2.2.18

69. Trylogia "Wolne Miasto Rades" "Przeklęta" i "Przebudzona" Iga Wiśniewska


Dziś opowiem wam o dwóch książkach, pierwszym i drugim tomie trylogii "Wolne Miasto Rades". Książki bardzo długo czekały (hmm, chyba w końcu powinnam zacząć czytać książki od razu jak do mnie docierają), aż się za nie zabiorę. I znowu głupia ja, czekała nie wiadomo na co, zamiast po prostu wziąć je z półki i przeczytać. Czy żałuję, że tak długo zwlekałam? Tak. Ale to już chyba nie powinno was dziwić. Jaki był powód tego mojego ociągania się? Wydaje mi się, że po prostu obawiałam się zawodu. Obawiałam się, że czas, który spędzę przy tych książkach będzie straconym i nic one do mojego życia nie wniosą. Jednak, już wiele razy przekonałam się, że polskie nie oznacza złe. To, że coś jest polskie, nie oznacza, że nie warto się z tym zapoznać. I "Przeklęta" i "Przebudzona" tylko mnie utwierdziły w tym przekonaniu. Dowiodły, że nie mam racji. Cóż to była za lektura, pełna emocji, akcji, mitologii, magii, miłości! Kompletnie się tego nie spodziewałam i jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem. Jednak, po kolei. 


"Włóczenie się nocą po Wolnym Mieście Rades nigdy nie było bezpieczne, nie kiedy w mroku czaiły się paranormalne istoty. Gdy coś zaczyna bezlitośnie wybijać zmiennokształtnych, którzy do tej pory uważali się za nietykalnych, zaczyna się wyścig z czasem. 
Kim lub czym jest morderca? Groźny władca zmiennokształtnych, tajemnicza kobieta, sympatyczny Rosjanin, zakręcony naukowiec i medium połączą siły, by rozwiązać tę zagadkę.
Zegar tyka." tom 1

"Gdy nad Wolnym Miastem Rades pojawia się księżyc w pełni, ulice pustoszeją. Ani zwykli, ani paranormalni mieszkańcy nie mogą czuć się bezpieczni. Tajemnicza bestia przez kilka dni w miesiącu poluje na ludzi, a brutalny morderca wybija kolejnych paranormalnych, nie zważając na fazy księżyca. David, władca zmiennokształtnych, musi ustalić, czy obie sprawy jakoś się ze sobą łączą, zabić bestię i złapać mordercę. Wszystko przed kolejną pełnią.
Żeby wygrać wyścig z czasem, będzie zmuszony poprosić o pomoc nie tylko nierozgarniętego naukowca i medium, lecz także kobietę, która powinna być martwa." tom 2



Mamy tutaj tajemnicę, nietuzinkowych bohaterów, którzy bardzo się wyróżniają na tle innych książek, mamy akcję, która wciąga bez reszty, mamy walkę, krew, miłość. Czegoż więcej potrzeba? Uwierzcie mi, jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że po prostu nie mogę się otrząsnąć. Nie spodziewałam się czegoś tak dobrego i dosłownie brak mi słów. Staram się cokolwiek napisać, ale jest naprawdę ciężko. Musicie sami przeczytać te książki, ja nie jestem w stanie wam ich opisać. Mogę mówić, że ohoho, jakie fajne, podoba mi się, polecam, kupcie je jeszcze jutro. Nie o to tutaj chodzi. Sądzę, że choćbym spisała się na 6 tysięcy słów, choćbym krok po kroku opisała wam moje odczucia  to i tak nie zrobiłabym tego dostatecznie dobrze. Jestem po prostu bardzo pozytywnie zaskoczona i nie mogę się wyrwać z tego świata, wciąż przed oczami widzę Miriam, bohaterkę o której tak w sumie są te książki, bohaterkę niezwykle tajemniczą, pewną siebie, wyjątkową i bardzo mocno zapadającą w pamięć.

Na początku jej nie lubiłam, Miriam w sensie. Ale im dalej szłam, im bardziej ją poznawałam, tym bardziej ludzka i namacalna się stawała. W pierwszym tomie, przez pierwszą jego połowę straszliwie mnie irytowała, bo nie potrafiłam jej zrozumieć, nie potrafiłam zrozumieć jej zachowania, jej myśli, była dla mnie bardzo odstręczająca. Ale, cholera, im bardziej zgłębiałam się w perypetie Radesu, zmiennokształtnych, tajemniczego Rosjanina Iwana, Davida, Vivien, Bena i reszty, tym bardziej wsiąkałam w tę, sądzę że mogę tak to określić, niesamowitą opowieść, tym bardziej zaczęłam lubić Miriam. A gdy pod koniec pierwszego tomu, stało się co się stało, o jeny, byłam w takim szoku, że głowa mała, oczywiście jak to ja, usta jak złota rybka i wpatrywałam się w książkę z szeroko otwartymi oczami. Co, ale że jak? Nie to nie mogło się stać!

