Jak byś się czuła, gdyby okazało się, że całe twoje
dotychczasowe życie, jest jednym wielkim kłamstwem? Ty nigdy nie istniałaś tak
naprawdę, grasz kogoś innego. To nie jesteś ty. Nigdy nie byłaś sobą, choć nie
miałaś o tym pojęcia. W twojej pamięci są dziury, których nic nie może
zapełnić. Czujesz pustkę, która wypełnia cię od środka.
Kim jesteś? Kim, tak naprawdę, jesteś?
Co się stało z twoją pamięcią?
Wszystko legło w gruzach, już nic nie jest takie samo. I
nagle okazuje się, że jest ktoś, dzięki komu możesz odzyskać wspomnienia.
Jednak by to się udało, musisz wycierpieć jeszcze wiele. Czy odkrycie prawdy,
jest tego warte?
„Epidemia”, to kolejna część z serii „Program”. A raczej
druga część jej sequela „Remedium”.
Quinlan McKee ma niezwykły dar, który wykorzystuje już od
wczesnych lat dzieciństwa. Ratuje ludzkie życia, odgrywając role zmarłych
nastolatków. Celem tego działania, jest pomoc w przejściu żałoby, rodzinom
zmarłych dzieci. Czasem tylko to, może uchronić ich od załamania się i bądź
może, samobójstwa.
Quinlan bardzo często nie jest sobą. Gra, ubierając peruki,
maluje się i ubiera tak jak zmarły. Naśladuje go, aby jak najlepiej się do
niego upodobnić. W tym celu ogląda filmy i zdjęcia z jego udziałem, dzięki temu
staje się kimś innym. Kimś kto już nie żyje.
Jednak, udawanie kogoś innego, nie może się dobrze kończyć.
Dziewczyna traci siebie. Sobowtórzy mają wiele zakazów, które mają im pomóc nie
angażować się emocjonalnie w prowadzone sprawy. Jednak wszystko się komplikuje,
gdy dziewczyna dowiaduje się, że samobójstwa, mogą występować w wyniku pewnej
tajemniczej epidemii.
Odkrywa, że całe jej życie jest kłamstwem, nawet we własnym
domu była sobowtórem. Nikomu nie może już zaufać, grozi jej ogromne
niebezpieczeństwo! Nawet Deacon, jej najlepszy przyjaciel i miłość życia, kryje
przed nią własne tajemnice.
Quinlan zaczyna szukać samej siebie, ale odkrywa przy okazji
coś strasznego. Jest ona lekarstwem na epidemię samobójstw, która zbiera
okrutne żniwo wśród nastolatków.
Każdy dzień staje się walką o utracone wspomnienia. Nie
tylko jej.
Każdemu z nas, wydaje się że fajnie byłoby chociaż przez
chwilę być kimś innym. Czasami, gdy stanie się coś strasznego, za wszelką cenę
chcemy zapomnieć. Zamknąć się na otaczający nas ból, zamilknąć i nigdy więcej nie
cierpieć.
Fabuła „Epidemii”, właśnie z tym mi się kojarzyła. Z
zamykaniem się na ból. Ale co jeśli nie my o tym decydujemy?
Jak byśmy się czuli, gdyby okazało się, że nasza rodzina nie
jest tak naprawdę naszą rodziną? Gdyby się okazało, że całe nasze życie, które
pamiętamy, jest tylko kłamstwem, bujdą. Niby wspomnienia są prawdziwe, my
jesteśmy prawdziwi. To skąd ta pustka? Skąd to uczucie, że czegoś nam brak?
Dla Quinlan stało się to prawdą. Największym koszmarem,
który dręczył ją po nocach, łamiąc udręczone serce na pół. Kim tak naprawdę
jest ta niezwykła dziewczyna?
Gwarantuję wam, że nie oderwiecie się od tej historii. Niby
prosta, nie wnosząca nic nowego w świecie literatury, ale porusza serce. Nawet
to najbardziej zatwardziałe. W tym tomie spotkamy się z bólem, cierpieniem,
tęsknotą. Opowieść odgrywa się przed naszymi oczami.
Nie jest to zwykła książka dla młodzieży. Skrywa ona w sobie
o wiele więcej niż możecie sobie wyobrazić. Bardzo często, czytając, odkładałam
chwilę książkę, by zastanowić się nad słowami, które przekazała nam autorka.
Może się wydawać, że taka opowieść, nie może przekazać nam głębszych wartości, mimo iż porusza
naprawdę głęboki problem, który bardzo często jest przez nas pomijany. Może…. Nie mogłam oderwać się od niej, choć bardzo
tego chciałam. Bolało mnie obserwowanie cierpienia. Ale wiedziałam, że nie
zdołam tak po prostu się oderwać.
Przykro mi, że musiałam się już rozstać z Quinlan. Tak
bardzo chciałabym jej pomóc.
Nadeszła ta chwila. Ostania strona „Epidemii”. Uświadomiłam
sobie wtedy jedną rzecz, ta opowieść na zawsze zostanie w moim sercu. Jest o
wiele bardziej uczuciowa, niż z pozoru może się wydawać, wprawiła mnie w stan
osłupienia, do granic możliwości przepełniała emocjami, które wylewały się na
mnie ze stron
Ból. Czułam go cały czas. Piekący, szczypiący, ściskający za
gardło. Wiele momentów przyprawiło mnie o bezdech. Czytałam jednak dalej, choć
serce chciało na dłużej zatrzymać się przy danej chwili, danej stronie.
Prawda jest taka, że o wiele bardziej podoba mi się opowieść
o Quinlan. Jak dla mnie, „Plaga samobójców” i „Kuracja samobójów” mogłyby nie
istnieć. Nie oznacza to oczywiście, że mi się one nie podobały. Były świetne.
Jednak gdy skończyłam „Epidemię” wiedziałam, że jest ona
lepsza. Lepsza od prawdziwych części serii, nie będących sequelem. Zakochałam
się w niej, a rozstanie było bolesne. Zupełnie inaczej było w przypadku
historii o Sloane.
Jeśli jeszcze nie czytaliście, żadnej książki z serii
„Program”, to nie zaczynajcie od „Plagi Samobójców”. Zacznijcie od „Remedium”.
Szkoda, że ja nie mogę zacząć czytać całej serii od początku, zaczynając
właśnie w ten sposób.
Jestem pewna, że obie historie na długo zapadną wam w pamięć
i zostaną w waszych sercach.
Pozdrawiam i życzę wspaniałych lektur, Marlena Marszałek
Na koniec zapraszam też do recenzji innych części serii "Program":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz