11.4.17

40. "Diabolika" S. J. Kincaid


Dziś chcę Wam opowiedzieć o książce, która mnie zniszczyła. Zniszczyła jako książkocholika, jak czytelnika i fana książek. I jestem pewna, że Was również zniszczy. I wiem, jak to brzmi. Dokładnie tak miało zabrzmieć. I nawet jeśli w to nie wierzycie, to sami to poczujecie, jeśli tylko przeczytacie książkę o której dziś mówię. Nie będziecie tego żałować, każda sekunda spędzona na czytaniu, na przewracaniu kartek, stanie się cudowną przyjemnością, oddacie ją bez żalu i uczucia, że straciliście czas. Ja nie żałuję. I jestem pewna, że mając 80 lat (jeśli dożyję) będą wspominać ją z radością i nostalgią. 

Wiem, że tematyka tej książki, może niektórym wydawać się zbyt... Niepoważna? Nie poruszająca? I nie warta pamiętania po tylu latach. Jednak ja jej nie zapomnę. A dlaczego? Bo poruszyła moje serce bardziej niż każda inna książka, którą przeczytałam w ciągu ostatnich lat, no może oprócz "Zakazanego życzenia", bo ono także było niesamowite. 

Uwierzcie mi, chcecie poznać uczucie, gdy jedyne co masz ochotę zrobić to wyrzucić książkę przez okno, ewentualnie spalić, albo po prostu odłożyć i już więcej do niej nie wracać. Z jednej strony, chcecie tego, z drugiej nie potraficie tego zrobić. Choć serce krwawi załamane tym co się dzieje, umysł jest zdezorientowany i jakby wypchany watą, palce zdrętwiałe od długiego trzymania książki w dłoniach, to nie potraficie się oderwać. I nawet nie próbujecie z tym walczyć. To uczucie jest zbyt cudowne. 


"Diaboliki nie znają litości.
Diaboliki są silne.
Ich przeznaczeniem jest zabijać w obronie człowieka, dla którego zostały wyhodowane.
Nic więcej się nie liczy.

Wyglądamy jak ludzie. Jesteśmy agresywni, zdolni do bezgranicznego okrucieństwa i absolutnej lojalności. Właśnie dlatego jesteśmy strażnikami zamożnych rodzin.

Służę córce senatora, Sydonii, którą traktuję jak siostrę. Zrobiłabym dla niej wszystko. Teraz, aby ją ochronić, muszę udawać, że nią jestem, zachowując w tajemnicy moje zdolności. Wśród bezwzględnych polityków walczących o władzę w imperium odkryłam w sobie cechę, której zawsze mi odmawiano – człowieczeństwo.

Mam na imię Nemezis i jestem diaboliką. Czy mogę zostać iskrą, która rozbłyśnie w mroku imperium?"

Jednak zanim przejdziemy od moich odczuć na temat "Diaboliki", to powiem Wam jedno. Opis z tyłu książki, który właśnie przeczytaliście, nawet w 1% nie oddaje tego, co znajdziecie w środku. Jest to jedynie maleńka cząstka całości, ziarenko w piasku pustyni. Ja, gdy przeczytałam opis, wiedziałam że muszę mieć tę książkę, ale nawet nie spodziewałam się, że będzie ona tak bosko niesamowita! Gdybym wiedziała, co będę przeżywać, to znalazłabym ebooka, byle szybciej się z nią zapoznać. A gdyby nie Anitka z Legendary Booklover i jej BookTour z tą książką, to nie nadeszłoby to tak szybko. 

Moje początki z Nemezis były, szczerze mówiąc dosyć oziębłe. I szczerze mówiąc, z perspektywy czasu, nie dziwi mnie to ani odrobinę. Nie jest ona człowiekiem i choć od pierwszej strony natykamy się na ból i cierpienie diaboliki, mimo że wprowadza to czytelnika w smutek, litość i poczucie niesprawiedliwości, to w moim przypadku doszło do tego jeszcze jedno uczucie, odraza i niechęć. Nie oznacza to oczywiście, że nie polubiłam bohaterki. Polubiłam ją i to bardzo. Ale byłam do niej specyficznie nastawiona. A z drugiej strony nie mogłam znieść tego jak była traktowana. A to sprawiło, że zamknęłam swoje serce na uczucia, które opisałam Wam wyżej. Już w tamtej chwili czułam, że przede mną bolesna przeprawa, pełna emocji i walki o przetrwanie. 

I miałam rację. 

Z każdą kolejną stroną otwierałam się coraz bardziej, czytałam coraz zachłanniej, oczy śledziły wydarzenia coraz szybciej i szybciej. To było coś niesamowitego! Jak autorka wpadła na taki pomysł, skąd u niej taki kunszt? Skąd ten niezwykły talent i umiejętność rozkochania w sobie czytelnika? Pokochałam Tyrusa, Nemezis, nawet Sydonię, której naprawdę strasznie nie lubiłam na początku i także w pewnym momencie fabuły, w którym jej pojawienie się, tak strasznie mnie zirytowało, że miałam ochotę siłą ją wyrwać z kart powieści. 

Czemu jej tak nienawidziłam? Bo kochałam Nemezis (nadal kocham oczywiście). I mimo że Sydonia była wspaniałą dziewczyną, o dobrym sercu, która troszczyła się o swoją diabolikę, to na samą myśl o niej coś mnie ruszało i zaciskałam pięści na kartach książki. Zrozumiecie to uczucie, jeśli tylko sięgniecie po książkę, do czego zachęcam Was z całego serca! I żadnego ale! Każdy z Was musi ją przeczytać, jeśli nie to poleci foch. I mówię całkowicie poważnie. 

Fabuła jest bardziej skomplikowana, niż mogło się na początku wydawać. Podczas czytania, na jaw wychodzą takie rzeczy, że czytelnik naprawdę nie wie co ma pomyśleć. Uwielbiam tajemnice, które zawarła autorka w powieści. Jednocześnie te tajemnice, przyprawiły mnie o uczucia, które opisałam Wam na samym początku. Po skończeniu żałowałam, z całego serca żałowałam, że sięgnęłam po tę książkę, jednocześnie żałowałam że to już koniec. Byłam straszliwie rozdarta i nie potrafiłam od razu odłożyć książki. Trzymałam ją w dłoniach kolejne kilkanaście minut, a w mojej głowie kotłowało się tysiące myśli. Byłam pod wrażeniem. 

Książkę czyta się szybko i zaangażowaniem, oderwanie się od niej, na zwykłe pójście na "siku", jest naprawdę trudne, uwierzcie mi. Czytałam w autobusie, w szkole, w wannie. W każdym możliwym miejscu, które stanęło mi na drodze podczas czytania. 

Pokochałam z całego serca postacie wykreowane przez  S. J Kincaid, świat, a takze historię. A sama Nemezis, cóż za ognista kobieta (diabolika). A wątek miłosny, bo nie mogę pominąć faktu, że takowy się tutaj pojawia, dosłownie zwalił mnie z nóg i stał się moim ulubionym. 

Chciałabym napisać Wam coś więcej, ale mimo że skończyłam tę książkę tydzień temu, to naprawdę ciężko mi zebrać słowa. 

Więc dodam jeszcze tylko jedno ( i od razu przepraszam, za użycie tego słowa, ale w ogromnym stopniu idealnie oddaje ono to, co czułam i czuję, po zakończeniu książki. Może to delikatnie ująć wyrazu opinii, którą wyraziłam wyżej, ale uznaję za konieczność by użyć tego określenia. Jednocześnie nie jest to tylko moje zdanie na temat tej książki).

Diabolika jest zajebista. Nic dodać, nic ująć. 

Pozdrawiam serdecznie z całego serducha i życzę cudownego, słonecznego, zaczytanego dnia!
Marlena Marszałek



1 komentarz:

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.