Jest to jedna z wielu zalet twórczości Igi Wiśniewskiej. Jest ona mistrzynią jeśli chodzi o zakończenia. Jakby chciała powiedzieć czytelnikowi "I co? Zatkało kakało?" (błąd jest celowy). I co jak co, jeśli tak miało być, to gratulacje, udało się. Nie mogło tam być lepszego zakończenia, naprawdę. Było ono tak perfekcyjnie perfekcyjne, że już bardziej perfekcyjne już nie mogło być. Ale oczywiście, nie jest to jedyna zaleta, ale nie zdradzę wam każdej z nich, sami się musicie przekonać! Jednak, nie obyło się też bez wad, jednak z perspektywy czasu nie nazwałabym ich w ten sposób. Na początku, trudno było mi się przyzwyczaić do sposobu prowadzenia narracji. Mam na myśli, że narratorów jest bardzo wielu i nie są to tylko główni bohaterowie, ale też czasami osoby postronne, które występują dosłownie na jeden rozdział. Raziło mnie to i wybijało z fabuły, ale tylko przez jakieś 100 stron pierwszego tomu. Potem się przyzwyczaiłam i wprost cieszyłam się, że możemy poznać myśli prawie każdego ważniejszego bohatera na temat jednego wydarzenia. To bardzo ułatwiało zrozumienie niektórych zachowań, których bez tego byśmy nie zrozumieli. I dzięki temu łatwiej można polubić innych bohaterów.


Kolejną zaletą jest to, że styl Igi jest naprawdę prosty i wciągający. Choć początki mogą być trudne, to jak już się wciągniecie, to amen w pacierzu, nie oderwiecie się tak łatwo. Czyta się szybko, przyjemnie, momentami aż drży się z niepokoju i niecierpliwości. Odkrywanie tajemnic razem z naszymi bohaterami jest naprawdę ekscytujące! I same tajemnice, morderstwa z którymi przyjdzie nam się spotkać, dzięki mitologii są jeszcze lepsze, bogatsze, bardziej soczyste. Jeśli są wśród was miłośnicy mitologii, to śmiało możecie sięgnąć po "Przeklętą" i "Przebudzoną", będziecie zachwyceni, mimo że nie od początku jest jasno powiedziane, że jest tutaj taki wątek. Możecie mi podziękować, wiecie to dzięki mnie, haha.

Do tego jeszcze umiejętnie wpleciony wątek miłosny, a raczej wątki. Nie ma ich za dużo, dzięki czemu nie przyćmiewają głównego wątku, co mnie bardzo cieszy. Jednak nie ma ich też za mało, dodają pewnego dreszczyku, są kropką nad i! I oczywiście sprawiają, że całość jest jeszcze bardziej realistyczna, jeszcze bardziej prawdziwa. I to mi się podoba!

Oczywiście, nie ukrywam, że jak skończyłam "Przeklęta", to prawie że rzuciłam się na "Przebudzoną".  Zakończenie pierwszego tomu bardzo podniosło moją ocenę na jego temat. Podobał mi się on, a jakże, ale nie było w nim nic szczególnie specjalnego, oprócz boskiego zakończenia. Co nie oznacza, że był nudny i kompletnie beznadziejny! Czytało mi się go naprawdę niesamowicie przyjemnie, jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Za to drugi tom, toż to był miód na moje serce! Wątki z pierwszego tomu rozwinęły się, całość była doskonale zgrana, doskonale opisana, jeszcze więcej akcji, na której rozwinięcie nie musiałam długo czekać. To było coś wyśmienitego, widać ogromny postęp jeśli chodzi o styl pisania. W "Przeklętej" było dobrze, w "Przebudzonej" jest bardzo dobrze, jeśli trzeci tom będzie jeszcze lepszy, to chyba się będę rozpływać w jego recenzji. Iga stworzyła coś nowego, coś niesamowitego. Jak przeczytacie, to zrozumiecie. Pośród całej tej otaczającej nas fantastyki, pełnej schematów i podobieństw, to właśnie jej udało się wyjść przed wszystkie te książki i pokazać, że można stworzyć coś innego, a jednocześnie tak dobrego!

Jeśli o mnie chodzi, jestem po prostu zachwycona! Nie zabrakło tutaj niczego, mamy wszystko, co sprawia, że czytelnik na długo nie zapomni o tych książkach i będzie je miło wspominał jeszcze długi czas. Jeśli jesteście odważni i szukacie czegoś innego, czegoś co ma w sobie to coś, to dobrze trafiłeś. Mogłabym gadać i gadać, ale najważniejsze kwestie już omówiłam. Niezwykle przyjemne, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Takie właśnie są te książki. Oj, już nie mogę się doczekać powrotu do "przygód" (nie wiem czy mogę tak to nazwać) Miriam i spółki. I nie mogę się doczekać rozwinięcia wątku miłosnego między Miriam a pewnym zmiennokształtnym. Totalnie wsiąkłam w ten świat i kompletnie nie mam ochoty go opuszczać.

I kto by przypuszczał, że tak surowo oceniłam te książki nie początku. Głupia ja, no po prostu głupia. Cieszę się, że w końcu je przeczytałam i żałuję, że tyle to trwało. Nie żałuję żadnej chwili spędzonej przy tych książkach. I cieszę się, że książki Igi, wbiły mi w końcu do głowy, że polskie, nie oznacza gorsze. Zapamiętajcie to sobie, ja postaram się już o tym nie zapomnieć.

Żałuję tylko, że było ich tak mało.

