) pochwały. Chociaż, to co was zaraz czeka, to prędzej istna litania do Sarah J. Maas i "Dworu mgieł i furii". Jeżeli nie czytaliście tomu pierwszego, to zapraszam najpierw do jego recenzji. Ostrzegam was, że i tu będzie długo, i prosto z serca, przez co trochę nieskładnie. Zapraszam serdecznie, nie zapomnijcie o kubku herbaty i czymś do przegryzienia!

Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie.

Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić?

Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.

Czasami wydaje mi się to dziwne. To, że cały czas z moich ust padają tylko komplementy. Ale nic nie poradzę, ostatnio trafiam na same świetne pozycje. Może los, chce mi dobrymi książkami, wynagrodzić mojego pecha (ciągłe zasypianie i spóźnianie się do szkoły, lub ostatnio przecięta ręka i sześć szwów), kto wie. Ja tam nie narzekam, bo uwielbiam ten moment, gdy podczas czytania książki, emocje w mojej duszy i sercu wirują jak szalone, a usta zamykają się i otwierają, jak u złotej rybki. Czasami nawet pojawi się łezka, co u mnie naprawdę rzadko się zdarza. Obiecałam wam, w recenzji pierwszego tomu, że jeżeli tom drugi będzie lepszy, to oficjalnie oznajmię, że "Dwory" to moja ulubiona seria, stojąca na samym szczycie podium. Czy tak się stało? Czy drugi tom jest lepszy? Czy seria ta, stała się moją ulubioną? Trochę was podręczę. Dowiecie się tego dopiero na końcu tej przerażająco długiej recenzji <3 Kocham was!

Jednak, najlepsze jest to uczucie, gdy autorka potrafi sprawić, że w pierwszym tomie kochasz jednego bohatera, a przy drugim nienawidzisz go tak mocno, że masz ochotę zabić nie tylko jego, ale też i autorkę. W jednej chwili na twojej twarzy jest pełen rozmarzenia uśmiech, aż tu nagle ukochana autorka, robi coś takiego, że masz ochotę krzyczeć, łzy same zbierają ci się do oczu, a usta otwierają ze zdumienia. Nie wierzysz w to co się właśnie stało i z jednej strony się cieszysz (tak było w moim przypadku), a z drugiej strony wiesz, że to będzie trudne dla danego bohatera/bohaterów. Z jednej strony masz ochotę rzucić tą książką i do niej nie wracać, a z drugiej czytasz jak najwolniej byle tylko nie opuszczać tak szybko tego cudownego świata. Sarah J. Maas jest w tym mistrzynią. Tę autorkę kocha się i nienawidzi jednocześnie. I jeśli mam takie odczucia po drugim tomie, to trzeci złamie mi serce. I teraz uwaga, może to dziwne, ale błagam Sarah złam mi je, byleby tylko wszystko dobrze się skończyło (pisz jak najszybciej błagam).


Ja tu się rozgadałam, a nawet jeszcze porządnie nie zaczęłam! Tak właśnie działa na mnie twórczość pani Maas; Rhysand, Feyra, Kasjan (kocham go!), Amrena, Azriel, Mor, oni wszyscy działają na mnie, jak energetyk, po którym usta nie potrafią mi się zamknąć. Normalnie jestem cichą i spokojną osobą. Ale jeśli mówimy o "Dworze cierni i róż", czy "Dworze mgieł i furii", to nie potrafię przestać. A to dlatego, że jestem oczarowana i bez pamięci zakochana. Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego ludzie tak uwielbiają "Dwory". Nie potrafiłam uwierzyć, że ktoś może tak bardzo przeżywać ich lekturę. Teraz już rozumiem, to musi być jakiś urok, czar, który rzuca na czytelnika autorka. Genialny styl, krwiści bohaterowie, którzy dosłownie wyłaniają się z kartek i patrzą nam w oczy, zwroty akcji, które nie pozwalają się nam nudzić, czy historia miłości, która pobije każde serce, to tylko kilka z jej czarów. 

