9.2.17

38. Seria Niefortunnych Zdarzeń "Przykrego początku" Lemony Snicket

Jestem pewna, że każdy z Was, ogladając youtube, albo telewizję, albo po prostu przeglądając Snapchata, bądź Facebooka, choć raz natrafił na pewną reklamę. Spoziera z niej na nas trójka uroczych dzieci i dziwnie wyglądający mężczyzna, posiadający tylko jedną brew. W sensie, monobrew. Coś czuję, że już wiecie o czym mówię. Mocno reklamowany stworzony przez Netflixa serial, który ostatnio miał swoją premierę. Tak, mówię o "Serii Niefortunnych Zdarzeń".


A wiecie, że został stworzony na podstawie książek?

Cały czas słyszę tylko o tym. Seria Niefortunnych Zdarzeń, Seria Niefortunnych Zdarzeń, Seria... Tu reklama, tu snapy dziewczyn prowadzących blogi książkowe, na który wychwalają książki pod niebiosa. Każdy mój ruch w internecie śledził straszliwy Olaf, czekając aż zapoznam się z przygodami rodzeństwa Baudelaire. Chociaż nazwanie tego przygodą jest wielkim błędem. To raczej pechowe sytuacje, tak jak tytuł serii mówi, niefortunne zdarzenia. W końcu nie wytrzymałam. Co to za seria książek, tylko rok młodsza niż ja, której ja nie znam? Jak to możliwe, że będąc dzieckiem, nigdy nie miałam z nią styczności? Dlaczego wszyscy ją tak wychwalają? 

I pożyczyłam. Od razu pięć tomów. "Przykry początek", "Gabinet Gadów", "Ogromne Okno", "Tartak Tortur" i "Szkołę Antypatii". Zaczęłam czytać i przepadłam. Do teraz głowię się, jak to możliwe, że nie znałam tych książek. 

Dziś opowiem Wam troszkę o "Przykrym początku", może innym razem zahaczymy o kolejne tomy, jeśli oczywiście będziecie chcieli. Cała seria ma 13 tomów, więc mój pomysł jest taki, że teraz zrecenzuję Wam tom pierwszy, a potem podsumuję całą serię. Recenzja każdego tomu z osobna, zniszczyłaby Wam przyjemność z czytania, a uwierzcie mi, nie chcecie tego. Cała przyjemność jest właśnie w tym, że nie wiemy co nas czeka i brniemy (w znaczeniu dobrym oczywiście) w smutną historię genialnych dzieci. 

"Przykry początek", jak sam tytuł tomu wskazuje, zaczyna się przykro i to ogromną tragedią. Dzieci otrzymują straszną wiadomość podczas pobytu na plaży i od tamtej chwili gonią ich same nieszczęścia. Mimo, że są niezwykle inteligentne, pech kurczowo się ich trzyma. Chociaż nazwanie pechem, tego co ich spotyka jest kolokwialnie mówiąc, niefortunne. Dzieci od tego momentu wiodą żywot pełen przykrości i łez, który czytelnik powoli poznaje w kolejnych tomach. Ale my dziś tylko o "Przykrym początku".

W tym jednym tomiku, liczącym zaledwie 172 strony, dzieci dużo wycierpią. Wiele rzeczy utrudnia im życie: poprzez chciwego łotra, do pożaru, po spisek mający na celu zagarnięcie ich majątku. To nie może sie dobrze skończyć.

Tak też poznajemy 14-letnią Wioletkę, 12-letniego Klausa i bobasa Słoneczko. Każde z rodzeństwa jest inne, posiadają cechy, które je wyróżniają, co bardzo mi się podobało, np. Słoneczko, ma 4 ząbki i jej największą pasją jest gryzienie wszystkiego, co jest naprawdę urocze!

Mimo, że książka ta przeznaczona jest dla dzieci, absolutnie nie przeszkadza to by sięgnął po nią starszy czytelnik.  Dla dziecka będzie wspaniałą rozrywką, a osobę dorosłą skłoni do refleksji i pewnych przemyśleń. I również będzie ogromną przyjemnością. Nie sposób pominąć tej niezwykłej historii. Zapewniam, że na jednym tomie Wasza przygoda się nie skończy. Ja, pierwszy tom skończyłam w dwie godziny i to nie tylko za sprawą większej czcionki. Historia ta, choć pełna przykrości, wciągnęła mnie niesamowicie. Sama nie mogłam uwierzyć, że tak szybko ją pochłonęłam. Ledwo dotarłam do ostatniej strony, już tęskniłam za rodzeństwem Baudelaire. 

A najgorsze jest to, że byłam wtedy poza domem i nie miałam przy sobie tomu drugiego. Uwierzcie mi, chciałam jak najszybciej wrócić do domu i znów przywitać się z dziećmi. Choć ich historia jest przykra, czego nie ukrywam, to właśnie to po części sprawiło, że nie mogłam się od niej oderwać. Było to dla mnie coś całkowicie nowego. Coś innego! Każda książka kończy się happy endem, łotr zostaje pojmany, bohaterzy są szczęśliwi. Ale w tym przypadku autor od razu mówi, że tutaj jest inaczej. 