Pozdrawiam serdecznie, ściskam i całuję w szczególności Igę, której przysporzyłam pewnie nie jeden raz bólu głowy, wybacz kochana <3
Marlena Marszałek




1.2.18

68. "Po złej stronie lustra" Karina Hiddenstorm


Od razu powiem tak. Kompletnie się tego nie spodziewałam, naprawdę. Nie miałam zielonego pojęcia na co się piszę, gdy zgodziłam się zrecenzować tę książkę. I przez to bardzo, ale to naprawdę bardzo długo zwlekałam. Minęło naprawdę bardzo dużo czasu zanim w końcu stwierdziłam, że dosyć tego i czas się ogarnąć. I w końcu ją przeczytać. Mogę już teraz zdradzić wam jedno. Byłam głupia, bardzo, bardzo głupia. Dlaczego tyle zwlekałam? Nie mam zielonego pojęcia, chyba nigdy tego nie zrozumiem. Szczerze mówiąc, żałuję że nie zaczęłam jej od razu, jak dostałam ebook od autorki. I choć już to jej pisałam, to naprawdę bardzo (słowo "bardzo" powtórzyłam już chyba z 5 razy, pomocy), przepraszam, że nie dałam jej wcześniej szansy. 

Lisa Johnson ma wszystko, o czym marzą przeciętni ludzie: urodę, sławę, bogactwo. Sielanka jednak kończy się w dniu, w którym ulega tajemniczemu wypadkowi na planie swojego najnowszego filmu. Po wyjściu ze szpitala doświadcza coraz częstszych omdleń oraz szeregu innych dolegliwości... jak choćby wizyt w alternatywnej rzeczywistości. Jawa i sen zaczynają zacierać się coraz bardziej, a ona z przerażeniem uświadamia sobie, że zaczyna balansować na krawędzi obłędu. Podczas jednej z wizyt w równoległej rzeczywistości Lisa poznaje demoniczną Kobietę w Bieli, która składa jej propozycję nie do odrzucenia...

Oczywiście, ja się już rozpędziłam, a wy nawet jeszcze nie wiecie (hmm, w sumie to wiecie po tytule posta), o jakiej książce w ogóle mówię. Mowa o "Po złej stronie lustra" Kariny Hiddenstorm, którą jestem po prostu zachwycona! Tak bardzo, że aż brak mi słów i nie mogę nic wyciągnąć z odmętów swojego umysłu. Nie wiem co myśleć (w tym dobrym sensie), myślę i myślę, a czuję się jakbym w mózgu miała jedynie watę. Skończyłam czytać tę powieść zaledwie godzinę temu, pochłonęłam ją we dwa wieczory i trochę chwil w autobusie jadąc do szkoły. Chyba nie powinnam od razu zabierać się za pisanie recenzji, ale bardzo mi zależy by napisać ją jak najszybciej. Nie ważne, że w tej chwili jest już cztery minuty po północy, a ja wstaję rano do szkoły. Czuję ogromną potrzebę podzielenia się z wami swoimi odczuciami.

Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Po opisie spodziewałam się czegoś innego, całkowicie innego, ale to chyba normalne, że w głowie widzimy to wszystko inaczej, prawda? Spodziewałam się czegoś normalnego. Myślę, że mogę tak to określić. Spodziewałam się spokojnie prowadzonej fabuły, tak jak w innych powieściach, prostej, nieskomplikowanej, nie wymagającej od czytelnika za wiele. A to co dostałam, prawie zwaliłoby mnie z nóg, gdyby nie to, że czytałam leżąc, bądź siedząc. Gdybym stała, musiałabym usiąść, serio. Całość jest tak pogmatwana, sceny nakładają się jedna na drugą, bardzo szybko, dynamicznie, akcja pędzi nie pozwalając nawet na chwilę oddechu. Szaleństwo aż wylewa się z kartek, wciąga do środka i nie pozwala się wyrwać. Nigdy nie czułam się tak dziwnie jak czytałam jakąś książkę. Co jest naprawdę ogromnym plusem, bo podejrzewam, że właśnie o to chodziło.

Niesamowicie podoba mi się pomysł na fabułę i sposób jej poprowadzenia. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliście, mogę was zapewnić. Całość, mimo pogmatwania, idealnie się ze sobą łączy, wszystko do siebie idealnie pasuje, a zakończenie pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań, na które może znaleźć odpowiedzi jedynie w swojej wyobraźni. I z pewnym niedosytem, którego żadna książka nie zapełni. Niby całość kończy się dobrze, ale czy na pewno? Powieść zapewniła mi niejeden dreszczyk niepokoju, wiele razy gdy moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach, wzdrygałam się i musiałam na chwilę odetchnąć. Mrok aż wylewa się z tej książki, kipi i bulgocze na każdej z liter. Niesamowite jest to, jest doskonale autorka potrafiła wykreować ten świat, niby taki sam jak nasz, a jednak inny. Świat chorego umysłu, pełen szaleństwa, ciemności, krzyku który rozdziera gardło. To jest naprawdę wyjątkowe doświadczenie.

Co wam mogę więcej powiedzieć? To jedna z tych powieści, które na długo zostają w głowie i za żadne skarby nie chcą z niej wyleźć. Możecie szarpać, drzeć, ciągnąć a i tak wciąż będziecie rozmyślać. Do tego, jeśli wgłębicie się w treść, to możecie też odkryć coś więcej, niż tylko fascynująca historia, ale o tym musicie się sami przekonać, nie chcę wam odbierać tej przyjemności.