Zagłębiłam się w tę książkę niczym w najcudowniejszą ciemność przepełnioną blaskiem miliona gwiazd. Jej czytanie było lepsze od najukochańszej herbaty, lepsze od najlepszej czekolady. Burczało mi w brzuchu, była trzecia nad ranem, a ja nie potrafiłam się oderwać. Z szeroko otwartymi oczami śledziłam losy bohaterów, który rozwinęli się, w jakiś sposób dojrzali, dzięki czemu po prostu nie potrafiłam ich nie lubić. Pokochałam nowe postacie, o których wspomniałam wcześniej. Każdy z nich jest wykreowany perfekcyjnie i każda jest idealnie dopasowanym elementem tej skomplikowanej układanki. Nie są oni dodani ot tak, żeby wypełnić lukę, o nie!, mają oni swój wkład w opowieść i to duży, nie są zbędni, a powieść bez nich straciłaby bardzo wiele. Pokochałam bohaterów tak mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. I to właśnie dzięki temu, że są wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju, pełni życia i charakteru. Czułam się i nadal tak czuję, jakby łączyła nas więź, mocna, nierozerwalna, ukryta w głębi serca. 

Było cudownie, było przepięknie! Śmiałam się, uśmiechałam, ale nie długo. Jak to jest z Sarah, nagle strzeliła mi prosto w serce. W jednej chwili zdębiałam. Serce przyśpieszyło bieg, oddech zwolnił. Bałam się oddychać w obawie, że pominę jakiś istotny fakt. Szeroko otwarte oczy zapiekły mnie; w końcu mrugnęłam. Sarah ty podstępna kobieto! Trzeba przyznać, że torturowanie czytelników, to chyba ulubione zajęcie pani Maas. Wpierw zachwyca, pokazuje piękno Dworu Nocy, Velaris, powoli i z pasją rozwija wątek miłosny, obdarza odrobiną pikanterii (mówię o pewnej bardzo, hmm, ostrej scenie, w której farba znajduje się chyba wszędzie na ciałach bohaterów, cóż to była za scena!), by potem roztrzaskać wasze serca! Wyrywanie się z tej cudownej ciemności, było dla mnie najgorszą torturą. Chciałam czytać wolniej, starałam się! Ale to niemożliwe. Nie dałam rady, bo akcja tak rwała do przodu, że koniecznie musiałam przeczytać jeszcze jeden rozdział, potem jeszcze jeden. I tak do trzeciej w nocy. Zakochałam się w przepięknych opisach, zakochałam się w Velaris, zakochałam się w Rhysandrze, Kasjanie, Azrielu, Mor, Dworze Nocy. Oderwanie się od tego wszystkiego, było bardziej bolesne niż zszywanie ręki. Moje serce dosłownie pękło i choć skończyłam ją tydzień temu, to nadal na nią patrzę i rozmyślam nad zakończeniem, które to właśnie przyprawiło mnie o wyżej opisany stan. Coś czuję, że zszyć je może jedynie trzeci tom. Chociaż znając Sarah, to prędzej wbije mi jesionowy kołek w serce, rozszarpie na drobne kawałeczki i rzuci dzikim bestiom na pożarcie.

Tyle emocji, ile czułam podczas czytania tej książki, nie czułam już dawno. Byłam tak rozdarta, że naprawdę miałam ochotę rzucić to i zaczerpnąć świeżego powietrza. Dosłownie płakałam! Błagałam w myślach (i nie tylko) autorkę, by tego nie robiła. Mój umysł ją zrozumiał, postąpiła doskonale i innego wyjścia z tamtej sytuacji nie widzę, ale mój narząd pompujący krew, twierdził i nadal twierdzi coś całkowicie przeciwnego. Dlaczego? SARAH! Dlaczego?  Nie dajcie się jej zwieść, uśpi waszą czujność, poprzez wyżej wspomniane rzeczy, a potem sprawi, że kolejny tom będzie dla was jak tlen, którego potrzebujecie do życia. Jeżeli jesteście gotowi na takie cierpienie i szukacie czegoś, po czym kac książkowy jest murowany, "Dwory" są dla was idealną serią! Jeśli nie potrafiliście uwierzyć w pochwały na temat tych książek, to uwierzcie mi, to nie jest czcze gadanie i skoro ktoś tak je wychwala, to naprawdę ma do tego powód.

