22.6.17

45. "Kiedy cię poznałam" Cecelia Ahern




Na samym początku pragnę zaznaczyć, że książkę dostałam z okazji booktour organizowanego przez Kacpra z Men's Books, z czego bardzo się cieszę, bo pewnie bez tego, raczej nie spotkałabym się z tą książką. Od Ceceli Ahern czytałam jedynie "Ps. Kocham Cię" i mimo, że ta książka naprawdę niesamowicie mi się podobała, to jakoś nie ciągnęło mnie do innych jej książek. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, że Kacper wybrał właśnie tę książkę. A gdy ją przeczytałam, to zakochałam się w niej  po prostu wiem, że muszę sięgnąć po inne książki tej autorki. Ona jest po prostu niesamowita, styl jej pisania jest niezwykły.

Bardzo często zdarza się, że człowiek w pogoni za pracą zapomina samego siebie, gubi gdzieś swoje wewnętrzne dziecko i zamyka się na otaczający go świat. Nie widzi jego piękna, nie czuje nadziei, która rodzi się każdego dnia, ani nie pozwala sobie na odrobinę wolności. Kocha, ale tylko najbliższych i nikogo innego do siebie nie dopuszcza. Aż do momentu gdy nadejdzie zmiana, która nie zależała od niego. Poznanie siebie może być trudniejsze niż się wydaje. Do tej pory cały czas był zajęty pracą, na nic innego nie było ani czasu, ani możliwości, ani nawet chęci. I gdy nagle brak pracy wylewa na niego kubeł wody, człowiek budzi się i widzi w jakim bagnie utknął. Orientuje się, że wciąż stał w miejscu, zamiast ruszyć przed siebie i rozwinąć skrzydła. 

Kimś takim jest Jasmine. Kocha swoją pracę i swoją dotkniętą zespołem Downa siostrę. Praca jest całym jej życiem. I gdy zostaje zmuszona do odejścia z firmy, czuje się jakby ktoś odebrał jej wszystko co dla niej ważne. Bolesnej pustki nie wypełnia miłość do siostry. Stara się egzystować w oczekiwaniu na koniec urlopu ogrodniczego. Jednak jest to dla niej niemiłosiernie trudne. Podczas wielu bezsennych nocy podgląda sąsiada z naprzeciwka - Matta Marshalla, znanego didżeja radiowego. Nienawidzi go, za pewną audycję, w której przewijały się złośliwe komentarze na temat osób z zespołem Downa. Matt zawieszony za wybryki na antenie pije, awanturuje się, jest utrapieniem dla całej okolicy. Zbieg okoliczności sprawia, że Jasmine coraz lepiej go poznaje i mimowolnie zaczyna po trosze uczestniczyć w jego życiu. Każde z nich zmaga się z własnymi problemami i mimo, że na początku nie lubią się, odkrywają, że od niechęci do przyjaźni nie jest daleko.

Na początku bardzo ciężko było mi się wgłębić w fabułę. Zazwyczaj nie czytam książek o takiej tematyce, a to dlatego, że bardzo często mnie rozczarowują. Jednak nie tym razem. "Kiedy cię poznałam" bardzo mnie zaskoczyła. Na początku wydawało mi się, że będzie lekka. Co prawda opis mówi co innego, jednak ja miałam o niej właśnie takie mniemanie. I na początku rzeczywiście tak było, główna bohaterka lekko mnie irytowała, szczerze powiedziawszy sama nie wiem dlaczego. Może to jej styl życia? Jej zachowanie? 

Jednak im bardziej wgłębiałam się w fabułę, tym bardziej byłam zaskoczona. Widziałam powolną przemianę Jasmine i jeszcze wolniejszą Matta. I bardzo mi się to spodobało. Autorka wykreowała postaci perfekcyjnie, widać że dokładnie przemyślała każdy aspekt historii, każdy szczegół. Mam wrażenie, że chciała dać czytelnikowi nadzieję. I udało się jej to. Jej sposób pisania jest niezwykle kojący i przyjemny. Ta książka nie jest czymś wyjątkowym, jednym w swoim rodzaju, czymś co wstrząśnie czytelnikiem do reszty. Jednak ma w sobie coś, co sprawia że czyta się ją z ogromną przyjemnością, coś co uspokaja duszę, obdarza nadzieją. 

Gdy czytałam, to czułam się niezwykle lekko. Siedziałam do późna i czytałam, nie potrafiąc się oderwać. Nie miałam wcześniej pojęcia, że moje serce jest tak obciążone. Ta książka ukoiła moje rozkołatane serce, oderwała mnie od bolesnej rzeczywistości w cudowny sposób, nawet mimo tego, że nie jest niesamowicie porywająca. Jest jak delikatny strumyczek płynący między roślinami w środku lasu, Napisana z niezwykłą lekkością, a uwierzcie mi, że styl w jakim jest napisana jest naprawdę interesujący. 

Ta książka jest jak jeden, ogromny 413 stronicowy list do pewnego mężczyzny. Jednak, ja odebrałam ją troszkę inaczej. Jest ona listem, pisanym do czytelnika. I to jest piękne. Zakochałam się w tym stylu, jest on urzekający i chwytający za serce. Czasami gdy czytałam, miałam wrażenie, że robię coś zakazanego, miałam wrażenie, że czytać coś bardzo prywatnego. I to w pewnym sensie sprawiło, że spojrzałam na tę powieść mniej sceptycznie i zostawiłam dla niej miejsce w sercu. 

Uwielbiam to, że bohaterowie są zwykłymi ludźmi z codziennymi problemami. Jednak Cecelia wykreowała ich w taki sposób, że mimo swojej zwyczajności, są niesamowici. I do tego wątek z Heather, siostrą Jasmine mającą zespół Downa. Była ona cudowną kobietą, nie dało się jej nie lubić. Dzięki tej książce, całkowicie inaczej spojrzałam na osoby z tą chorobą. Zrozumiałam, że mimo że się różnią od nas, to są tacy sami jak my. Autorka stworzyła coś wspaniałego, coś co uświadamia nam, że każdy z nas jest taki sam i każdy z nas zasługuje na szczęście. To było coś przepięknego. 

Jest to opowieść o poznawaniu samego siebie. O szukaniu nadziei i szczęścia. O zmianach, które czasami wytrącają nas z równowagi, sprawiając że nie wiemy co ze sobą zrobić. Jednak mogą być początkiem czegoś pięknego jeśli tylko tego zechcemy. Mogą być początkiem zmian, które odmienią nas i sprawią, że w końcu będziemy szczęśliwi. Może odnajdziemy miłość? Może pasję o której dawno zapomnieliśmy lub nie mieliśmy pojęcia?

Z całego serca polecam wam tę powieść. Jeśli czujecie się przybici, smutni, lub po prostu szukacie książki, która zajmie was na dłuższą chwilę i obdarzy nadzieją, to "Kiedy cię poznałam" jest właśnie dla was. Cecelia ma talent do podnoszenia człowieka na duchu. Ta książka jest po prostu piękna. Delikatna, prawdziwa, poruszająca. A o wielu wątkach wam nie wspomniałam. Jednak musicie je sami odkryć. Będziecie zachwyceni!

Zanim odejdziecie znów mam dla was kilka zdjęć :) Zapraszam <3 
(od razu zaznaczam, pies i kot nie moje, tylko sąsiadki, uwielbiam tych pieszczochów <3)

Kaja z chęcią by przeczytała :D



A Fion chyba nie koniecznie, no cóż, nie każdemu dogodzisz ;)







Jakby ktoś pytał, to szpic miniaturowy wilczasty <3 Uwielbiam ją <3

Aj, trochę nie wyszło, ale Kaja jest przepiękna <3

Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałego dnia,
Marlena Marszałek

3 komentarze:

  1. Świetna recenzja! Bardzo się cieszę, że książka Ci się spodobała! :)

    TheMensBooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, po Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mogę doczekać się swojej kolejki do czytania. Jeszcze tylko jakieś dwa miesiące... Piszesz świetnie, a zdjęcia robisz fenomenalne. Masz racje Kacper wiedział co dobre, wybierając tę książkę do Book Tour. Ma chłopak gust.
    Pozdrawiam,
    Patrycja
    kredziarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego tytułu jeszcze nie czytałam, ale uwielbiam twórczość Ahern. ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.