W jednej z recenzji tej książki u innego blogera, widziałam że skarżył się bardzo na częste dopiski ze strony autorki w nawiasach. Chłopak mówił, że były całkowicie niepotrzebne i bardzo mu przeszkadzały. Jeśli o mnie chodzi, to mi kompletnie w niczym nie przeszkadzały a jedynie jeszcze urozmaiciły całość. Lubię takie zabiegi i nie ukrywam, że chciałabym ich więcej w książkach. I to wcale nie oznacza, że autorka ma czytelnika za głupka, bo z taką opinią również się spotkałam. Jak dla mnie, jest to plus, nie minus. A jedyny minus, jest taki, że nie ma drugiej części, hahaha. Ale rozumiem, że tak miało być. Więc nie narzekam ;)

"Po złej stronie lustra" to powieść niesamowicie tajemnicza, nie sposób ją w pełni zrozumieć, bo nie wszystko jest dosłownie wyjaśnione. Wiele jest tutaj pozostawione do własnej interpretacji, co moim zdaniem jest naprawdę ogromnym plusem. W sumie, jestem skłonna powiedzieć, że ona cała jest jedną wielką tajemnicą, od której po prostu nie da się oderwać. Błądziłam ciemnymi korytarzami szalonego umysłu, starając się odkryć prawdę. Śledziłam akcję zastanawiając się, o co tutaj do cholery chodzi i aż dyszałam, ze zmęczenia, starając się to wszystko rozszyfrować. Gdyby to był film, oj powiem wam, że oglądałabym. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką książką i pragnę więcej. To było chore, a jednocześnie niesamowicie dobre, zapierające dech w piersi. 

Obserwowałam zmagania głównej bohaterki. I z każdą kolejną stroną, cierpiałam coraz bardziej, zapadałam się razem z Lisą w otchłań jej coraz bardziej szalonego umysłu. Patrzenie jak z wesołej kobiety, staje się wrakiem człowieka było, no cóż, przykre. Do samego końca miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko dobrze się zakończy. I po części moje pragnienie zostało spełnione. No co prawda, nie tego się spodziewałam, ale jestem w pełni ustatysfakcjonowana. 

Intrygujący pomysł, coś innego, pierwszy raz czytałam coś takiego i żałuję, że tyle czekałam. Polecam wam z całego serducha, nie tylko jeśli szukacie czegoś całkowicie innego, niż książki które do tej pory czytaliście. Jestem pewna, że znajdą się wśród was osoby, którym książka ta się bardzo spodoba. Ja jestem na tak i żałuję, że nie mam wersji papierowej i nie mogłam zrobić wam zdjęć.

Koniecznie musicie ją przeczytać!

Pozdrawiam was serdecznie
Marlena Marszałek

26.1.18

Najlepsza książka 2017? 67. "Listy do utraconej" - Brigid Kemmerer


Dziś przychodzę do was z recenzją książki, którą przeczytałam już naprawdę dawno temu. Pewnie miną już ze dwa miesiące. Aż mi głupio, bo przecież zobowiązałam się do recenzji i tak długo zwlekałam. Jednak po prostu nie mogłam, siadałam do niej wiele razy i po prostu w chwili gdy zbliżałam palce do klawiatury, odkrywałam, że w mojej głowie jest ogromna pustka i po prostu nie mogłam nic wymyślić! Po jej przeczytaniu kłębiło się we mnie miliony emocji, a jednak nie potrafiłam ich wam przelać. Sama nie wiem dlaczego, skąd to się wzięło. Bardzo chciałam po prostu usiąść i podzielić się z wami swoją opinią. Ale nie mogłam. 

Jednak stwierdziłam, że tak nie może być, nawet jeśli będę się męczyć, to opowiem wam w końcu o tej książce, bo jeśli jeszcze jej nie znacie, to koniecznie musicie to zmienić! To jest jedna z tych książek, które poruszają nie tylko umysł ale też i serce. I to nawet nie wiecie jak mocno. 

Już nie raz pisałam wam, że są takie książki, po których zakończeniu chcemy podzielić się nimi z każdym napotkanym człowiekiem, wykrzyczeć naszą miłość do nich itd. Ale są też takie, które chcemy zatrzymać dla siebie, nie mówić nikomu że je przeczytaliśmy, nikogo do niej nie zachęcać. A dlaczego? Bo czujemy się z nią bardzo związani. Aż za bardzo. I możemy jedynie szeptać przez łzy, tuląc ją do piersi. A może tylko ja tak to odbieram? 



Pozwólcie, że nieśmiało szepnę wam do uszka kilka słów. 

Będziecie zachwyceni tą książką. A mówię oczywiście o "Listach do utraconej" Brigid Kemmerer.

Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…

Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declanem rodzi się nić porozumienia.

Nie ukrywam, że na początku (mimo naprawdę zachęcającego i ciekawego opisu) jak patrzyłam na "Listy do utraconej" to nie spodziewałam się zbyt wiele. Może i słyszałam wiele pochwał, ale nie do końca mnie one przekonywały. Czasami tak mamy, że im więcej pochwał słyszymy, tym bardziej sceptycznie podchodzimy do danej rzeczy. Tak też się stało w moim przypadku. Wyszło jednak na to, że bardzo się pomyliłam, taka już człowiecza natura i nic z tym nie zrobimy. Na początku wydawało mi się, że to zwykła młodzieżówka, takie było moje pierwsze wrażenie. Przyznaję się, że zanim po nią sięgnęłam, to minęło trochę czasu, jednak dzięki recenzji na kanale Miasto Książek, zdecydowałam się w końcu ją przeczytać. Dziewczyna, która prowadzi ten kanał, opowiadała o tej książce z tak ogromnym przejęciem i entuzjazmem, że jeszcze tego samego dnia zabrałam się za tę książkę. I tak się wciągnęłam, że w tym samym dniu ją skończyłam. Ponad 400 stron w jeden dzień. Nie potrafiłam oderwać się od niej, po prostu z całego serca pragnęłam zrozumieć, czułam palącą potrzebę poznania zakończenia. To było tak mocne, że oderwanie się od tej książki stało się dla mnie niemożliwe.

Tematyka tej książki jest bolesna, o czym dowiadujemy się już w chwili gdy przeczytamy jej opis. Każde dziecko potrzebuje rodziców, nawet jeżeli w okresie buntu myśli całkowicie inaczej. Nastolatkom bardzo często zdarza się kłócić z rodzicami, wyzywać ich od najgorszych i kompletnie nie słuchać tego, co rodzice do nich mówią. Nastolatkom wydaje się, że wszystko wiedzą najlepiej, są uparci i zapatrzeni w siebie. Oczywiście nie wszyscy, ale większość. U mnie było tak samo. Z moją mamą potrafiłam się nieraz pokłócić kilka razy dziennie, a słowa które w złości wydostawały się z moich ust, bardzo mocno ją raniły. I mimo, że między nami nie jest idealnie, to nie wyobrażam sobie życia bez niej, bo mimo tego, łączy nas więź, której nie powinno się przerywać. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło jej nie być, na samą myśl o tym, coś ściska mnie w żołądku, a umysł ogarnia panika. Nie ważne ile razy się pokłócimy. Jest moją matką i choć tego nie okazuję, to kocham ją z całego serca. Powinniśmy częściej mówić rodzicom, że ich kochamy, bo nie wiemy czy jutro na pewno nadjedzie. Życie jest nieprzewidywalne, więc powinniśmy żyć tak, jakby to był nasz ostatni dzień.


Jednak, to wszystko uświadomiła mi właśnie ta książka. Oglądanie cierpienia Juliet, było ogromną katorgą dla serca i duszy. Bardzo mnie to bolało, jednak nie potrafiłam się oderwać. Szukałam tej odrobiny nadziei, odrobiny szczęścia. Czy ją znalazłam? Ciężko powiedzieć. 

Nie będę wiele pisać o tej książce, bo powinniście się sami przekonać jak cudowna ona jest. To jest jedna z tych powieści, które łamią serce wiele razy i na bardzo długo zostają w pamięci. Nie sposób przejść obok niej obojętnie, poruszy ona każdego tego jestem pewna. Nie jest to typowa młodzieżówka, jej głębia momentami mnie przerażała, w szczególności gdy wyjaśniła się jedna z tajemnic. Gdy dowiedziałam się jaka była prawda, to miałam ochotę rzucić tą książką i zamordować (ha, ha) pewną osobę, za to, że zachowała się w taki sposób. Oczywiście rozumiałam to, ale nie sprawiło to, że cierpiałam mniej. A obserwowanie cierpienia głównej bohaterki, gdy to odkryła... To było straszne.


Książkę czyta się niesamowicie szybko, dzięki dużej czcionce i niezwykle wciągającej fabule. Wprost nie sposób się oderwać. Ja całość przeczytałam praktycznie na jednym tchu, powstrzymując napływające do oczu łzy. Bardzo polubiłam głównych bohaterów i naprawdę bardzo żałowałam, że te 400 stron tak szybko przeleciało. Była to chyba jedna z najlepszych książek 2017 roku i coś mi się zdaje, że jeszcze do niej powrócę, bo jest tego warta. Nie potrafię o niej zapomnieć i wciąż krąży mi po głowie. Bardzo podoba mi się jej forma, ta lekkość stylu autorki, dzięki czemu tak trudny temat czyta się naprawdę bardzo przyjemnie! Mogę wam polecić tę powieść z czystym serduchem, jeśli lubicie takie powieści, to będziecie zachwyceni! 

Dziękuję, że wysłuchaliście mojego szeptu, życzę wam wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek

24.1.18

Książkowe premiery styczeń 2018 - Dla każdego, coś fajnego!



Nie myślcie sobie, że zapomniałam o książkowych premierach. Wręcz przeciwnie! Cały czas o nich myślałam, ale na początku miesiąca ciężko było mi je znaleźć. Więc, stwierdziłam, że poczekam jeszcze chwilę i nagle bum! Uwierzcie mi, styczeń obfituje w mnóstwo świetnych książek i nie potrafiłam wybrać 10, chociaż bardzo się starałam. Na początku było ich 60 (tych wstępnie przeze mnie wybranych), potem 40, 20 i zakończyło się, o ile się nie mylę na 14. Nie potrafię odrzucić tych czterech, bo są po prostu genialne! 

Mam nadzieję, że znajdziecie tutaj coś dla siebie. Są tutaj pozycje z praktycznie każdego gatunku, więc raczej nie będziecie mieć z tym problemu. Także, bez zbędnego gadania, przechodzimy do sedna :) 

Ps. tworzę tego posta już drugi raz, bo za pierwszym razem blogger mi go usunął, także super. Ale nie szkodzi! 


"Moon Journal" Sandra Sitron | Data premiery: 10 styczeń | Wydawnictwo: Między Słowami | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 192


Twój osobisty przewodnik, który pozwoli ci odnaleźć harmonię z naturą i wewnętrzną równowagę. Dzięki "Moon Journal" złapiesz swój rytm – zdrowia, miłości i kariery.

Oślepieni blaskiem ekranów smartfonów zapomnieliśmy o naturalnym rytmie życia, który wyznaczają cykle faz Księżyca i gwiazdy. "Moon Journal" pomoże ci do niego powrócić i właściwie nastawić twój zegar biologiczny.

"Moon Journal" powie ci, który wieczór będzie najlepszy na randkę, kiedy warto porozmawiać z szefem o podwyżce i kiedy… po prostu odpuścić. Nie tylko pokaże, jak działa zegar życia regulowany przez fazy Księżyca, ale i praktycznie doradzi, jak wykorzystać jego wskazania, aby odnaleźć szczęście i wejść na drogę osobistego rozwoju.




"13 minut" Sarah Pinbordugh | Data premiery: 16 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 424


Byłam martwa przez 13 minut… teraz chcę wiedzieć, dlaczego.

Nie pamiętam, jak trafiłam do lodowatej rzeki, ale wiem jedno: to nie był wypadek.
Podobno przyjaciół trzeba mieć blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej, ale czasem trudno ich rozróżnić. Moje przyjaciółki mnie kochają. Wiem to.
Co nie znaczy, że nie chciały mnie zabić.

"13 minut" to wciągający kryminał o ludzkich tajemnicach, lękach, manipulacji i potędze prawdy.

Podważa to wszystko, co myślimy o swoich relacjach z innymi i budzi wątpliwości, czy naprawdę znamy naszych bliskich…





"Nieodnaleziona" Remigiusz Mróz | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39, 90 zł | Liczba stron: 400 


Gdybym oświadczył jej się chwilę wcześniej, nigdy by do tego nie doszło. Nie napadnięto by nas, ja nie trafiłbym do szpitala, a ona nie zniknęłaby na zawsze z mojego życia.

Dziesięć lat po zaginięciu narzeczonej, Damian Werner jest pewien, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Pewnego dnia trafia jednak niespodziewanie na ślad ukochanej – ktoś zamieszcza jej zdjęcie na jednym z profili spotted, szukając dziewczyny.

Werner jest gotów przyjąć, że to przypadkowe podobieństwo, spotter wgrywa jednak drugie zdjęcie. Zdjęcie, które zrobił jej sam Werner na kilka dni przed zaginięciem – i którego nikomu od tamtej pory nie pokazał.

Kto szuka dziewczyny? I czy to naprawdę ona pojawiła się po dziesięciu latach? Damian znał swoją narzeczoną od dziecka, spędzali ze sobą każdą chwilę. Szukając odpowiedzi na kolejne pytania, odkrywa jednak, że nie wiedział o niej wszystkiego...



"Jesteś moja" Helen Klein Ross | Data premiery: 11 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka | Cena: 38 zł | Liczba stron: 368

Lucy Wakefield jest wykształconą, dobrze zarabiającą młodą kobietą, która w akcie desperacji robi coś szokującego: zabiera niemowlę pozostawione w wózku na zakupy i wychowuje dziewczynkę jako swoje dziecko. Udaje jej się zachować tajemnicę przez ponad dwadzieścia lat – przed córką, Mią, krewnymi, współpracownikami i przyjaciółmi. Jej sekret zmienia życie wielu ludzi i wystawia na próbę nasze rozumienie istoty macierzyństwa.

"Jesteś moja" to przejmująca opowieść, przedstawiona z perspektywy Lucy, Mii, a także biologicznej matki dziewczynki i innych, blisko związanych z nimi osób. To opowieść o nadziei i utracie, o jednej, nieodwracalnej decyzji, która zrujnowała życie szczęśliwej rodziny.






"Grzesznica" Petra Hammesfahr | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: brak inf


"Woda była chłodna i rześka. Cora zanurkowała, a gdy toń zamknęła się nad jej głową, przeszedł ją przyjemny dreszcz.

Podobno utopił się tu kiedyś jakiś mężczyzna, jego ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiedziała, czy to prawda. Jeśli tak, to mężczyzna nadal musiał leżeć na dnie. Mogłaby z nim zamieszkać wśród ryb i wodorostów. W tym wodnym świecie z pewnością było pięknie, nie istniały melodie ani czarne sny. Tylko lekki szmer, tylko uderzenia własnego serca, tylko szum krwi w uszach."

Chwilę później Cora zabija nieznajomego opalającego się na piaszczystej plaży. Zwyczajna, niepozorna kobieta, spełniona żona i matka zostaje uznana za niepoczytalną. Czy prawda jest tak banalnie prosta? Czy szaleństwo popchnęło Corę do zbrodni? A może prawda jest zupełnie inna. Kłamstwa czają się na każdym kroku.




"Cinder i Ella" Oram Kelly | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Dolnośląskie | Cena: 33 zł | Liczba stron: 344


Czy historia niczym z baśni o Kopciuszku może się wydarzyć w XXI wieku? Czy historia niczym z baśni o Kopciuszku może się wydarzyć tu i teraz? 

Ponadczasowa opowieść o Kopciuszku w nowoczesnym wydaniu. Piękna współczesna opowieść, która Cię wzruszy i rozbawi do łez. Najlepsza opowieść o Kopciuszku, z jaką się spotkaliście.

Niespełna rok temu osiemnastoletnia Ella uległa tragicznemu wypadkowi, w którym zginęła jej mama, a ona sama odniosła bardzo poważne obrażenia. Powrót do zdrowia jest trudny, dlatego dziewczyna trafia pod opiekę dawno niewidzianego ojca i jego nowej rodziny… na drugim końcu kraju! [za którą szczerze nie przepada!] Teraz Ella musi musi przekonać innych, że potrafi żyć samodzielnie…. i po dłuższej przerwie ponownie nawiązuje kontakt z kimś, kto jako jedyny jest gotów jej pomóc… I bardzo wiele dla niej znaczy… Anonimowy przyjaciel poznany na blogu. Cinder.



"Alabama Summer. Tom 1. Moje miejsce na ziemi" J. Daniels  | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Edipresse Książki | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 320


Gdy Mia Corelli wraca na lato do Alabamy, żeby spędzić je z Tessą, najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, jedyną rzeczą, jakiej się obawia, jest spotkanie z bratem przyjaciółki, Benjaminem Kelly, największym dupkiem we wszechświecie. Mia nienawidzi go z całego serca i nie chce go już więcej oglądać. Przed wyjazdem postanawia oddać dziewictwo pierwszemu lepszemu mężczyźnie i przez przypadek, zupełnie nieświadomie, oddaje je właśnie Benjaminowi. 

Ben nie może zapomnieć o dziewczynie, z którą spędził noc, i jest przekonany, że już nigdy jej nie spotka - aż do następnego popołudnia, gdy widzi ją na leżaku, opalającą się z jego siostrą. Mia chce go nienawidzić, chociaż nie potrafi o nim zapomnieć. Ben chce udowodnić, że nie jest już tym samym okrutnym chłopakiem sprzed kilku lat. 

Co się stanie, gdy osoba, o której istnieniu chce się zapomnieć, staje się osobą, bez której nie można żyć?



"Troje na huśtawce" Natasza Socha | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Edipresse Książki  | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 300


Koralia ma czterdzieści dwa lata i czterdzieści dwa powody, by zmienić swoje życie. Oraz jeden dodatkowy, który wywraca jej świat do góry nogami. Tytus jest osiemnaście lat młodszy. Kiedy ona zdawała maturę, on własnie się rodził. I jeszcze jedno – jest synem jej najlepszej przyjaciółki. Co w życiu jest ważniejsze? Przyjaźń czy miłość? Czy naprawdę trzeba wybierać? „Troje na huśtawce” to współczesny romans obyczajowy, spisany w formie pamiętnika, opowiedziany z dystansem, ironią i dużą dawką emocji.

Jeśli przyjmiemy, że życie jest windą, która zatrzymuje się na każdym piętrze, a potem jedzie dalej, to wszystko można sobie bardzo prosto wytłumaczyć. Piętro z napisem małżeństwo zostało przeze mnie opuszczone, a ja znowu przesuwam się w górę.

Obecnie wysiadłam na poziomie „romans z młodszym”.



"Silence" Natasha Preston | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Feeria Young | Cena: 37,90 zł | Liczba stron: 360


Czy wyobrażasz sobie, że nie mówisz od jedenastu lat tylko dlatego, że sama tak zadecydowałaś?

Czy wyobrażasz sobie, że w tym samym czasie dorastasz, chodzisz do szkoły, poznajesz osoby, na których Ci zależy, a jednak ciągle milczysz?

Oakley nie mówi: boję się, boli mnie, nie chcę, kocham cię, mamo ani tato. Ani jednego słowa. Lekarze załamują ręce i nikt nie wie, dlaczego nagle zamilkła.

Tylko ona wie, co sprawiło, że cena, jaką płaci za bycie dziwadłem jest i tak niższa niż cena za powiedzenie prawdy, w którą i tak nikt nie uwierzy. Przez te wszystkie lata myśli, że tylko cisza może ją ochronić. Nawet miłość i wsparcie Cole’a nie wystarczają, by wyciągnąć ją z tego kokonu. Aż do pewnego dnia…



"Pocałunek stali" Jeffery Deaver  | Data premiery: 23 styczeń | Wydawnictwo: Prószyński i S-ka | Cena: 42 zł | Liczba stron: 552


Kiedy w centrum handlowym na Brooklynie detektyw Amelia Sachs próbuje zatrzymać podejrzanego o zabójstwo, dochodzi do tragicznego wypadku: do układu napędowego schodów ruchomych wpada mężczyzna. 

Gdy Sachs rzuca się na pomoc, podejrzany ucieka. W sprawę angażuje się życiowy partner Sachs, Lincoln Rhyme, ekspert kryminalistyki, który niedawno zakończył współpracę z nowojorską policją. Wkrótce oboje przekonują się, że wypadek był dziełem przestępcy – pierwszym z serii okrutnych ataków. Przebiegły morderca zmienia urządzenia i przedmioty codziennego użytku w śmiertelnie niebezpieczną broń. Wysadza zdalnie kuchenkę mikrofalową. Wywołuje palnikiem gazowym pożar mieszkania. Potrafi też doprowadzić do wielkiej kraksy na Manhattanie. Zespół Rhyme’a rozpoczyna wyścig z czasem, by wytropić sprawcę, zanim ten znów zabije.