I teraz uwaga, bo to co teraz powiem, będzie kontrowersyjne. Jak dla mnie, tom pierwszy mógłby nie istnieć. Był cudowny, ale przy drugim jest niczym. "Dwór mgieł i furii" jest cudowny! Czyta się go niezwykle szybko i na długo zapada w pamięć. Jest niesamowity, genialny, wspaniały, boski, jednym słowem perfekcja! Poruszył moim sercem, sprawił że po jego zakończeniu cała zadrżałam. Nigdy, dosłownie nigdy, żadna książka nie sprawiła, że przeszył mnie dreszcz. Nie dreszcz przerażenia, tylko coś innego. Dreszcz podziwu, emocji, które wypłynęły całkowicie, wraz z ostatnim przeczytanym słowem. Nie wiedziałam co myśleć, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Poszłam więc z psem na spacer, by oczyścić myśli. Czy podziałało? Nie! Idąc nie mogłam przestać o niej myśleć, wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać tę opinię. Nagle słowa same pojawiły się w mojej głowie. Moje serce dosłownie się krajało, nawet nie wiecie, jak bardzo pragnę kolejnego tomu. Do jego premiery w Polsce zostało niewiele, 25 październik jest już naprawdę blisko, ale boję się że nie wytrzymam. Gdybym mogła, to wkradłabym się do siedziby Wydawnictwa Uroboros i wykradłabym im egzemplarz trzeciego tomu. Tylko cicho sza, nie mówcie im o tym ;)

Także, podsumowując. Tom drugi jest tysiąc razy lepszy od pierwszego. Czyta się go z ogromną przyjemnością, wciąga tak, że naprawdę ciężko się jest oderwać. Nowe postacie dodają powiewu świeżości, od razu zagarniają sobie sympatię czytelnika, a sama historia nie jest nawet odrobinę nudna. Nawet jeżeli początek może się trochę dłużyć, to końcówka jest tego warta. "Dwór mgieł i furii" czyta się szybko, mimo dużej ilości stron. Uwielbiam takie cegiełki. Serdecznie polecam wam tę książkę, na pewno nie pożałujecie, ale najpierw przeczytajcie tom pierwszy! 

I na koniec. Oficjalnie oświadczam, że seria "Dwór cierni i róż", jest moją ulubioną! I chyba długo się to nie zmieni. 

Tom 3 "Dwór skrzydeł i zguby" już 25 października w księgarniach! Już nie mogę się doczekać. Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros za możliwość przeczytania i zrecenzowania obu książek z serii! 

Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałego dnia, 
Marlena Marszałek

Ps, Wybaczcie mi tak chaotyczną recenzję, kac po tej książce nadal mi nie przeszedł, a w głowie plątanina myśli ;)


25 komentarzy:

  1. Przeczytałam pierwszy tom, który średnio mi się spodobał, jednak mimo wszystko chce zapoznać sie z kontynuacją, bo chce dowiedzieć sie o co taki szum :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy bardzo podobną opinię o tej serii. Co prawda ja akurat nie jestem fanką pierwszego tomu, ale podobnie jak Ciebie drugi oczarował mnie absolutnie bez reszty! ♥ Tak jak Ty nie mogę się doczekać trzeciej części!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, ja też zakochałam się w ACOTARze w tamtym roku, a na dniach pojawi się recenzja drugiego tomu, na którą już teraz zapraszam. Zgadzam się, pierwszy tom w porównaniu do drugiego mógłby nie istnieć, choć u mnie z nieco innych powodów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Choć po tę książkę na pewno nie sięgnę to jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się wypowiedziec. Nie czytałam tej serii, ale jest na mojej liście i NA PEWNO ją przeczytam, zakupię. Sądze, że mi także się spodoba.
    Pozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tę serię. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, który już niedługo zawita do księgarni! Ach, ale będzie czytania!

