31.8.16

30. "Epidemia" Suzanne Young

Jak byś się czuła, gdyby okazało się, że całe twoje dotychczasowe życie, jest jednym wielkim kłamstwem? Ty nigdy nie istniałaś tak naprawdę, grasz kogoś innego. To nie jesteś ty. Nigdy nie byłaś sobą, choć nie miałaś o tym pojęcia. W twojej pamięci są dziury, których nic nie może zapełnić. Czujesz pustkę, która wypełnia cię od środka.

Kim jesteś? Kim, tak naprawdę, jesteś?

Co się stało z twoją pamięcią?

Wszystko legło w gruzach, już nic nie jest takie samo. I nagle okazuje się, że jest ktoś, dzięki komu możesz odzyskać wspomnienia. Jednak by to się udało, musisz wycierpieć jeszcze wiele. Czy odkrycie prawdy, jest tego warte?

„Epidemia”, to kolejna część z serii „Program”. A raczej druga część jej sequela „Remedium”.

Quinlan McKee ma niezwykły dar, który wykorzystuje już od wczesnych lat dzieciństwa. Ratuje ludzkie życia, odgrywając role zmarłych nastolatków. Celem tego działania, jest pomoc w przejściu żałoby, rodzinom zmarłych dzieci. Czasem tylko to, może uchronić ich od załamania się i bądź może, samobójstwa.
Quinlan bardzo często nie jest sobą. Gra, ubierając peruki, maluje się i ubiera tak jak zmarły. Naśladuje go, aby jak najlepiej się do niego upodobnić. W tym celu ogląda filmy i zdjęcia z jego udziałem, dzięki temu staje się kimś innym. Kimś kto już nie żyje.

Jednak, udawanie kogoś innego, nie może się dobrze kończyć. Dziewczyna traci siebie. Sobowtórzy mają wiele zakazów, które mają im pomóc nie angażować się emocjonalnie w prowadzone sprawy. Jednak wszystko się komplikuje, gdy dziewczyna dowiaduje się, że samobójstwa, mogą występować w wyniku pewnej tajemniczej epidemii.

Odkrywa, że całe jej życie jest kłamstwem, nawet we własnym domu była sobowtórem. Nikomu nie może już zaufać, grozi jej ogromne niebezpieczeństwo! Nawet Deacon, jej najlepszy przyjaciel i miłość życia, kryje przed nią własne tajemnice.

Quinlan zaczyna szukać samej siebie, ale odkrywa przy okazji coś strasznego. Jest ona lekarstwem na epidemię samobójstw, która zbiera okrutne żniwo wśród nastolatków.

Każdy dzień staje się walką o utracone wspomnienia. Nie tylko jej.

Każdemu z nas, wydaje się że fajnie byłoby chociaż przez chwilę być kimś innym. Czasami, gdy stanie się coś strasznego, za wszelką cenę chcemy zapomnieć. Zamknąć się na otaczający nas ból, zamilknąć i nigdy więcej nie cierpieć.

Fabuła „Epidemii”, właśnie z tym mi się kojarzyła. Z zamykaniem się na ból. Ale co jeśli nie my o tym decydujemy?

Jak byśmy się czuli, gdyby okazało się, że nasza rodzina nie jest tak naprawdę naszą rodziną? Gdyby się okazało, że całe nasze życie, które pamiętamy, jest tylko kłamstwem, bujdą. Niby wspomnienia są prawdziwe, my jesteśmy prawdziwi. To skąd ta pustka? Skąd to uczucie, że czegoś nam brak?

Dla Quinlan stało się to prawdą. Największym koszmarem, który dręczył ją po nocach, łamiąc udręczone serce na pół. Kim tak naprawdę jest ta niezwykła dziewczyna?

Gwarantuję wam, że nie oderwiecie się od tej historii. Niby prosta, nie wnosząca nic nowego w świecie literatury, ale porusza serce. Nawet to najbardziej zatwardziałe. W tym tomie spotkamy się z bólem, cierpieniem, tęsknotą. Opowieść odgrywa się przed naszymi oczami.

Nie jest to zwykła książka dla młodzieży. Skrywa ona w sobie o wiele więcej niż możecie sobie wyobrazić. Bardzo często, czytając, odkładałam chwilę książkę, by zastanowić się nad słowami, które przekazała nam autorka. Może się wydawać, że taka opowieść, nie może przekazać  nam głębszych wartości, mimo iż porusza naprawdę głęboki problem, który bardzo często jest przez nas pomijany. Może….  Nie mogłam oderwać się od niej, choć bardzo tego chciałam. Bolało mnie obserwowanie cierpienia. Ale wiedziałam, że nie zdołam tak po prostu się oderwać.

Przykro mi, że musiałam się już rozstać z Quinlan. Tak bardzo chciałabym jej pomóc.

Nadeszła ta chwila. Ostania strona „Epidemii”. Uświadomiłam sobie wtedy jedną rzecz, ta opowieść na zawsze zostanie w moim sercu. Jest o wiele bardziej uczuciowa, niż z pozoru może się wydawać, wprawiła mnie w stan osłupienia, do granic możliwości przepełniała emocjami, które wylewały się na mnie ze stron
Ból. Czułam go cały czas. Piekący, szczypiący, ściskający za gardło. Wiele momentów przyprawiło mnie o bezdech. Czytałam jednak dalej, choć serce chciało na dłużej zatrzymać się przy danej chwili, danej stronie.  
Prawda jest taka, że o wiele bardziej podoba mi się opowieść o Quinlan. Jak dla mnie, „Plaga samobójców” i „Kuracja samobójów” mogłyby nie istnieć. Nie oznacza to oczywiście, że mi się one nie podobały. Były świetne.

Jednak gdy skończyłam „Epidemię” wiedziałam, że jest ona lepsza. Lepsza od prawdziwych części serii, nie będących sequelem. Zakochałam się w niej, a rozstanie było bolesne. Zupełnie inaczej było w przypadku historii o Sloane.

Jeśli jeszcze nie czytaliście, żadnej książki z serii „Program”, to nie zaczynajcie od „Plagi Samobójców”. Zacznijcie od „Remedium”. Szkoda, że ja nie mogę zacząć czytać całej serii od początku, zaczynając właśnie w ten sposób.


Jestem pewna, że obie historie na długo zapadną wam w pamięć i zostaną w waszych sercach. 

Pozdrawiam i życzę wspaniałych lektur, Marlena Marszałek

Na koniec zapraszam też do recenzji innych części serii "Program":


KURACJA SAMOBÓJCÓW (pojawi się na dniach)

REMEDIUM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.