26.1.18

Najlepsza książka 2017? 67. "Listy do utraconej" - Brigid Kemmerer


Dziś przychodzę do was z recenzją książki, którą przeczytałam już naprawdę dawno temu. Pewnie miną już ze dwa miesiące. Aż mi głupio, bo przecież zobowiązałam się do recenzji i tak długo zwlekałam. Jednak po prostu nie mogłam, siadałam do niej wiele razy i po prostu w chwili gdy zbliżałam palce do klawiatury, odkrywałam, że w mojej głowie jest ogromna pustka i po prostu nie mogłam nic wymyślić! Po jej przeczytaniu kłębiło się we mnie miliony emocji, a jednak nie potrafiłam ich wam przelać. Sama nie wiem dlaczego, skąd to się wzięło. Bardzo chciałam po prostu usiąść i podzielić się z wami swoją opinią. Ale nie mogłam. 

Jednak stwierdziłam, że tak nie może być, nawet jeśli będę się męczyć, to opowiem wam w końcu o tej książce, bo jeśli jeszcze jej nie znacie, to koniecznie musicie to zmienić! To jest jedna z tych książek, które poruszają nie tylko umysł ale też i serce. I to nawet nie wiecie jak mocno. 

Już nie raz pisałam wam, że są takie książki, po których zakończeniu chcemy podzielić się nimi z każdym napotkanym człowiekiem, wykrzyczeć naszą miłość do nich itd. Ale są też takie, które chcemy zatrzymać dla siebie, nie mówić nikomu że je przeczytaliśmy, nikogo do niej nie zachęcać. A dlaczego? Bo czujemy się z nią bardzo związani. Aż za bardzo. I możemy jedynie szeptać przez łzy, tuląc ją do piersi. A może tylko ja tak to odbieram? 



Pozwólcie, że nieśmiało szepnę wam do uszka kilka słów. 

Będziecie zachwyceni tą książką. A mówię oczywiście o "Listach do utraconej" Brigid Kemmerer.

Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…

Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declanem rodzi się nić porozumienia.

Nie ukrywam, że na początku (mimo naprawdę zachęcającego i ciekawego opisu) jak patrzyłam na "Listy do utraconej" to nie spodziewałam się zbyt wiele. Może i słyszałam wiele pochwał, ale nie do końca mnie one przekonywały. Czasami tak mamy, że im więcej pochwał słyszymy, tym bardziej sceptycznie podchodzimy do danej rzeczy. Tak też się stało w moim przypadku. Wyszło jednak na to, że bardzo się pomyliłam, taka już człowiecza natura i nic z tym nie zrobimy. Na początku wydawało mi się, że to zwykła młodzieżówka, takie było moje pierwsze wrażenie. Przyznaję się, że zanim po nią sięgnęłam, to minęło trochę czasu, jednak dzięki recenzji na kanale Miasto Książek, zdecydowałam się w końcu ją przeczytać. Dziewczyna, która prowadzi ten kanał, opowiadała o tej książce z tak ogromnym przejęciem i entuzjazmem, że jeszcze tego samego dnia zabrałam się za tę książkę. I tak się wciągnęłam, że w tym samym dniu ją skończyłam. Ponad 400 stron w jeden dzień. Nie potrafiłam oderwać się od niej, po prostu z całego serca pragnęłam zrozumieć, czułam palącą potrzebę poznania zakończenia. To było tak mocne, że oderwanie się od tej książki stało się dla mnie niemożliwe.

Tematyka tej książki jest bolesna, o czym dowiadujemy się już w chwili gdy przeczytamy jej opis. Każde dziecko potrzebuje rodziców, nawet jeżeli w okresie buntu myśli całkowicie inaczej. Nastolatkom bardzo często zdarza się kłócić z rodzicami, wyzywać ich od najgorszych i kompletnie nie słuchać tego, co rodzice do nich mówią. Nastolatkom wydaje się, że wszystko wiedzą najlepiej, są uparci i zapatrzeni w siebie. Oczywiście nie wszyscy, ale większość. U mnie było tak samo. Z moją mamą potrafiłam się nieraz pokłócić kilka razy dziennie, a słowa które w złości wydostawały się z moich ust, bardzo mocno ją raniły. I mimo, że między nami nie jest idealnie, to nie wyobrażam sobie życia bez niej, bo mimo tego, łączy nas więź, której nie powinno się przerywać. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło jej nie być, na samą myśl o tym, coś ściska mnie w żołądku, a umysł ogarnia panika. Nie ważne ile razy się pokłócimy. Jest moją matką i choć tego nie okazuję, to kocham ją z całego serca. Powinniśmy częściej mówić rodzicom, że ich kochamy, bo nie wiemy czy jutro na pewno nadjedzie. Życie jest nieprzewidywalne, więc powinniśmy żyć tak, jakby to był nasz ostatni dzień.


Jednak, to wszystko uświadomiła mi właśnie ta książka. Oglądanie cierpienia Juliet, było ogromną katorgą dla serca i duszy. Bardzo mnie to bolało, jednak nie potrafiłam się oderwać. Szukałam tej odrobiny nadziei, odrobiny szczęścia. Czy ją znalazłam? Ciężko powiedzieć. 

