Aż drżę z podniecenia, wprost nie mogąc się doczekać, aż podzielę się z wami swoimi przemyśleniami na temat książki, która za granicą zbiera same pochwały, a swoją premierę w Polsce będzie mieć 28 lutego. Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca, udało mi się ją zdobyć prawie dwa miesiące przed premierą i jak tylko dostałam ją w swoje lepkie łapki, to przyssałam się do niej, chcąc jak najszybciej ją przeczytać. Czy spełniła moje oczekiwania? Czy jest tak dobra, jak mówiono? Czy jest w ogóle warta waszego czasu i pieniędzy?
3 razy tak.
A niżej dowiecie się dlaczego.
Już nigdy nie zetrę kredy z dłoni.
W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.
Rok 1986. Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym angielskim miasteczku. Spędzają czas, jeżdżąc na rowerach i szukając wrażeń. Porozumiewają się kodem: rysowanymi kredą ludzikami. Pewnego dnia jeden tajemniczy znak prowadzi ich do ludzkich zwłok. Od tej chwili wszystko zmienia się w ich życiu.
Trzydzieści lat później Eddie i jego przyjaciele dostają listy z wiadomością napisaną tajemniczym kodem z dawnych lat. Uważają, że to żart do momentu, gdy jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Eddiego dociera, że jedyną drogą do ocalenia siebie przed podobnym losem jest próba zrozumienia, co tak naprawdę stało się przed laty.
Kredziarz to najlepszy rodzaj suspense’u, w którym teraźniejszość doskonale współgra z reminiscencją, każda postać jest wyraźnie zarysowana i interesująca, żadna z zagadek nie pozostawia w czytelniku niedosytu, a zwroty akcji zaskoczą nawet najbardziej doświadczonego czytelnika.
Jak tylko usłyszałam o tej książce, to wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Chciałam dowiedzieć się, co sprawiło, że jest o niej tak głośno. Co sprawiło, że poruszyła tak wiele osób i została hitem. Rzadko się zdarza, żeby debiut autora (autorką jest kobieta), był tak dobry, debiutantom bardzo ciężko jest się wybić spośród tysięcy. Ciężko jest też trafić, jeśli chodzi o swoją niszę. Ciężko jest teraz wymyślić coś, czego jeszcze nie było i sprawić, że czytelnik będzie chciał poznać kolejne twoje powieści. I dlatego też, jak pisała wcześniej, jak tylko wyciągnęłam "Kredziarza" z koperty, to pobiegłam do pokoju, wskoczyłam pod kołdrę i zaczęła czytać.
Nie od razu zapałałam miłością do tej powieści. Wciągnęła mnie już od pierwszych słów, to prawda, ale było w niej coś odpychającego. Przeczuwam, że to jedynie moja własna wyobraźnia. Rzadko czytam takie książki i dlatego czułam się na początku trochę niekomfortowo. Krew, morderstwa, dosyć podejrzane dzieciaki, dziwne sny głównego bohatera wprawiały mnie w lekkie skonfundowanie. Ale nie trwało to długo, z każdą kolejną stroną coraz bardziej zagłębiałam się w fabułę i nie mogłam się doczekać zakończenia i rozwiązania wszystkich tajemnic. Obserwowałam niezbyt rozgarnięte dzieciaki, później dorosłych, którzy wbrew pozorom wcale się nie zmienili, później znów dzieciaki i tak na zmianę.
Autorka opisuje wydarzenia sprzed 30 lat i czasy obecne, na zmianę, po jednym rozdziale. Często zdarzało się, że gdy kończyłam rozdział z roku 1986 i miałam ogromną ochotę ominąć rozdział 2016 i dowiedzieć się co było dalej w 86. Ale nie omijałam i taką samą sytuację miałam z rozdziałem 30 lat później. A to idealnie świadczy o tym, że nic tutaj nie jest przypadkowe, wszystko jest ze sobą perfekcyjnie połączone. C. J nie skupiła się wyłącznie na samym głównym wątku. Pokazała również relacje chłopców i "normalne" codzienne dni z ich życia, dzięki czemu są o wiele bardziej realni, o wiele bardziej prawdziwi, można ich dotknąć, poznać ich charaktery, uczucia, zrozumieć co nimi kierowało w danych momentach. Jest to naprawdę ogromnym plusem, bo dzięki temu mamy wrażenie, że to wszystko jest zapisem realnych wydarzeń! Uwielbiam takie książki, w których w pewnym momencie czytelnik już sam nie wie, czy to tylko fikcja, czy zapis prawdziwych zdarzeń. I też takie, w których nie wie, w co ma wierzyć i kto tak naprawdę zawinił.