Zachwycam się nie tylko nad samym pomysłem. Uwielbiam tę książkę (jako że piszę dziś o pierwszym tomie, to "książkę", ale czytaj to "serię"), za to, że jest taka nieszablonowa. Tutaj wszystko jest możliwe. W jednej chwili, opowieść, która prawdę mówiąc, naprawdę mogłaby się wydarzyć, staje się magiczna i nierealna. W jednej chwili, gdy wydaje się, że zaraz nastąpi kolejna tragedia, dzieci wpadają na niezwykły pomysł, który jest niczym cud i prawie magicznie wychodzą z opresji. 

Niesamowite jest to, że ta seria tak bardzo wciąga. Gdy zaczynałam się nią interesować, spodziewałam się czegoś całkowicie innego. Trailer serialu wprowadził mnie w pewnien sposób w błąd, ale jak teraz się nad tym zastanowię, to zdaję sobie sprawę, że serial a książka, to coś całkowicie innego. Jednak nie zmienia to faktu, że oczekiwałam czegoś innego. I dzięki Bogu, że nie dostałam tego, co sobie wyobrażałam. Ta książka jest o niebo lepsza od tej mojej wymyślonej wersji. 

Uwielbiam bohaterów. Są prości, ale jednocześnie bardzo wyjątkowi i niepowtarzalni. Lemony Snicket stworzył postaci niesamowicie charakterystyczne, które na długo zapadają w pamięć. Nie sposób o nich zapomnieć. Właśnie za to kocham książki, dla młodszych czytelników. Proste, ale wyróżniające się czymś ciekawym, pełne postaci, które od razu podbijają serce. 

Moje serce podbiło Słoneczko. Za każdym razem, jak o niej czytam, to uśmiech sam wchodzi na moją twarz, nawet jeśli okoliczności raczej temu nie sprzyjają. Ten malutki bobas jest naprawdę uroczy i jak sobie wyobrażam jej malutką twarz, z czteroma ząbkami, to aż chce mi się śmiać. Ciekawa jestem jak oddali ją w serialu. 

Także, podsumowując. Książkę tę kocham za historię, za bohaterów i w szczególności za to, że jest tak inna od reszty książek. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim podejściem w książce, dlatego bardzo mnie to na początku zdziwiło. Nie sposób nie ubóstwiać tej książeczki (reszty także, oczywiście). Czyta się ją szybciutko, dzięki powiększonej czcionce i małej ilości stron. Podziwiam autora, że w zaledwie 172 stronach zmieścił tyle treści! I podziwiam za pomysł. I za bohaterów. A także za piękne, klimatyczne rysunki Bretta Helquista. Są one bardzo specyficzne, ale cudownie uzupełniają opowieść, cieszą oko swoją innością. Ciężko jest mi opisać jak cudne są, sami musicie się przekonać.

Okładka jest przepiękna, bardzo mi się spodobała, ma pewien urok, któremu nie mogłam się oprzeć Już nawet nie mówię o innych tomach. Wszystkie razem wyglądają po prostu obłędnie i bardzo zachęcająco. 

Ta książka (seria) jest dla mnie absolutnym hitem tego roku i nie mogę doczekać się, aż zacznę czytać kolejny tom, który w tej chwili leży grzecznie w plecaku i czeka na lekcję religii. Żałuję, że nie mam tych książeczek na własność, muszę sobie je sprezentować. Dalej nie mogę się nadziwić, że wcześniej nie słyszałam o tej serii. To po prostu jest dla mnie hańba. Może lepiej już więcej o tym nie mówmy, bo tylko się pogrążam. 

Polecam Wam "Przykry początek", z całego serca! Reszty nie polecam. A dlaczego? Bo sądzę, że jeśli sięgniecie po tom pierwszy, nie będziecie potrzebować mojego polecenia, żeby przeczytać kolejne. Jeśli macie zamiar pożyczyć tę serię w bibliotece, to radzę od razu zaopatrzyć się w kilka tomów, inaczej będziecie cierpieć jak tylko skończycie pierwszą część, a tego raczej nie chcecie. Nie ważne ile macie lat, "Seria Niefortunnych Zdarzeń" jest jedną tych serii, które są ponadczasowe i każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Wioletka, Klaus i Słoneczko już na Ciebie czekają! ;) Daj im tę odrobinę uśmiechu, której tak im brakuje.

Pozdrawiam cieplutko i życzę zaczytanego niefortunnego dnia <3
Marlena Marszałek

6 komentarzy:

  1. Pamiętam jak moja mama czytała mi ją w dzieciństwie do snu ^^ I to wcale nie oznacza, że uważam tę powieść za dziecinną, bo jest niesamowita, pełna zagadek, ale i smutku jak sama przyznałaś. Nie wiedziałam, że powstał serial :D aż bym zobaczyła...
    Pozdrawiam cieplutko ;*
    Debby
    myslamipisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ja jej nie znałam jak byłam młodsza. Sądzę, że byłaby niesamowita dla 6 letniej mnie :D

      Usuń
  2. Seria niefortunnych zdarzeń to już klasyk! Sądzę, że każdy powinien znać te książki. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    psychobookalogist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie dlatego dziwię się, czemu ja nie znałam :D To naprawdę dziwne xD

      Z chęcią do cb wpadnę <3

      Usuń
  3. To musi być świetne!!! A u mnie w bibliotece są tylko dwa pierwsze tomy :( Co za pech :(
    Czekam na kolejne recenzje! :D
    https://ksiazkiwidzianeoczaminatalii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem niezły blog, dobrze się czytało ! Szukasz może prezentu dla rodziny chłopaka dziewczyny czy partnera biznesowego? Wejdź do mnie na stronę i obczaj:
    samochód do ślubu Warszawa

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.