Nie będę wiele pisać o tej książce, bo powinniście się sami przekonać jak cudowna ona jest. To jest jedna z tych powieści, które łamią serce wiele razy i na bardzo długo zostają w pamięci. Nie sposób przejść obok niej obojętnie, poruszy ona każdego tego jestem pewna. Nie jest to typowa młodzieżówka, jej głębia momentami mnie przerażała, w szczególności gdy wyjaśniła się jedna z tajemnic. Gdy dowiedziałam się jaka była prawda, to miałam ochotę rzucić tą książką i zamordować (ha, ha) pewną osobę, za to, że zachowała się w taki sposób. Oczywiście rozumiałam to, ale nie sprawiło to, że cierpiałam mniej. A obserwowanie cierpienia głównej bohaterki, gdy to odkryła... To było straszne.


Książkę czyta się niesamowicie szybko, dzięki dużej czcionce i niezwykle wciągającej fabule. Wprost nie sposób się oderwać. Ja całość przeczytałam praktycznie na jednym tchu, powstrzymując napływające do oczu łzy. Bardzo polubiłam głównych bohaterów i naprawdę bardzo żałowałam, że te 400 stron tak szybko przeleciało. Była to chyba jedna z najlepszych książek 2017 roku i coś mi się zdaje, że jeszcze do niej powrócę, bo jest tego warta. Nie potrafię o niej zapomnieć i wciąż krąży mi po głowie. Bardzo podoba mi się jej forma, ta lekkość stylu autorki, dzięki czemu tak trudny temat czyta się naprawdę bardzo przyjemnie! Mogę wam polecić tę powieść z czystym serduchem, jeśli lubicie takie powieści, to będziecie zachwyceni! 

Dziękuję, że wysłuchaliście mojego szeptu, życzę wam wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek

24.1.18

Książkowe premiery styczeń 2018 - Dla każdego, coś fajnego!



Nie myślcie sobie, że zapomniałam o książkowych premierach. Wręcz przeciwnie! Cały czas o nich myślałam, ale na początku miesiąca ciężko było mi je znaleźć. Więc, stwierdziłam, że poczekam jeszcze chwilę i nagle bum! Uwierzcie mi, styczeń obfituje w mnóstwo świetnych książek i nie potrafiłam wybrać 10, chociaż bardzo się starałam. Na początku było ich 60 (tych wstępnie przeze mnie wybranych), potem 40, 20 i zakończyło się, o ile się nie mylę na 14. Nie potrafię odrzucić tych czterech, bo są po prostu genialne! 

Mam nadzieję, że znajdziecie tutaj coś dla siebie. Są tutaj pozycje z praktycznie każdego gatunku, więc raczej nie będziecie mieć z tym problemu. Także, bez zbędnego gadania, przechodzimy do sedna :) 

Ps. tworzę tego posta już drugi raz, bo za pierwszym razem blogger mi go usunął, także super. Ale nie szkodzi! 


"Moon Journal" Sandra Sitron | Data premiery: 10 styczeń | Wydawnictwo: Między Słowami | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 192


Twój osobisty przewodnik, który pozwoli ci odnaleźć harmonię z naturą i wewnętrzną równowagę. Dzięki "Moon Journal" złapiesz swój rytm – zdrowia, miłości i kariery.

Oślepieni blaskiem ekranów smartfonów zapomnieliśmy o naturalnym rytmie życia, który wyznaczają cykle faz Księżyca i gwiazdy. "Moon Journal" pomoże ci do niego powrócić i właściwie nastawić twój zegar biologiczny.

"Moon Journal" powie ci, który wieczór będzie najlepszy na randkę, kiedy warto porozmawiać z szefem o podwyżce i kiedy… po prostu odpuścić. Nie tylko pokaże, jak działa zegar życia regulowany przez fazy Księżyca, ale i praktycznie doradzi, jak wykorzystać jego wskazania, aby odnaleźć szczęście i wejść na drogę osobistego rozwoju.




"13 minut" Sarah Pinbordugh | Data premiery: 16 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 424


Byłam martwa przez 13 minut… teraz chcę wiedzieć, dlaczego.

Nie pamiętam, jak trafiłam do lodowatej rzeki, ale wiem jedno: to nie był wypadek.
Podobno przyjaciół trzeba mieć blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej, ale czasem trudno ich rozróżnić. Moje przyjaciółki mnie kochają. Wiem to.
Co nie znaczy, że nie chciały mnie zabić.

"13 minut" to wciągający kryminał o ludzkich tajemnicach, lękach, manipulacji i potędze prawdy.

Podważa to wszystko, co myślimy o swoich relacjach z innymi i budzi wątpliwości, czy naprawdę znamy naszych bliskich…





"Nieodnaleziona" Remigiusz Mróz | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39, 90 zł | Liczba stron: 400 


Gdybym oświadczył jej się chwilę wcześniej, nigdy by do tego nie doszło. Nie napadnięto by nas, ja nie trafiłbym do szpitala, a ona nie zniknęłaby na zawsze z mojego życia.

Dziesięć lat po zaginięciu narzeczonej, Damian Werner jest pewien, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Pewnego dnia trafia jednak niespodziewanie na ślad ukochanej – ktoś zamieszcza jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając dziewczyny.

Werner jest gotów przyjąć, że to przypadkowe podobieństwo, spotter wgrywa jednak drugie zdjęcie. Zdjęcie, które zrobił jej sam Werner na kilka dni przed zaginięciem – i którego nikomu od tamtej pory nie pokazał.

Kto szuka dziewczyny? I czy to naprawdę ona pojawiła się po dziesięciu latach? Damian znał swoją narzeczoną od dziecka, spędzali ze sobą każdą chwilę. Szukając odpowiedzi na kolejne pytania, odkrywa jednak, że nie wiedział o niej wszystkiego...



"Jesteś moja" Helen Klein Ross | Data premiery: 11 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka | Cena: 38 zł | Liczba stron: 368

Lucy Wakefield jest wykształconą, dobrze zarabiającą młodą kobietą, która w akcie desperacji robi coś szokującego: zabiera niemowlę pozostawione w wózku na zakupy i wychowuje dziewczynkę jako swoje dziecko. Udaje jej się zachować tajemnicę przez ponad dwadzieścia lat – przed córką, Mią, krewnymi, współpracownikami i przyjaciółmi. Jej sekret zmienia życie wielu ludzi i wystawia na próbę nasze rozumienie istoty macierzyństwa.

"Jesteś moja" to przejmująca opowieść, przedstawiona z perspektywy Lucy, Mii, a także biologicznej matki dziewczynki i innych, blisko związanych z nimi osób. To opowieść o nadziei i utracie, o jednej, nieodwracalnej decyzji, która zrujnowała życie szczęśliwej rodziny.






"Grzesznica" Petra Hammesfahr | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf


"Woda była chłodna i rześka. Cora zanurkowała, a gdy toń zamknęła się nad jej głową, przeszedł ją przyjemny dreszcz.

Podobno utopił się tu kiedyś jakiś mężczyzna, jego ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiedziała, czy to prawda. Jeśli tak, to mężczyzna nadal musiał leżeć na dnie. Mogłaby z nim zamieszkać wśród ryb i wodorostów. W tym wodnym świecie z pewnością było pięknie, nie istniały melodie ani czarne sny. Tylko lekki szmer, tylko uderzenia własnego serca, tylko szum krwi w uszach."

Chwilę później Cora zabija nieznajomego opalającego się na piaszczystej plaży. Zwyczajna, niepozorna kobieta, spełniona żona i matka zostaje uznana za niepoczytalną. Czy prawda jest tak banalnie prosta? Czy szaleństwo popchnęło Corę do zbrodni? A może prawda jest zupełnie inna. Kłamstwa czają się na każdym kroku.




"Cinder i Ella" Oram Kelly | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Dolnośląskie | Cena: 33 zł | Liczba stron: 344


Czy historia niczym z baśni o Kopciuszku może się wydarzyć w XXI wieku? Czy historia niczym z baśni o Kopciuszku może się wydarzyć tu i teraz? 

Ponadczasowa opowieść o Kopciuszku w nowoczesnym wydaniu. Piękna współczesna opowieść, która Cię wzruszy i rozbawi do łez. Najlepsza opowieść o Kopciuszku, z jaką się spotkaliście.

Niespełna rok temu osiemnastoletnia Ella uległa tragicznemu wypadkowi, w którym zginęła jej mama, a ona sama odniosła bardzo poważne obrażenia. Powrót do zdrowia jest trudny, dlatego dziewczyna trafia pod opiekę dawno niewidzianego ojca i jego nowej rodziny… na drugim końcu kraju! [za którą szczerze nie przepada!] Teraz Ella musi musi przekonać innych, że potrafi żyć samodzielnie…. i po dłuższej przerwie ponownie nawiązuje kontakt z kimś, kto jako jedyny jest gotów jej pomóc… I bardzo wiele dla niej znaczy… Anonimowy przyjaciel poznany na blogu. Cinder.



"Alabama Summer. Tom 1. Moje miejsce na ziemi" J. Daniels  | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Edipresse Książki | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 320


Gdy Mia Corelli wraca na lato do Alabamy, żeby spędzić je z Tessą, najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, jedyną rzeczą, jakiej się obawia, jest spotkanie z bratem przyjaciółki, Benjaminem Kelly, największym dupkiem we wszechświecie. Mia nienawidzi go z całego serca i nie chce go już więcej oglądać. Przed wyjazdem postanawia oddać dziewictwo pierwszemu lepszemu mężczyźnie i przez przypadek, zupełnie nieświadomie, oddaje je właśnie Benjaminowi. 

Ben nie może zapomnieć o dziewczynie, z którą spędził noc, i jest przekonany, że już nigdy jej nie spotka - aż do następnego popołudnia, gdy widzi ją na leżaku, opalającą się z jego siostrą. Mia chce go nienawidzić, chociaż nie potrafi o nim zapomnieć. Ben chce udowodnić, że nie jest już tym samym okrutnym chłopakiem sprzed kilku lat. 

Co się stanie, gdy osoba, o której istnieniu chce się zapomnieć, staje się osobą, bez której nie można żyć?



"Troje na huśtawce" Natasza Socha | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Edipresse Książki  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 300


Koralia ma czterdzieści dwa lata i czterdzieści dwa powody, by zmienić swoje życie. Oraz jeden dodatkowy, który wywraca jej świat do góry nogami. Tytus jest osiemnaście lat młodszy. Kiedy ona zdawała maturę, on własnie się rodził. I jeszcze jedno – jest synem jej najlepszej przyjaciółki. Co w życiu jest ważniejsze? Przyjaźń czy miłość? Czy naprawdę trzeba wybierać? „Troje na huśtawce” to współczesny romans obyczajowy, spisany w formie pamiętnika, opowiedziany z dystansem, ironią i dużą dawką emocji.

Jeśli przyjmiemy, że życie jest windą, która zatrzymuje się na każdym piętrze, a potem jedzie dalej, to wszystko można sobie bardzo prosto wytłumaczyć. Piętro z napisem małżeństwo zostało przeze mnie opuszczone, a ja znowu przesuwam się w górę.

Obecnie wysiadłam na poziomie „romans z młodszym”.



"Silence" Natasha Preston | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Feeria Young | Cena: 37,90 zł | Liczba stron: 360


Czy wyobrażasz sobie, że nie mówisz od jedenastu lat tylko dlatego, że sama tak zadecydowałaś?

Czy wyobrażasz sobie, że w tym samym czasie dorastasz, chodzisz do szkoły, poznajesz osoby, na których Ci zależy, a jednak ciągle milczysz?

Oakley nie mówi: boję się, boli mnie, nie chcę, kocham cię, mamo ani tato. Ani jednego słowa. Lekarze załamują ręce i nikt nie wie, dlaczego nagle zamilkła.

Tylko ona wie, co sprawiło, że cena, jaką płaci za bycie dziwadłem jest i tak niższa niż cena za powiedzenie prawdy, w którą i tak nikt nie uwierzy. Przez te wszystkie lata myśli, że tylko cisza może ją ochronić. Nawet miłość i wsparcie Cole’a nie wystarczają, by wyciągnąć ją z tego kokonu. Aż do pewnego dnia…



"Pocałunek stali" Jeffery Deaver  | Data premiery: 23 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka | Cena: 42 zł | Liczba stron: 552


Kiedy w centrum handlowym na Brooklynie detektyw Amelia Sachs próbuje zatrzymać podejrzanego o zabójstwo, dochodzi do tragicznego wypadku: do układu napędowego schodów ruchomych wpada mężczyzna. 

Gdy Sachs rzuca się na pomoc, podejrzany ucieka. W sprawę angażuje się życiowy partner Sachs, Lincoln Rhyme, ekspert kryminalistyki, który niedawno zakończył współpracę z nowojorską policją. Wkrótce oboje przekonują się, że wypadek był dziełem przestępcy – pierwszym z serii okrutnych ataków. Przebiegły morderca zmienia urządzenia i przedmioty codziennego użytku w śmiertelnie niebezpieczną broń. Wysadza zdalnie kuchenkę mikrofalową. Wywołuje palnikiem gazowym pożar mieszkania. Potrafi też doprowadzić do wielkiej kraksy na Manhattanie. Zespół Rhyme’a rozpoczyna wyścig z czasem, by wytropić sprawcę, zanim ten znów zabije.



"Milczące dziecko" Sarah A. Denzil  | Data premiery: 17 styczeń | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 400


Latem 2006 roku Emma Price bezsilnie patrzyła, jak z rzeki wyłowiono czerwoną kurtkę jej sześcioletniego syna, Aidena. Ciała nie odnaleziono. Dopiero dziesięć lat później Emma odkryła, że na powrót może cieszyć się życiem. Wyszła za mąż, oczekuje drugiego dziecka i poczuła, że znowu ma kontrolę nad swoim życiem. 

I wtedy wraca do niej Aiden. 

Chłopak nie jest w stanie mówić, ale jego ciało opowiada historię zaginięcia. Liczne rany i złamania rzucają nieco światła na koszmar, przez który przeszedł. Okazuje się również, że Aiden wcale nie wpadł do wody. Aiden został porwany. Emma usiłuje porozumieć się z nastolatkiem i odkryć tożsamość sprawcy bestialskich czynów. Ale kto w ich małej wiosce mógł dopuścić się tak straszliwej zbrodni? Tylko jej syn zna całą prawdę. Jednak jak opowiedzieć o niewyobrażalnym?




"Ogród Zuzanny" Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: W.A.B | Cena: 36,99 zł | Liczba stron: 400 


Urzekająca opowieść o uczuciach przekazywanych za pomocą sekretnego języka kwiatów Zuzanna i Adam poznali i pokochali się na studiach, jednak nie dane było im być razem. Adam wyjechał na studia za granicę, po jakimś czasie ożenił się i przejął zarząd nad majątkiem teściów. Zuzanna zaś rzuciła studia, krótko była mężatką, a od lat samotnie wychowuje dziecko. Jednak los jest przewrotny i – po trzynastu latach – spotykają się na nowo. Adam zamawia projekt ogrodu, którym zajmować się ma właśnie Zuzanna. Kobieta postanawia przekazać mu wiadomość ukrytą w roślinach. W końcu nie od dziś fascynuje ją wiktoriański język kwiatów, często „pisze“ w ten sposób wiadomości do swoich bliskich. Czy Adam zdoła zrozumieć ukryte przesłanie? 

Ogród Zuzanny to powieść o szczególnej atmosferze, z wyrazistymi, interesującymi bohaterami (także tymi drugoplanowymi, na dwóch czy czterech… łapach), pełna ciepła i humoru. Pierwszy tom cyklu.



"Okrutna pieśń" Victoria Schwab | Data premiery: 17 styczeń | Wydawnictwo: Czwarta Strona | Cena: 39, 90 zł | Liczba stron: 432
 

Pierwszy tom bestsellerowej amerykańskiej serii „Świat Verity”. Autorka głośnych „Odcieni magii” powraca w wielkim stylu!

Kate Harker i August Flynn są następcami przywódców podzielonego miasta – miasta, gdzie z przemocy zaczęły rodzić się prawdziwe potwory. Kate chciałaby dorównywać bezwzględnością ojcu, który pozwala potworom wałęsać się po ulicach, a ludziom każe płacić za ochronę. August chciałby być człowiekiem, mieć dobre serce i odgrywać większą rolę w obronie niewinnych przed potworami – niestety sam jest jednym z nich. Może ukraść duszę, wygrywając pieśń na swoich skrzypcach. Jednak Kate odkrywa jego tajemnicę…

„Okrutna pieśń” wciągnie cię w świat pełen tajemnic i niepokojący wir postapokaliptycznej walki o przetrwanie. W mrocznym urban fantasy dwoje młodych ludzi musi wybrać, czy chcą zostać dobrymi czy złymi bohaterami – przyjaciółmi czy wrogami. A stawką jest przyszłość ich rodzinnego miasta.




"Ktoś mnie obserwuje" A. V. Geiger | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Jaguar | Cena: 37, 90 zł | Liczba stron: 384


Trzymający w napięciu thriller.

Tessa, która czuje nieodparty strach przed wychodzeniem z domu, kontaktuje się ze światem przez Internet. W pewnym momencie dziewczyna wpada w najbardziej oczywistą pułapkę: nawet przez chwilę nie zastanawia się, kto faktycznie odpowiada na jej posty… A osoba po drugiej stronie okazuje się naprawdę groźna.











I to by było na tyle! Co sądzicie? Znaleźliście coś dla siebie? Ja tak i nie mogę się doczekać aż dorwę się tych cudeniek! Koniecznie napiszcie, które książki wpadły wam w oko i dlaczego akurat te ;) Chętnie poczytam komentarze i popiszę z wami :D

Pozdrawiam cieplutko!
Marlena Marszałek

19.1.18

[Recenzja Przedpremierowa] 66. "Kredziarz" C. J. Tudor - Musicie to przeczytać!



Aż drżę z podniecenia, wprost nie mogąc się doczekać, aż podzielę się z wami swoimi przemyśleniami na temat książki, która za granicą zbiera same pochwały, a swoją premierę w Polsce będzie mieć 28 lutego. Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca, udało mi się ją zdobyć prawie dwa miesiące przed premierą i jak tylko dostałam ją w swoje lepkie łapki, to przyssałam się do niej, chcąc jak najszybciej ją przeczytać. Czy spełniła moje oczekiwania? Czy jest tak dobra, jak mówiono? Czy jest w ogóle warta waszego czasu i pieniędzy? 

3 razy tak. 

A niżej dowiecie się dlaczego.

Już nigdy nie zetrę kredy z dłoni.


W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.

Rok 1986. Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym angielskim miasteczku. Spędzają czas, jeżdżąc na rowerach i szukając wrażeń. Porozumiewają się kodem: rysowanymi kredą ludzikami. Pewnego dnia jeden tajemniczy znak prowadzi ich do ludzkich zwłok. Od tej chwili wszystko zmienia się w ich życiu.

Trzydzieści lat później Eddie i jego przyjaciele dostają listy z wiadomością napisaną tajemniczym kodem z dawnych lat. Uważają, że to żart do momentu, gdy jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Eddiego dociera, że jedyną drogą do ocalenia siebie przed podobnym losem jest próba zrozumienia, co tak naprawdę stało się przed laty.
Kredziarz to najlepszy rodzaj suspense’u, w którym teraźniejszość doskonale współgra z reminiscencją, każda postać jest wyraźnie zarysowana i interesująca, żadna z zagadek nie pozostawia w czytelniku niedosytu, a zwroty akcji zaskoczą nawet najbardziej doświadczonego czytelnika. 

Jak tylko usłyszałam o tej książce, to wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Chciałam dowiedzieć się, co sprawiło, że jest o niej tak głośno. Co sprawiło, że poruszyła tak wiele osób i została hitem. Rzadko się zdarza, żeby debiut autora (autorką jest kobieta), był tak dobry, debiutantom bardzo ciężko jest się wybić spośród tysięcy. Ciężko jest też trafić, jeśli chodzi o swoją niszę. Ciężko jest teraz wymyślić coś, czego jeszcze nie było i sprawić, że czytelnik będzie chciał poznać kolejne twoje powieści. I dlatego też, jak pisała wcześniej, jak tylko wyciągnęłam "Kredziarza" z koperty, to pobiegłam do pokoju, wskoczyłam pod kołdrę i zaczęła czytać. 

Nie od razu zapałałam miłością do tej powieści. Wciągnęła mnie już od pierwszych słów, to prawda, ale było w niej coś odpychającego. Przeczuwam, że to jedynie moja własna wyobraźnia. Rzadko czytam takie książki i dlatego czułam się na początku trochę niekomfortowo. Krew, morderstwa, dosyć podejrzane dzieciaki, dziwne sny głównego bohatera wprawiały mnie w lekkie skonfundowanie. Ale nie trwało to długo, z każdą kolejną stroną coraz bardziej zagłębiałam się w fabułę i nie mogłam się doczekać zakończenia i rozwiązania wszystkich tajemnic. Obserwowałam niezbyt rozgarnięte dzieciaki, później dorosłych, którzy wbrew pozorom wcale się nie zmienili, później znów dzieciaki i tak na zmianę. 

Autorka opisuje wydarzenia sprzed 30 lat i czasy obecne, na zmianę, po jednym rozdziale. Często zdarzało się, że gdy kończyłam rozdział z roku 1986 i miałam ogromną ochotę ominąć rozdział 2016 i dowiedzieć się co było dalej w 86. Ale nie omijałam i taką samą sytuację miałam z rozdziałem 30 lat później. A to idealnie świadczy o tym, że nic tutaj nie jest przypadkowe, wszystko jest ze sobą perfekcyjnie połączone. C. J nie skupiła się wyłącznie na samym głównym wątku. Pokazała również relacje chłopców i "normalne" codzienne dni z ich życia, dzięki czemu są o wiele bardziej realni, o wiele bardziej prawdziwi, można ich dotknąć, poznać ich charaktery, uczucia, zrozumieć co nimi kierowało w danych momentach. Jest to naprawdę ogromnym plusem, bo dzięki temu mamy wrażenie, że to wszystko jest zapisem realnych wydarzeń! Uwielbiam takie książki, w których w pewnym momencie czytelnik już sam nie wie, czy to tylko fikcja, czy zapis prawdziwych zdarzeń. I też takie, w których nie wie, w co ma wierzyć i kto tak naprawdę zawinił.

C. J jest subtelna. W jej książce krew nie leje się strumieniami, a czytelnik nie trzęsie się ze strachu przez cały czas. Wszystko jest delikatne subtelne, przychodzi z niezwykłą łatwością i prostotą. Każdy element jest przemyślany i choć na początku może się wydawać, że został tam wrzucony jako zapychacz, to jest wręcz przeciwnie. Jednak, nie myślcie sobie, że "Kredziarz" jest nudny. Nic bardziej mylnego. Akcja nie pędzi, ale również się nie ślimaczy. Jej prędkość moim zdaniem jest idealna, a stopniowanie napięcia bardzo dobrze przemyślane. Nawet przez chwilę nie miałam wrażenia, że coś tu jest nie tak. I do tego, moja czujność została uśpiona, tak bardzo się zaczytałam, że pominęłam wiele istotnych faktów (które później nadrobiłam) i miałam ogromną frajdę, gdy w końcu połączyłam prolog i ostatni rozdział. I dopiero wtedy całe napięcie wybuchło, a mi zrobiło się niedobrze.


Wiem, że brzmi to źle. Ale to jest ogromny komplement, uwierzcie mi. Nawet tylko dla tego jednego uczucia było warto przeczytać tę książkę. Ale plusów jest o wiele więcej, nie tylko zakończenie. Mogłabym pisać o nich godzinami, bo "Kredziarzem" jestem bezgranicznie zachwycona i już mam w planach ponowne przeczytanie go za jakiś czas, by wyłapać wszystko co mogłam pominąć za pierwszym razem. A jako, że czyta się niesamowicie szybko i naprawdę ciężko się oderwać, to nie żal mi czasu. Bardzo rzadko czytam książki więcej niż raz. A tutaj po prostu muszę zrobić wyjątek. Cieszę się, że to cudo zdobi moją półkę, nie dosyć że treść jest po prostu perfekcyjna, boska, świetna itd, to do tego jeszcze ta świetna okładka i grzbiet w którym się po prostu zakochałam. Póki co, uznaję tę książkę za najpiękniejszą wśród wszystkich które mam. I jak na razie, jest to najlepsza książka w tym roku. I coś czuję, że jeszcze długo tak pozostanie.

No cóż, mogę podsumować to jedynie tak. Dzieci również mają swoje sekrety. I to takie, które nawet dorosłej osobie mogą zmrozić krew w żyłach, tak jak sekret Eddiego zmroził moją. Ta książka pozostawiła mnie z dziwnym uczuciem niepokoju i ogromnym zadowoleniem. Nie podejrzewałam o to chłopca, chociaż autorka nie skąpiła wskazówek. To, co odkryłam na końcu powieści, nawet przez sekundę nie przyszło mi wcześniej do głowy. Byłam zniesmaczona, czułam się naprawdę dziwnie. Nie miałam pojęcia co myśleć i gapiłam się tylko na białe kredowe ludziki na grzbiecie i zastanawiałam się nad wieloma nierozwiązanymi sprawami (niby zostały rozwiązane, ale jeśli spojrzeć na to wszystko już po skończeniu powieści, to nagle to spojrzenie jest inne). Wszystko się wyjaśniło, jednak największa tajemnica. No cóż, chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Jak przeczytacie to zrozumiecie. Ostatnie kilka stron całkowici to zmieniło, zaczęłam postrzegać ją w ogóle inny sposób i nie ukrywam, przeraziłam się. W jednej chwili brakło mi tchu, a kredowe ludziki rozpoczęły pełen radości taniec.


Ta książka jest po prostu genialna. Pozostawia po sobie ślad kredy, który za cholerę nie chce zejść. Jest w niej coś takiego, co po prostu nie pozwala szybko o niej zapomnieć. Styl autorki jest naprawdę dobry, w szczególności jak na to, że jest to debiut! Przeczytałam trochę debiutów w swoim życiu i żaden nie był tak dobry, jak "Kredziarz". Pomysł na fabułę jest prosty, ale jednocześnie wyjątkowy. Nie brakuje akcji, mroku, tajemnicy. I nawet jeśli chciałabym przytoczyć wam jakieś wady, to po prostu ich nie widzę. No może oprócz momentami zbyt długi opisów, jednak mi to kompletnie nie przeszkadzało. Konieczne musicie zrobić miejsce dla "Kredziarza" na waszej półce. Dajcie mi później znać jak się wam podobało. Ja jestem zachwycona, co pisałam już chyba ze 4 razy.

Jeżeli szukacie czegoś niekonwencjonalnego, co ma w sobie to "coś", to "Kredziarz" będzie doskonałym wyborem. Łatwo o nim nie zapomnicie ;) Zapomniałam jeszcze dodać, że na początku, książka ta bardzo przypominała mi "To" Stephena Kinga, ale to tylko na początku. Później to wrażenie znikło. Obie książki można do siebie porównać, ale nie powinno się tego robić, bo obie są naprawdę dobre.

Perła wśród kryminałów. Nic dodać, nic ująć.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca, za możliwość przeczytania tej powieści.

Pozdrawiam was kochanie serdecznie i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek

17.1.18

[Recenzja przedpremierowa] Recenzja 65. "Czerwony Parasol" Wiktor Mrok



Dawno mnie tutaj nie było, za co naprawdę bardzo was przepraszam! Zima zawsze tak na mnie działa, mam ochotę jedynie zaszyć się w łóżku i wygrzewać pod ciepłą kołderką, oglądając jakiś serial, np. ostatnio moją uwagę pochłania "Gra o Tron". Miały być blogmasy aż do świąt, a było ich zaledwie 6. Obiecuję, za rok lepiej się do tego przygotuję. Jednak, nie myślcie sobie, że podczas ten przydługiej przerwy, oglądałam jedynie seriale. Od tego czasu udało mi się przeczytać 5 książek, a o jednej z nich mam zaszczyt opowiedzieć wam w tym właśnie poście. Niestety, nastawiałam się na bardzo optymistyczną i pełną pochwał opinię. Jednak nie będzie tak kolorowo. 

Naprawdę rzadko zdarza się, żebym krytykowała jakąś książkę. Mam to szczęście do książek, że jakimś cudem zawsze trafiam na coś niesamowitego. Albo po prostu mój gust nie jest szczególnie wysmakowany, co może być bardzo prawdopodobne. Jednak i mnie czasem zdarza się "zhejcić" książkę. Książka, o której wam dziś opowiem swoją premierę ma 19 stycznia i zapowiadała się naprawdę interesująco. I taka była, jednak pozostawiła po sobie ogromny niedosyt i uczucie, że coś tu poszło nie tak. Jednak, zacznijmy od początku.
Mam naprawdę ogromny problem, by dostatecznie opisać swoje myśli na temat tej książki. Pragnę jak najlepiej opisać wam, jak się czułam czytając ją, opowiedzieć ciutkę więcej o fabule, rozwinąć jakiś sensowny monolog. Nie potrafię ich ubrać w słowa, nie przez przerwę, a przez to, że nie mam doświadczenia w pisaniu opinii o książkach zawierających taką tematykę. Postaram się jednak jak najlepiej ją wam przybliżyć, choć coś czuję, że nie będzie to łatwe.

Zimowa Moskwa. Siedemnastoletnia Tatiana, wracając z treningu gimnastyki, nie wie jeszcze, że jej życie za chwilę zmieni się nieodwracalnie. Kiedy w swoim domu, w zamożnej dzielnicy miasta, znajduje brutalnie zamordowanych rodziców i siostrę, nie pozwala sobie na rozpacz. Działa instynktownie, wiedziona twardym sportowym charakterem. Zabezpieczona przez ojca, odkrywa w domowej skrytce tajemnicze ampułki i pendrive’a. Los nie dał jej wyboru − musi dorosnąć, musi podejmować decyzje, od których zależy jej życie i dużo, dużo więcej. Czy wykaże się bezwzględnością? Czy będzie potrafiła zabić z zimną krwią? Liczy się wykonanie zadania.

Czerwony Parasol to oparta na faktach historia, wyciągnięta z tajnych akt służb specjalnych. Od początku do końca trzyma czytelnika w niesłabnącym napięciu, zaskakując nagłymi zwrotami akcji. Wyraźne wątki polityczno-historyczne stanowią mocne tło szpiegowskiej, kryminalnej akcji, która toczy się w różnych krajach i na różnych kontynentach. Książka odsłania tajne metody działania służb specjalnych, zachowując jednocześnie lekkość przekazu i barwny, często dowcipny styl. Powierzając młodej dziewczynie rolę głównej postaci, autor w odważny sposób przełamuje stereotyp bohatera powieści sensacyjnej, dbając przy tym o zachowanie konwencji gatunku.


Ostatnio staję się coraz większą fanką takich książek. Ślinię się na ich widok, nie mogąc doczekać się pędzącej akcji, która wyciśnie ze mnie ostatnie poty, sprawi że dosłownie będę aż drżeć z emocji. I choć zwykle moje oczekiwania nie są wysokie, to tutaj, po historii wyjętej prosto z akt służb specjalnych, oczekiwałam czegoś co powoli mnie na kolana. Pewnie po moim niezbyt optymistycznym wstępie, sądzicie, że książka moich zachcianek nie spełniła. No i po części macie rację. Gdyby nie pewien mankament, to spokojnie dałabym tej książce ocenę 9/10 i uplasowałaby się dosyć wysoko na liście książek przeczytanych w tym roku. Więc, spytacie, skoro książka cię zadowoliła, to skąd takie myśli o niej? Tego dowiecie się za chwilkę. 

Jako, że nie jestem znawcą takich książek, to będę jak zawsze, kierować się jedynie moim odczuciami. Zawsze jestem z wami szczera, może nie aż do bólu, bo uważam, że to jest całkowicie nie potrzebne. Jednak, mniejsza z tym. Nie będę wam bardziej przybliżać fabuły, bo sądzę że opis doskonale ją oddaje. A jeżeli chcecie wiedzieć, jak to wszystko się zakończy, to nie pozostaje wam nic innego, jak tylko przeczytać tę recenzję i lecieć do księgarni. Bo w gruncie rzeczy, sądzę że warto. Książka ma naprawdę wiele plusów, dla których warto się z nią zapoznać. Jednak, są też minusy. A raczej jeden, bardzo mocno bijący po oczach minus, który bardzo stłamsił potencjał tej powieści. Wydusił z niej to, co na początku było jej ogromnym atutem. A chodzi mi tutaj o wątek miłosny, który mam wrażenie został tutaj wepchnięty na siłę, tylko po to by zadowolić również czytelniczki, które w powieściach tego typu aż tak bardzo się nie lubują. 

Nie ukrywam, że naprawdę mocno mnie to raziło po oczach. To nie tak, że jest on tutaj niepotrzebny, gdy nie on bohaterka stałaby się albo bezwzględną, pełno okrucieństwa i chęci zemsty, dziewczyną ze złamanym sercem, albo po prostu umarłaby kilka dni po utracie rodziny. Nie mam nic, do tej części miłosnego wątku, bo akurat ona ma sens i nie jest tutaj wstawiona od tak. Jednak, boli mnie to, że na opis przytulanek, miłostek, całowania, seksu itd. autor przeznaczył tak ogromną ilość stron. To sprawiło, że klimat kompletnie opadł, sflaczał jak przebity balon. Za słodko, za tęczowo. To jest naprawdę ogromny kontrast z pierwszym stronami powieści, który wypala oczy. Wiem, mogę brzmieć teraz jak przeciwnik wszystkiego, co związane jest z miłością. Nie oznacza to jednak, że wątek ten był jakoś szczególnie odpychający, jedynie uważam, że autor za bardzo skupił się na nim, zamiast na głównym wątku. 

Podobała mi się relacja Tatiany z Igorem, jednak kompletnie nie pasowała mi do tej powieści. Takie jest moje zdanie ;) Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy się z wyżej wspomnianą. Powieść miała naprawdę ogromny potencjał, jednak przez to, jak wiele z akcji zabrał wątek miłosny, zakończenie kompletnie mnie nie usatysfakcjonowało. Nastąpiło za szybko (co z tego, że powieść ma prawie 600 stron) i jakoś tak od czapy. Czułam się naprawdę dziwnie jak do niego dotarłam. To wszystko skończyło się jakoś za prosto, brakowało mi potężnej dawki skumulowanych wcześniej emocji. A no tak, przecież balonik został przebity... Oczekiwałam, że dowiem się o co dokładnie chodziło, oczekiwałam, że wszystko zostanie wyjaśnione. Nie zostało. Jednak to już minusem nie jest, a raczej ogromnym plusem. Koniec marudzenia, nie od tego tu jestem. Mimo tych dwóch minusów, książka miała też wiele plusów, ale opowiem wam tylko o kilku, resztę odkryjcie sami. 

Ogółem pomysł na powieść jest naprawdę dobry i naprawdę niewiele brakło, by była ona naprawdę doskonała. Mogłoby się wydawać, że ustanowienie główną bohaterką, 17-letniej dziewczyny, może być naprawdę złym pomysłem, ale nic z tych rzeczy. Tatiana ma charakterek, który nie raz zaskakuje. I to zawsze na plus. Nie da się przewidzieć jej reakcji, zawsze robi coś całkowicie przeciwnego. Jest stanowcza, mocna i bardzo szybko zapada w pamięć. To bohaterka, jakiej po tak młodej dziewczynie, kompletnie bym się nie spodziewała. Może to przez rosyjską krew? Kto wie ;) Powieść bardzo szybko przyciąga uwagę czytelnika opisem i okładką, która naprawdę ma w sobie coś wyjątkowego. Całość czyta się naprawdę szybko, nie tylko dzięki dużej czcionce, ale również dzięki stylowi autora, który co prawda jest specyficzny, ale jednocześnie intrygujący. Ja jak czytałam, to wiele razy się uśmiałam lub uśmiechałam się jak głupia. Całość mimo ponurej z pozoru atmosfery, jest napisana lekkim barwnym stylem, dzięki czemu, mimo że wydaję się, że książka będzie ciężka, to jest wręcz przeciwnie! Ją się dosłownie pochłania i chce się więcej!

Wiktor Mrok doskonale wie co robi, powoli buduje napięcie, by nagle wypalić z czymś czego się kompletnie nie spodziewaliśmy. Mamy tutaj niezwykłą, jak dla zwykłego człowieka, akcję, niesamowite gadżety, szpiegów. Do samego końca nie wiemy czy komukolwiek możemy zaufać. Na szczęście główna bohaterka ufa jedynie sobie, gdyby nie to, to ta biedna dziewczyna dawno by już zginęła. Widać, że autor włożył w powieść naprawdę dużo serca. Nie można mu również odmówić talentu, bo już od pierwszych stron widać, że ma go naprawdę wiele. Po prostu nie potrafi go jeszcze w pełni wykorzystać. Troszkę pracy i będzie idealnie. W szczególności, że jest to jego, jeśli się nie mylę, pierwsza książka. Naprawdę polubiłam jego styl pisania i nie mogę się doczekać kolejnych powieści! Coś czuję, że autor kryje w sobie ogromny potencjał i że jeszcze nie raz nas zaskoczy.  

"Czerwony Parasol" nie jest powieścią idealną, jednak nie można również powiedzieć, że jest zła. Potrafi trzymać w napięciu i zaskoczyć czytelnika. Jest to pozycja idealna na długie "zimowe" wieczory, którą pochłoniecie, jeśli dobrze pójdzie, w ciągu dwóch takich posiedzeń. Sądzę, że mogę z czystym sumieniem ją wam polecić, jednak radzę nie podchodzić do niej z aż tak dużymi wymaganiami jak ja. Jeżeli szukacie lekkiego dreszczyku, tajemnicy, odrobiny szpiegostwa i zaskakujących rozwiązań, to ta książka jest właśnie dla was. Jeżeli lubicie takie powieści, to koniecznie musicie ją przeczytać. 

Premiera już 19 stycznia! 

To by było na tyle, całuję i ściskam, naprawdę bardzo za wami tęskniłam <3
Marlena 

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.