C. J jest subtelna. W jej książce krew nie leje się strumieniami, a czytelnik nie trzęsie się ze strachu przez cały czas. Wszystko jest delikatne subtelne, przychodzi z niezwykłą łatwością i prostotą. Każdy element jest przemyślany i choć na początku może się wydawać, że został tam wrzucony jako zapychacz, to jest wręcz przeciwnie. Jednak, nie myślcie sobie, że "Kredziarz" jest nudny. Nic bardziej mylnego. Akcja nie pędzi, ale również się nie ślimaczy. Jej prędkość moim zdaniem jest idealna, a stopniowanie napięcia bardzo dobrze przemyślane. Nawet przez chwilę nie miałam wrażenia, że coś tu jest nie tak. I do tego, moja czujność została uśpiona, tak bardzo się zaczytałam, że pominęłam wiele istotnych faktów (które później nadrobiłam) i miałam ogromną frajdę, gdy w końcu połączyłam prolog i ostatni rozdział. I dopiero wtedy całe napięcie wybuchło, a mi zrobiło się niedobrze.
Wiem, że brzmi to źle. Ale to jest ogromny komplement, uwierzcie mi. Nawet tylko dla tego jednego uczucia było warto przeczytać tę książkę. Ale plusów jest o wiele więcej, nie tylko zakończenie. Mogłabym pisać o nich godzinami, bo "Kredziarzem" jestem bezgranicznie zachwycona i już mam w planach ponowne przeczytanie go za jakiś czas, by wyłapać wszystko co mogłam pominąć za pierwszym razem. A jako, że czyta się niesamowicie szybko i naprawdę ciężko się oderwać, to nie żal mi czasu. Bardzo rzadko czytam książki więcej niż raz. A tutaj po prostu muszę zrobić wyjątek. Cieszę się, że to cudo zdobi moją półkę, nie dosyć że treść jest po prostu perfekcyjna, boska, świetna itd, to do tego jeszcze ta świetna okładka i grzbiet w którym się po prostu zakochałam. Póki co, uznaję tę książkę za najpiękniejszą wśród wszystkich które mam. I jak na razie, jest to najlepsza książka w tym roku. I coś czuję, że jeszcze długo tak pozostanie.
No cóż, mogę podsumować to jedynie tak. Dzieci również mają swoje sekrety. I to takie, które nawet dorosłej osobie mogą zmrozić krew w żyłach, tak jak sekret Eddiego zmroził moją. Ta książka pozostawiła mnie z dziwnym uczuciem niepokoju i ogromnym zadowoleniem. Nie podejrzewałam o to chłopca, chociaż autorka nie skąpiła wskazówek. To, co odkryłam na końcu powieści, nawet przez sekundę nie przyszło mi wcześniej do głowy. Byłam zniesmaczona, czułam się naprawdę dziwnie. Nie miałam pojęcia co myśleć i gapiłam się tylko na białe kredowe ludziki na grzbiecie i zastanawiałam się nad wieloma nierozwiązanymi sprawami (niby zostały rozwiązane, ale jeśli spojrzeć na to wszystko już po skończeniu powieści, to nagle to spojrzenie jest inne). Wszystko się wyjaśniło, jednak największa tajemnica. No cóż, chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Jak przeczytacie to zrozumiecie. Ostatnie kilka stron całkowici to zmieniło, zaczęłam postrzegać ją w ogóle inny sposób i nie ukrywam, przeraziłam się. W jednej chwili brakło mi tchu, a kredowe ludziki rozpoczęły pełen radości taniec.
Ta książka jest po prostu genialna. Pozostawia po sobie ślad kredy, który za cholerę nie chce zejść. Jest w niej coś takiego, co po prostu nie pozwala szybko o niej zapomnieć. Styl autorki jest naprawdę dobry, w szczególności jak na to, że jest to debiut! Przeczytałam trochę debiutów w swoim życiu i żaden nie był tak dobry, jak "Kredziarz". Pomysł na fabułę jest prosty, ale jednocześnie wyjątkowy. Nie brakuje akcji, mroku, tajemnicy. I nawet jeśli chciałabym przytoczyć wam jakieś wady, to po prostu ich nie widzę. No może oprócz momentami zbyt długi opisów, jednak mi to kompletnie nie przeszkadzało. Konieczne musicie zrobić miejsce dla "Kredziarza" na waszej półce. Dajcie mi później znać jak się wam podobało. Ja jestem zachwycona, co pisałam już chyba ze 4 razy.
Jeżeli szukacie czegoś niekonwencjonalnego, co ma w sobie to "coś", to "Kredziarz" będzie doskonałym wyborem. Łatwo o nim nie zapomnicie ;) Zapomniałam jeszcze dodać, że na początku, książka ta bardzo przypominała mi "To" Stephena Kinga, ale to tylko na początku. Później to wrażenie znikło. Obie książki można do siebie porównać, ale nie powinno się tego robić, bo obie są naprawdę dobre.
Perła wśród kryminałów. Nic dodać, nic ująć.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca, za możliwość przeczytania tej powieści.
Pozdrawiam was kochanie serdecznie i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek
C. J jest subtelna. W jej książce krew nie leje się strumieniami, a czytelnik nie trzęsie się ze strachu przez cały czas. Wszystko jest delikatne subtelne, przychodzi z niezwykłą łatwością i prostotą. Każdy element jest przemyślany i choć na początku może się wydawać, że został tam wrzucony jako zapychacz, to jest wręcz przeciwnie. Jednak, nie myślcie sobie, że "Kredziarz" jest nudny. Nic bardziej mylnego. Akcja nie pędzi, ale również się nie ślimaczy. Jej prędkość moim zdaniem jest idealna, a stopniowanie napięcia bardzo dobrze przemyślane. Nawet przez chwilę nie miałam wrażenia, że coś tu jest nie tak. I do tego, moja czujność została uśpiona, tak bardzo się zaczytałam, że pominęłam wiele istotnych faktów (które później nadrobiłam) i miałam ogromną frajdę, gdy w końcu połączyłam prolog i ostatni rozdział. I dopiero wtedy całe napięcie wybuchło, a mi zrobiło się niedobrze.
Wiem, że brzmi to źle. Ale to jest ogromny komplement, uwierzcie mi. Nawet tylko dla tego jednego uczucia było warto przeczytać tę książkę. Ale plusów jest o wiele więcej, nie tylko zakończenie. Mogłabym pisać o nich godzinami, bo "Kredziarzem" jestem bezgranicznie zachwycona i już mam w planach ponowne przeczytanie go za jakiś czas, by wyłapać wszystko co mogłam pominąć za pierwszym razem. A jako, że czyta się niesamowicie szybko i naprawdę ciężko się oderwać, to nie żal mi czasu. Bardzo rzadko czytam książki więcej niż raz. A tutaj po prostu muszę zrobić wyjątek. Cieszę się, że to cudo zdobi moją półkę, nie dosyć że treść jest po prostu perfekcyjna, boska, świetna itd, to do tego jeszcze ta świetna okładka i grzbiet w którym się po prostu zakochałam. Póki co, uznaję tę książkę za najpiękniejszą wśród wszystkich które mam. I jak na razie, jest to najlepsza książka w tym roku. I coś czuję, że jeszcze długo tak pozostanie.
No cóż, mogę podsumować to jedynie tak. Dzieci również mają swoje sekrety. I to takie, które nawet dorosłej osobie mogą zmrozić krew w żyłach, tak jak sekret Eddiego zmroził moją. Ta książka pozostawiła mnie z dziwnym uczuciem niepokoju i ogromnym zadowoleniem. Nie podejrzewałam o to chłopca, chociaż autorka nie skąpiła wskazówek. To, co odkryłam na końcu powieści, nawet przez sekundę nie przyszło mi wcześniej do głowy. Byłam zniesmaczona, czułam się naprawdę dziwnie. Nie miałam pojęcia co myśleć i gapiłam się tylko na białe kredowe ludziki na grzbiecie i zastanawiałam się nad wieloma nierozwiązanymi sprawami (niby zostały rozwiązane, ale jeśli spojrzeć na to wszystko już po skończeniu powieści, to nagle to spojrzenie jest inne). Wszystko się wyjaśniło, jednak największa tajemnica. No cóż, chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Jak przeczytacie to zrozumiecie. Ostatnie kilka stron całkowici to zmieniło, zaczęłam postrzegać ją w ogóle inny sposób i nie ukrywam, przeraziłam się. W jednej chwili brakło mi tchu, a kredowe ludziki rozpoczęły pełen radości taniec.
Ta książka jest po prostu genialna. Pozostawia po sobie ślad kredy, który za cholerę nie chce zejść. Jest w niej coś takiego, co po prostu nie pozwala szybko o niej zapomnieć. Styl autorki jest naprawdę dobry, w szczególności jak na to, że jest to debiut! Przeczytałam trochę debiutów w swoim życiu i żaden nie był tak dobry, jak "Kredziarz". Pomysł na fabułę jest prosty, ale jednocześnie wyjątkowy. Nie brakuje akcji, mroku, tajemnicy. I nawet jeśli chciałabym przytoczyć wam jakieś wady, to po prostu ich nie widzę. No może oprócz momentami zbyt długi opisów, jednak mi to kompletnie nie przeszkadzało. Konieczne musicie zrobić miejsce dla "Kredziarza" na waszej półce. Dajcie mi później znać jak się wam podobało. Ja jestem zachwycona, co pisałam już chyba ze 4 razy.
Jeżeli szukacie czegoś niekonwencjonalnego, co ma w sobie to "coś", to "Kredziarz" będzie doskonałym wyborem. Łatwo o nim nie zapomnicie ;) Zapomniałam jeszcze dodać, że na początku, książka ta bardzo przypominała mi "To" Stephena Kinga, ale to tylko na początku. Później to wrażenie znikło. Obie książki można do siebie porównać, ale nie powinno się tego robić, bo obie są naprawdę dobre.
Perła wśród kryminałów. Nic dodać, nic ująć.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca, za możliwość przeczytania tej powieści.
Pozdrawiam was kochanie serdecznie i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek
Coś czuję, że ja nie jestem fanem tego czegoś. Nie bardzo mi się to podoba i nie czułabym się dobrze, czytając taką powieść.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Czytałam "Kredziarza" i moja recenzja też jest na blogu, więc zapraszam :D
OdpowiedzUsuńOgólnie to zgadzam się z Tobą we wszystkim! Ta książka jest cudowna, chociaż ja musiałam się przyczepić do jednej rzeczy - podobieństwa do "To" Stephena Kinga i powielania stereotypów :) Na szczęście to są małe minusiki i również uważam tę powieść za wyjątkowo udany debiut :) Nie mogę się doczekać kolejnej książki tej autorki ^^
Pozdrawiam! ;* Dolina Książek
Taką perełkę muszę przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się intrygująca pośród zalewu kryminałów na rynku. Obecnie naprawdę jest trudno znaleźć coś oryginalnego a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z mowmikate
Oczywiście internet uwielbia psuć człowiekowi życie i trzeba komentarz pisać drugi raz, ale nic.
OdpowiedzUsuńPowiem to, co powiedziałam w pierwszej wersji. Kupiłaś mnie tą recenzją i jestem pewna, że chcę tą książkę przeczytać, ale najpierw trzeba się wygrzebać ze stosiku hańby, jak to się czule mówi. Mam nadzieję, że będę mogła podzielić Twoją opinię i uczucia, jakie książka w Tobie wywołała.
Pozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com
Narobiłaś mi ochoty na tę książkę :D Już wiem, że mi się spodoba! :D
OdpowiedzUsuńSprawiłaś, że jeszcze bardziej chcę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
lottie-inthelandof-books.blogspot.com
Odkąd tylko o niej usłyszałam, mam wielką ochotę ją przeczytać. Mam nadzieję, że mi się to uda w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś tą książką, będę musiała koniecznie ją kupić. Już kilka razy przewinęła mi się a instagramie, ale po raz pierwszy mam okazję czytać jej recenzję, czuję , że to moje klimaty!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, bookinoman.blogspot.com