„Był sobie kiedyś ogród, w innym domu, w Kermanszahu. Tamten dom należał do dwóch braci, którzy dla siebie byli gotowi poświęcić wszystko. Najstarszy brat wziął za żonę kobietę o imieniu Rachel… A kiedy Rachel nie poczęła, młodszy brat ofiarował (…) w darze.”
Dla muzułmanina, mężczyzny, głowy rodu najważniejsze jest, aby spłodzić syna. Całe życie ciężko on pracuje, by powiększyć swój majątek, w celu dalszego przekazania go dalej. Brak męskiego potomka, jest największą hańbą i przykrością. Serce cierpi, honor jest zszargany, ale w niektórych przypadkach nic nie pomoże. Nawet Bóg. Po co żyć, skoro nic po tobie nie zostanie, skoro majątek przepadnie, bo nikt nie będzie nim władał? Brak dziecka, równa się utracie wszelkiego sensu. To najgorsze, co może się przytrafić mężczyźnie w sile wieku, o ogromnych ambicjach i marzeniach. Bo nagle brakuje powodu by dalej żyć, a on sam jest źle odbierany w społeczeństwie.
Aszer Malakuti, to mieszkający w Iranie, we wczesnych latach XX wieku, mężczyzna będący głową zamożnej rodziny perskich Żydów z Kermanszah. Z całego serca pragnie on syna. Jego młodziutka żona, ledwie kilkunastoletnia Rachel, mimo ogromnych starań, próśb wysyłanych do Boga, a także odprawianych rytuałów, nie może spełnić jego marzenia.
„-Panie, daj mi dziecko – szeptała w stronę ciemnej wody. – Proszę, daj mi dziecko. Syna, Panie. Tylko syna, tak żeby mąż był ze mnie zadowolony. Tak żebym zawsze miała miejsce w jego domu. Błagam, Panie, ja muszę mieć dziecko! – Rachel usiadła na ziemi, kolana przytuliła do piersi i wzniosła oczy ku ciemności.”
Rachel jest załamana. Wie, że od tego czy zajdzie w ciążę, zależy jej pozycja w domu. Może zostać z niego wydalona i odesłana do ojca, jeśli jej się nie uda. A gdy Chorszid, żona brata Aszera, zachodzi w ciążę, dziewczyna popada w ogromną rozpacz i za wszelką cenę, nawet lekko nieświadomie, stara się pozbawić ją rosnącego w jej łonie dziecka. A dlatego nieświadomie, bo obie są jeszcze dziećmi i nie do końca zdają sobie sprawę, że ich zabawy mogą się źle skończyć.
Najgorsze jednak, ma dopiero nadejść. Po kilku latach nieustannych prób, Aszer zaczyna interesować się inną kobietą, starszą o 10 lat od Rachel, przepiękną Kokab, żoną jego kuzyna. Pozbawiony wszelkich nadziei na potomka mężczyzna, sfrustrowany i do cna zirytowany niemożnością swojej żony, do wydania na świat dziecka, dokonuje wyboru, który mocno zaważy na dalszych losach jego rodziny. Nie zwraca on uwagi na swoją pierwszą żonę i od razu po przybyciu Kokab do jego domu, zajmuje się tylko nią.
Nie widzi jak bardzo Rachel cierpi. I nie wie, do czego jest zdolna, aby zachować status jego małżonki. Aby ocalić siebie, będzie musiała wiele wycierpieć, a także odnaleźć w sobie siłę, by przetrwać te dni pełne niepewności. Dziewczyna rzuca się w wir pracy, aby pokazać, że jest czegoś warta.
Wydaje się, że wszystko będzie dobrze. Ale czy na pewno?
„Dziewczyna z ogrodu”, to powieść przepełniona ogromnym bólem, już od pierwszych stron wiemy, że to, co w niej znajdziemy, nie będzie sielanką, a raczej dramatem tłamszonych przez patriarchat i całkowicie zniewolonych kobiet. W czasach, w których dane im było żyć, a także religii, którą wyznawano, były one oceniane nie, względem swoich umiejętności, a zdolnością do wydania męskiego potomka. Kobieta, która nie podołała temu „zdaniu”, była praktycznie wyklinana, jakby ta niemożność była tylko i wyłącznie jej winą. Był to wierutny brak szacunku wobec męża, a także ogromna zniewaga.
Zawsze winą o brak dziecka, obarczana była kobieta. Jej zadaniem było właśnie urodzenie potomka i wychowanie, a im więcej dzieci, tym jej poważanie w domu rosło. Im bardziej płodna, tym lepiej.
Cała historia, opowiadana jest przez Mahube, starszą już potomkinię rodu Malakuti. Nie mieszka ona już w swoim domu, a w Los Angeles, gdzie zajmuje się swoim przepięknym ogrodem. Jest to swego rodzaju hołd wobec ogrodom pamiętanym z dzieciństwa. Historia ta, to urywki jej wspomnień, połączone w cudownie spójną całość. Po kolei opowiada ona o swojej ciotce Rachel, o Aszerze, swoim ojcu Ibrahimie i matce Chorszid, a także mniej ważnych postaciach w swojej rodzinie.
Jej ogród jest pełen kwitnących róż: żółtych, różowych, o luźnych liściach, o płatkach w czerwono-białe paseczki, o ostrym zapachu i bezzapachowe, na długich łodygach i niskich, krzaczastych. Każdego roku szczepi coraz więcej, szukając róży o takiej barwie i zapachu jak ta, którą pamięta z tamtego ogrodu.
We wspomnieniach Mahube, odczuwamy ogromny ból, są nim przepełnione, aż do cna. Starsza kobieta, jest przez życie bardzo umęczona.
Prawda jest taka, że nie spodziewałam się tak przepięknej historii. Jest ona opisana przez Parnaz Foroutan z niezwykłą pieczołowitością, przelała w nią mnóstwo serca, czyniąc dziełem niesamowicie cudownym, mimo że tematyka nie jest wesoła. Co prawda, zdarzają się też miejsca, gdy czytelnik się uśmiechnie, jednak przez większość czasu nasze serca praktycznie krwawią, gdy natykamy się na kolejne cierpienie, jakie los zafundował bohaterom. Nie sposób jest się nie zasmucić, ciężko jest uwierzyć, że kobiety w tamtej religii, w tamtych czasach, były tak traktowane.
Zawsze myślałam, że islam jest zbyt rygorystyczny. Kobiety odziane od stóp do głów, niemogące się dużo odzywać w towarzystwie innych mężczyzn, bez możliwości wyjścia w miejsca publiczne, a także oceniane nie poprzez swoje umiejętności, a zdolność rodzenia. Istne niewolnice we własnych domach. Zmuszane do małżeństwa, w niemożliwie młodym wieku. Nie potrafiłam sobie nawet tego wyobrazić. Starałam się, ale mój umysł ze wszelkich sił odpychał od siebie to wyobrażenie. 10-letnia dziewczynka, która musi wyjść za mężczyznę starszego od niej o kilkanaście lat. Sama myśl o tym boli.
Spytacie, dlaczego wybierano tak młode dziewczyny, dzieci. Uważano, że im młodsza, tym więcej dzieci zdąży urodzić. Takie dziewczynki były zmuszane do małżeństwa, a ich rodziny dostawały za zgodę duży posag, który mógł uratować im życie. Nie ważne było, co te dzieci czują, przymuszane do seksu, zachodzenia w ciążę, rodzenia.
Przerażające… Nigdy nie zrozumiem, dlaczego islam kieruje się takimi zasadami.
„Gdybym miała dziecko, choćby to była córka, mogłabym żyć wspólnie z resztą świata”, rozmyślała Rachel. To dziecko, jej dziecko, miałoby z kolei swoje dziecko, które potem miałoby swoje, a dzięki temu ona sama zaczęłaby coś znaczyć.
Jednak, co dziwne książka ta, ukazała ten problem z innej strony. Co prawda nadal kontrowersyjnej. Patrzenie na radość młodziutkiej Chorszid, gdy zaszła w pierwszą ciążę, mimo iż dziwne, przepełniło moje serce pewną dozą szczęścia. Nadal nie potrafiłam w to uwierzyć, jednak zrozumiałam, że dziecko żyjące od samego początku na kanwach islamu, przyuczone do niego od pierwszych chwil życia, nie cierpi tak bardzo jak mogło się wydawać.
Zrozumiałam też, że nie każdy mężczyzna, muzułmanin traktuje swoją młodziutką żonę jak maszynę do rodzenia dzieci, że są też tacy, co otoczą je miłością i troską. Jednak niesamowicie przykro mi jest, że nawet mimo tego w chwili, gdy nie pojawi się dziecko, miłość ta nagle przemija.
Dla nas, chrześcijan jest to niepojęte. Jeśli pragniecie, choć odrobię zrozumieć islam, a także poznać historię niezwykłych kobiet to „Dziewczyna z ogrodu” będzie dla was pozycją idealną. Napisana z rozmachem, powieść oparta na prawdziwej historii, przepełniona do granic bólem, utraconą miłością, strachem o swój los, ma w sobie coś niezwykłego. Wciąga niesamowicie już od pierwszych stron. Parnaz Foroutan przekazuje nam pewną część swojej kultury, co przychodzi jej z łatwością. Stworzyła ona opowieść, która zawładnie nie tylko sercem samych kobiet, ale sądzę, że mężczyzn także.
„Dziewczyna z ogrodu”, to niezwykle piękna i emocjonalna powieść, warta każdej sekundy, minuty, godziny, które oddałam, aby się z nią zapoznać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownym doświadczeniem było przeczytanie tej opowieści. Pozwoliła mi ona nie tylko poznać niecodzienną a jednak prawdziwą historię, a także w pewnym stopniu przybliżyła mi kulturę, którą odkąd oglądam „Wspaniałe Stulecie”, jestem bardzo mocno zaciekawiona. Jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Tak piękna opowieść, trafia się bardzo rzadko.
I serdecznie zapraszam was, byście się z nią zapoznali. Na pewno nie pożałujecie czasu, jaki na nią przeznaczycie. Nie jest ona gruba, ma zaledwie 260 stron. Jest ona warta oddania tej niewielkiej ilości swojego życia, aby ją poznać.
Bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu za egzemplarz recenzencki!
A Wam, kochani czytelnicy polecam tę książkę z całego serducha, będziecie nią zachwyceni, tak jak ja jestem.
Pozdrawiam cieplutko i życzę przepysznych emocjonalnych, niezwykłych lektur. Jeśli czytaliście „Dziewczynę z ogrodu”, to dajcie znać jak się wam podobała. Ściskam, Marlena Marszałek
Muszę przyznać, że książka bardzo mnie zainteresowała. Niesamowite jest to, w jaki sposób o niej piszesz. Widzę, że bardzo lubisz pisać długie recenzje, co jest bardzo fajną sprawą. Ja jednak preferuję krótkie i zwięzłe recenzje, bo można zauważyć, że większość czytelników blogów zraża się do ,,ogromu" tekstu. Podsumowując recenzja jest świetna i muszę jak najszybciej zaopatrzyć się w tę książkę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńInteresująca książka, ostatnio lubię czytać książki tego rodzaju chętnie sięgnę po nią w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuń