Jeśli jesteście książkoholikami, tak jak ja, to na pewno
waszej uwadze nie umknęło pewne wydarzenie, obejmujące 4 majowe dni, od 19-22
maja, organizowane w Warszawie, na narodowym
stadionie.
Tak, mam na myśli cudowne Warszawskie Targi Książki.
A co za tym idzie?
Na pewno wiele z was pojechało na nie, by nie tylko kupić
mnóstwo książek, ale co najważniejsze zdobyć autografy, mnóstwo cudownych,
powalających dedykacji od ukochanych autorów! No nie mówicie mi, że nie.
Odkąd prowadzę bloga, obserwuję wszelkie książkowe
wydarzenia, jakie u nas w Polsce mają miejsce. Jak tylko zobaczyłam, że można
już starać się o bilet blogera na targi, to od razu zgłosiłam swój udział. Co
było głupim posunięciem, bo szczerze mówiąc, nie miałam pozwolenia od rodziców
by jechać tak daleko (od mojej miejscowości 340 km = 6,5 godziny drogi!), ale
tak strasznie mi na tym zależało, że stwierdziłam „a co mi tam! Będę błagała aż
się uda”.
I wiecie co, moi kochani książkoholicy? Chociaż ostatnio trochę
zaniedbuję bloga (to się zmieni, już na początku czerwca, może i wcześniej,
bardzo was za to przepraszam) i przestałam się czuć jak blogerka, choć myślałam
że na spotkaniu blogerów będę czuć że do nich nie pasuję, to widząc tę całą
grupkę ludzi, mających tą samą pasję co ja, poczułam się jak nowonarodzona!
Jakbym spłonęła i odrodziła się z popiołów!
Ale o tym później.
W końcu, kilka dni przed targami udało mi się wyprosić
rodziców o jeden dzień (dużą rolę w tym odegrała moja kochana Gosia z Recenzje
Knigoholiczki, która porozmawiała z moją mamą i przekonała ją, aby mnie
puściła!). Babcia prawie dostała zawału, zaczęła panikować że może mi się tam
coś stać, że Warszawa jest niebezpieczna, że oszalałam chcąc tam jechać sama,
bez żadnej koleżanki, osoby towarzyszącej.
I choć mówiła, że bardzo się na mnie zawiodła, nie mogłam
odpuścić, bardzo ją kocham, jednak perspektywa pojechania do tego cudownego
miasta, zobaczenie go na żywo pierwszy raz w życiu. A także możliwość spotkania
nie tylko Gosi, ale także innych blogerów, sprawiło że do samego końca
walczyłam.
I udało mi się.
Jeśli byliście na Targach, to na pewno wiecie jakie to
cudowne uczucie! Ja byłam tylko w sobotę, by przy okazji zaliczyć spotkanie
blogerów. Na początku zapowiadało się słabo, nie mogłam rozpoznać się w
Warszawie, przez prawie półtorej godziny myślałam, którym autobusem, koleją
bądź pociągiem mam pojechać w miejsce targów. Nie spytałam się nikogo, tylko
dlatego że chciałam być samodzielna. Pokazać mamie, że dam radę, że nie jestem
już 12-letnim dzieckiem, a 18-letnią, inteligentną dziewczyną, która poradzi sobie
w życiu.
I udało mi się.
Wkrótce moim oczom ukazał się Stadion. Nie spodziewałam się,
że jest tak ogromny! Chwilę później byłam w środku i przerażona wizją spotkania
Gosi (to miało być nasze pierwsze spotkanie, tak jak z wieloma innymi ludźmi, a
tak szczerze mówiąc, to ze wszystkimi ludźmi, bo nikogo oprócz niej nie
znałam).
Tłumy na Targach są ogromne. Dużą trudność sprawiało mi
przedzieranie się przez nie i pilnowanie by przypadkiem nie upuścić torby.
Z tego co wiem, w innych dniach aż tyle ludzi nie ma. Ale w
sobotę autorzy i czytelnicy mają wolne, więc nie ma co się dziwić, że tyle ich
było. Szkoda tylko, że nie robiłam dużo zdjęć. A szczerze mówiąc, to w środku
nie robiłam prawie wcale, czego teraz bardzo żałuję, ale czasu niestety nie
cofnę.
Pan Remigiusz na żywo jest tak ciepłym człowiekiem, aż
głupio że strzeliłam straszną gafę, mówiąc dla kogo jest dedykacja. A walnęłam
imieniem i nazwiskiem, a bo dlaczego nie. A potem poczułam się jak idiotka. Ale
mniejsza z tym, jak już pisałam w jednym komentarzu na fanpagu pana Mroza, 6
godzin jazdy i braku snu robi swoje. Dodam też, że nie tylko jest niesamowitym
człowiekiem i pisarzem, ale także niezwykle przystojnym facetem! Wciąż trudno
mi uwierzyć, że tak niepozorna osoba, potrafi stworzyć tak genialne powieści
kryminalne! I kryminały polityczne! Nie mogę doczekać się, aż wezmę się za „Kasację”,
którą kupiłam dzięki Gosi, moim pierwotnym zamysłem było kupienie własnego egz.
„Ekspozycji”, jednak przekonała mnie że „Kasacja” jest o wiele lepsza i że to
właśnie ją powinnam kupić. Tak też zrobiłam.
Po kilku godzinach stania w kolejkach, robienia zdjęć, a
także kupowania książek i mang (oszalałam i kupiłam 5 książek i 3 mangi), i
brania udziału w loterii na stoisku strony komikslandia.pl (chyba tak, mogę się
mylić), w końcu nadszedł czas na spotkanie blogerów.
Na które razem z Gosią się spóźniłyśmy. Nie ma co, brawo!
Do teraz nie mogę wyjść z wrażenia, jak niesamowici są
blogerzy!
Tyle nas przyszło, że aż dziw mnie brał. Było nas około 30 osób.
Na początku była loteria książek do zrecenzowania.
Wszystkich było ponad 100. Dziewczyny prowadzące (Natalia z „Książkowe Kocha,
nie kocha”, a także dziewczyna z „Książkowe wyliczanki”, której imienia nie
pamiętam, za co przepraszam i jeszcze jedna dziewczyna, tylko nie pamiętam
bloga), uwijały się jak w ukropie, starając się jak najszybciej rozdać nam
książki. Co było niesamowicie trudne z racji tego ile ich było.
Mi udało się wylosować 3 z recenzją i jedną bez recenzji,
które pokażę wam w BookHaul majowym! Mam nadzieję, że czekacie!
Podczas targów spotkałam mnóstwo osób, które tak samo jak ja
kochają książki. Tysiące miłośników książek,
jednym miejscu robi ogromne wrażenie. I podnosi na duchu, sprawiając że
człowiek zaczyna wierzyć, że są jeszcze na świecie osoby, które wiedzą co tak
naprawdę jest dobre! I jak ogromną wartością dla człowieka jest literatura.
Uwierzcie mi, było warto. Nawet na jeden dzień. Nawet jeśli
za sam przejazd zapłaciłam 130 zł. Nawet jeśli do teraz bolą mnie plecy, a
głowa co chwilę daje o sobie znać.
Bo dzięki temu zyskałam niezwykłe wspomnienia, które na
zawsze pozostaną w mojej pamięci, a także spotkałam ludzi, którzy kochają
książki tak samo mocno jak ja! Jeśli zastanawiacie się, czy wyjazd na targi ma
sens i czy jechać, to nie zastanawiajcie się! Jedźcie! Taka okazja może się już
nie zdarzyć.
A uwierzcie mi, naprawdę warto.
Potęgę Targów Książki trzeba zobaczyć na własne oczy. Ja nie
potrafię wam tego tak opisać, aby w pełni oddać jak cudowne one są.
I na Krakowskie także jadę. Już nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam serdecznie, oszołomiona i zauroczona Marlena
Marszałek
Tak bardzo żałuję że w tym roku nie dałam rady się na nich pojawić :( W przyszłym roku, choćby nie wiem co, będę tam!
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Mnie bolą ramiona od noszenia obładowanych książkami toreb, ale potwierdzam, że warto! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń