27.4.16

24. "Zwilczona" Adrianna Trzepiota

Zawsze w książce szukam tego czegoś. Czegoś co zwali mnie na kolana, co do granic możliwości zawładnie moim sercem, pochłonie od pierwszej od ostatniej strony. Magii, w szarej codzienności dnia, tajemnic, niecodziennych miłości, pasji która przeszywa na wskroś. A jeśli łącznikiem tego wszystkiego były wilki, to jestem kupiona. 

Wilki od zawsze zajmują miejsce w moim sercu, kocham je niesamowicie mocno, chociaż nie okazuję tego tak jak powinnam. Kiedyś całe meble miałam poobklejane naklejkami z wilkami, teraz mam mnóstwo obrazków z nimi, pluszaki, a jak tylko mogę to kupię/zdobędę każdą książkę która nawet po części o nich traktuje, w której są one obecne. Dlatego też, jak tylko usłyszałam o „Zwilczonej” autorstwa Adrianny Trzepioty, wiedziałam że znalazłam to coś. Nawet do głowy mi nie przyszło, że może być zła, że może okazać się czymś nie wartym uwagi. Dla mnie obecność wilków w książce sprawia, że z automatu staje się ona swoistym „Must to have, must to read”. 

Wiem, że wcześniejsze zdanie mogło wam odrobinę namieszać w głowie. Nie, nie powiedziałam, że książka ta jest zła. 

Główną bohaterką jest Jaśmina, piękna młoda kobieta mieszkająca w malowniczym mazurskim miasteczku, w otoczeniu przyrody, przepięknych lasów i jezior. Jej życie układa się bez większych problemów, ma cudownego męża i najukochańszą 2-letnią córeczkę. Wydaje się, że nic nie jest w stanie zburzyć jej poukładanego życia. Ale czy na pewno? 

Wystarczy jeden błąd, a pozorne szczęście może rozpaść się na kawałki, rozprysnąć jak kawałki uderzonego pięścią szkła. Pewnego dnia wszystko się zmienia, nad życiem Jaśminy zaczynają się zbierać czarne chmury zwiastujące nadchodzącą burzę. Nic już nie będzie takie samo. Jej mąż ma wypadek motocyklowy. Niby nic poważnego, mogło być o wiele gorzej, jednak wyrządza on pewną krzywdę w jego psychice. Zostaje on uziemiony na kilka miesięcy, przez co staje się nieznośny, cały czas chce być żona mu usługiwała, nawet nie starając się poradzić sobie samemu. Jest apodyktyczny, oschły, zamknięty na Jaśminę. Młoda kobieta czuje, że go traci ale nie może sobie w żaden sposób w tym poradzić, nie chce on jej pomocy. Nie zwraca on uwagi na jej potrzeby, jakby istniała tylko po to, aby się nim zajmować. 


"Jeśli ktoś podetnie ci skrzydła, leć dalej, jak czarownica na miotle. Jeżeli ktoś ukradnie miotłę, na drzwiach od szopy też się wzniesiesz. Tylko nie bój się i rób swoje!"


Powoli staje się ona jego niewolnicą, gubi siebie, traci pewność siebie. 

Gdy okazuje się, że jej przyjaciółkę Zosię zdradzał mąż i jest załamana, Jaśmina zgadza się na jej prośbę i jedzie do Warszawy by pomóc przyjaciółce odnaleźć się w nowym życiu. Wtedy na jej drodze staje Władek. Niezwykle charyzmatyczny, przystojny, wysoki. Choć na początku jest to zwykła rozmowa, przeradza się powoli w coś więcej. Mężczyzna odkrywa w niej to, co najlepsze. Kobieta nie chce jednak zdradzać męża, kocha go i nie potrafi bez niego żyć. Wtedy odzywa się w niej głos jej wewnętrznej wilczycy, która pomaga jej odkryć siebie i walczyć o swoje. A nowo odkryta rodzinne tajemnica tylko wzmacnia ciekawość młodej kobiety i sprawia, że chce poznać całą prawdę o sobie i uwolnić się z pętających ją kajdan.

Tak rozpoczyna się piękna opowieść, która poruszy każde kobiece serce. Moje poruszyła mocniej niż na początku mi się wydawało.
  
Pragnę się zwilczyć, odkąd tylko ją przeczytałam! Zdałam sobie sprawę jak bardzo zamknęłam swoją wilczycę, jak bardzo ograniczyłam jej wolność, czyniąc z niej niewolnicę gdzieś w głębi więzienia zwanego sercem i rozumem. „Zwilczona” Adrianny Trzepioty stała się dla mnie pierwszym krokiem, by osiągnąć harmonię zwierzęcego ducha i ludzkiego rozumowania. 


"Człowiek, który nie ma jedności duszy, nigdy nie zazna spokoju. Nie zrealizuje się w życiu, bo cały czas będzie mu czegoś brakowało."


Okładka jest intrygująca, byłaby idealną wizytówką książki, gdyby nie jeden mankament. Szkoda że jest na niej husky, a nie prawdziwy wilk (och, Marlena co ty sobie wyobrażasz? Prawdziwego wilka do zdjęcia?), albo chociaż Wilczak Czechosłowacki, który bardziej wilka przypomina, w końcu wywodzi się stricte od niego. Ten drobny błąd nie mógł umknąć mojej uwadze, ale nie będę narzekać, okładka i tak jest klimatyczna i niezwykle piękna, a to że ja jestem przewrażliwiona to całkowicie inna sprawa.

Fabuła jest intrygująca, napisana w bardzo swojski, prawdziwy sposób, gdyby nie niezwykle poetyckie opisy, spokojnie stwierdziłabym że akcja przedstawiona w książce, jest zapisem prawdziwych zdarzeń. Każdemu z nas coś takiego mogło i może się przydarzyć. No może z wyjątkiem wilka, mazurskich czarownic i tajemniczych wizji, przywoływanych przez stawiane przez Jaśminę tarota. Nawet bez tego jej historia byłaby niezwykle ciekawa i wciągająca, choć czytelnik czułby że czegoś brakuje.

O, wielki Zygmuncie z niemieckim rodowodem, daj się lubić, ulecz ludzkość! Im więcej czytam, tym jestem głupsza, bo zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele prawd do odkrycia jest jeszcze przede mną. Gdybym nie czytała, umarłabym za życia. Ile takich osób chodzi po świecie? Miliony! 


Jednak w przedstawionej opowieści nie wszystko mi pasowało. Akcja posuwała się zbyt powoli, zbyt dużo opisów, za mało działania. A początkowa tajemnica, ukazana jako coś niezwykłego, tak naprawdę nie wniosła do fabuły nic wybuchowego, choć takie miało się wrażenie. Z drugiej strony czuję, że autorka chciała przekazać nam niezwykle ciepłą opowieść o odkrywaniu siebie, kobiecości, intuicji z odrobiną wspaniałych legend i przesyconą zapachem przepysznych dań, które gotowała Jaśmina. I udało się jej to prawie idealnie! Co prawda, zabrakło trochę nieprzewidywalności, jednak i bez tego książka jest świetna, niesamowicie podnosząca na duchu, przepełniona nadzieją, miłością, dzikością. 

Każda kobieta będzie zachwycona tym dziełem. Nie tylko wtedy gdy szuka ciekawej powieści, ale także wtedy, gdy chce odkryć w sobie własną wilczycę. Każda jej strona jest wolnością, jeśli wejrzymy w siebie także ją ujrzymy. 

Mimo kilku wad, książka bardzo mi się podobała i zajęła w moim sercu wyjątkowe miejsce (na półeczce także). Polecam ją wam z całego serca, jestem pewna że wielu z was spodoba się równie mocno jak mnie. 

Za egzemplarz recenzencki z całego serca dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu! 

Pozdrawiam was serdecznie moi książkocholicy i życzę mnóstwa przepysznych lektur, a jeśli wśród nich znajdzie się "Zwilczona", to dajcie później znać jak się wam podobała! 

Marlena Marszałek

4 komentarze:

  1. O mamo coś dla mnie! Marzę o mazurach! Muszę przeczytać! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja świetna! Chętnie przeczytam ;) Ciekawy blog, tylko warto by byłopopracować nieco nad szablonem. Szablon wyświetla się nieco rozjechany i niewyśrodkowany przez co ciężej się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cofam wszystko! Przekierowało mnie z linku do wersji mobilnej ;) Wszystko pięknie śmiga! ;)

      Usuń
  3. Świetna rececenzja i chyba zacznę lubić wilki

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.