    Pozdrawiam Iza
    Niech książki będą z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brrr, po "Szklanym tronie" nawet okładka przyciągająca wzrok nie przekona mnie do sięgnięcia po kolejną książkę tej autorki. Wielkie rozczarowanie i kolejnego nie chcę. Zupełnie nie rozumiem fenomenu jej twórczości :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Tradycyjnie już nie znam tej książki, nie słyszałam też o pierwszej części :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z Tobą! Na mnie pierwszy tom nie zrobił wrażenia, wręcz nie chciało mi się sięgać po kolejny, jednak po lekturze ACOMAFu zmieniłam zdanie o 180 stopni!
    Pierwszy tom tak naprawdę istnieje tylko po to, by zostać wyjaśnionym w drugim. :D
    Tak czy siak ja również nie mogę się doczekać trzeciego. :)
    Pozdrawiam!
    Zapraszam na konkurs, w którym do wygrania egzemplarz książki pt. “Angielka”!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę doczekać się tej książki. Z chęcią po nią sięgnę
    www.flare.com.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham tę książkę! Kocham tę serię! Kocham tą autorkę! Tylko tyle mogę pomyśleć, bo za każdym razem jak mówię o tej książce moje wypowiedzi są okropnie chaotyczne i nie wiem, jak ludzie mnie rozumieją.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Tori Czyta

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jeszcze niestety nie miałam okazji się z tą serią zapoznać, a bardzo bym chciała, bo mnie intryguje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie czytałam ale książkę widzę dosłownie wszędzie! Troszkę nie moja bajka ale z czystej ciekawości pewnie za nią chwycę ;)

    Pozdrawiam, Magda
    https://booksbymags.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Mimo tyle pochlebnych słów, mam wrażenie, że ta seria nie jest dla mnie. Przynajmniej nie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam wielką ochotę na tą serię po przeczytaniu Szklanego tronu. Mam nadzieję, że w końcu zdobędę pierwszy tom :)
    Pozdrawiam, Tiggerss
    http://tiggerssreads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciągle się na książki Maas czaję, ale chyba nie ma co dłużej zwlekać :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo ,ale to bardzo chcę przeczytać !
    Ostatnio nawet zakupiłem 2 tomy , dokupiłem 3 po ang i co ?
    Niestety mam dużo recenzenckich i niestety musiałem je odstawić . Ale każdy tak chwali, aż chciałoby się przeczytać :P
    Pozdrawiam
    https://bartoszczyta.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja wiem, że to straszny wstyd, ale nie czytałam ani jednej książki Pani Mass i kolejna recenzja bardzo pozytywna. Chyba muszę to po prostu przeczytać pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Rzeczywiście się rozpisałaś :D Nie słyszałam nigdy o tej serii, ale po zapoznaniu się z Twoją recenzją, mam nadzieję, że książki szybko dostaną się w moje ręce :)))

    Pozdrawiam,
    Bookomaniaczka :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Koniecznie muszę nadrobić dwory!

    Pozdrawiam,
    https://mareandbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki Mass. Mam na półce "Szklany tron", ale zawsze jak chce po niego sięgnąć, coś mi w tym przeszkadza...
    Muszę jak najszybciej nadrobić zaległości :)
    Pozdrawiam :P
    http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak wiele osób zachwala dwory, a ja nadal ich nie mam! :c Choć możliwe, że przy robieniu następnych zakupów dodam je w końcu do koszyka i będę szczęśliwą posiadaczką, a potem przekonam się co w nich takiego, że każdy je uwielbia.

    Pozdrawiam,
    Books Holic

    OdpowiedzUsuń
  23. Ta seria już mnie atakuje z dosłownie każdej strony, przysięgam XD Normalnie taki napływ zachwytów nad jakimiś książkami mnie odstrasza, ale w tym przypadku czuję się bardzo zaintrygowana. Na razie mam szlaban na zakup nowych powieści, jednak coś mi się wydaje, że w moim targowym koszyku w Krakowie wyląduje pierwszy tom Dworów :D
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. To jest jedna z tych książek, których nie tknę patykiem, a co najgorsze ta autorka atakuje mnie z każdego zakątka.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mów co chcesz! I tak nie mam ochoty na książki autorki! :c nie wiem z jakiego powodu, ale do niej jestem na nie.
    http://zaczytanaweni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.