"Milczące dziecko" Sarah A. Denzil  | Data premiery: 17 styczeń | Wydawnictwo: Filia | Cena: 39,90 zł | Liczba stron: 400


Latem 2006 roku Emma Price bezsilnie patrzyła, jak z rzeki wyłowiono czerwoną kurtkę jej sześcioletniego syna, Aidena. Ciała nie odnaleziono. Dopiero dziesięć lat później Emma odkryła, że na powrót może cieszyć się życiem. Wyszła za mąż, oczekuje drugiego dziecka i poczuła, że znowu ma kontrolę nad swoim życiem. 

I wtedy wraca do niej Aiden. 

Chłopak nie jest w stanie mówić, ale jego ciało opowiada historię zaginięcia. Liczne rany i złamania rzucają nieco światła na koszmar, przez który przeszedł. Okazuje się również, że Aiden wcale nie wpadł do wody. Aiden został porwany. Emma usiłuje porozumieć się z nastolatkiem i odkryć tożsamość sprawcy bestialskich czynów. Ale kto w ich małej wiosce mógł dopuścić się tak straszliwej zbrodni? Tylko jej syn zna całą prawdę. Jednak jak opowiedzieć o niewyobrażalnym?




"Ogród Zuzanny" Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: W.A.B | Cena: 36,99 zł | Liczba stron: 400 


Urzekająca opowieść o uczuciach przekazywanych za pomocą sekretnego języka kwiatów Zuzanna i Adam poznali i pokochali się na studiach, jednak nie dane było im być razem. Adam wyjechał na studia za granicę, po jakimś czasie ożenił się i przejął zarząd nad majątkiem teściów. Zuzanna zaś rzuciła studia, krótko była mężatką, a od lat samotnie wychowuje dziecko. Jednak los jest przewrotny i – po trzynastu latach – spotykają się na nowo. Adam zamawia projekt ogrodu, którym zajmować się ma właśnie Zuzanna. Kobieta postanawia przekazać mu wiadomość ukrytą w roślinach. W końcu nie od dziś fascynuje ją wiktoriański język kwiatów, często „pisze“ w ten sposób wiadomości do swoich bliskich. Czy Adam zdoła zrozumieć ukryte przesłanie? 

Ogród Zuzanny to powieść o szczególnej atmosferze, z wyrazistymi, interesującymi bohaterami (także tymi drugoplanowymi, na dwóch czy czterech… łapach), pełna ciepła i humoru. Pierwszy tom cyklu.



"Okrutna pieśń" Victoria Schwab | Data premiery: 17 styczeń | Wydawnictwo: Czwarta Strona | Cena: 39, 90 zł | Liczba stron: 432
 

Pierwszy tom bestsellerowej amerykańskiej serii „Świat Verity”. Autorka głośnych „Odcieni magii” powraca w wielkim stylu!

Kate Harker i August Flynn są następcami przywódców podzielonego miasta – miasta, gdzie z przemocy zaczęły rodzić się prawdziwe potwory. Kate chciałaby dorównywać bezwzględnością ojcu, który pozwala potworom wałęsać się po ulicach, a ludziom każe płacić za ochronę. August chciałby być człowiekiem, mieć dobre serce i odgrywać większą rolę w obronie niewinnych przed potworami – niestety sam jest jednym z nich. Może ukraść duszę, wygrywając pieśń na swoich skrzypcach. Jednak Kate odkrywa jego tajemnicę…

„Okrutna pieśń” wciągnie cię w świat pełen tajemnic i niepokojący wir postapokaliptycznej walki o przetrwanie. W mrocznym urban fantasy dwoje młodych ludzi musi wybrać, czy chcą zostać dobrymi czy złymi bohaterami – przyjaciółmi czy wrogami. A stawką jest przyszłość ich rodzinnego miasta.




"Ktoś mnie obserwuje" A. V. Geiger | Data premiery: 31 styczeń | Wydawnictwo: Jaguar | Cena: 37, 90 zł | Liczba stron: 384


Trzymający w napięciu thriller.

Tessa, która czuje nieodparty strach przed wychodzeniem z domu, kontaktuje się ze światem przez Internet. W pewnym momencie dziewczyna wpada w najbardziej oczywistą pułapkę: nawet przez chwilę nie zastanawia się, kto faktycznie odpowiada na jej posty… A osoba po drugiej stronie okazuje się naprawdę groźna.











I to by było na tyle! Co sądzicie? Znaleźliście coś dla siebie? Ja tak i nie mogę się doczekać aż dorwę się tych cudeniek! Koniecznie napiszcie, które książki wpadły wam w oko i dlaczego akurat te ;) Chętnie poczytam komentarze i popiszę z wami :D

Pozdrawiam cieplutko!
Marlena Marszałek

19.1.18

[Recenzja Przedpremierowa] 66. "Kredziarz" C. J. Tudor - Musicie to przeczytać!



Aż drżę z podniecenia, wprost nie mogąc się doczekać, aż podzielę się z wami swoimi przemyśleniami na temat książki, która za granicą zbiera same pochwały, a swoją premierę w Polsce będzie mieć 28 lutego. Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca, udało mi się ją zdobyć prawie dwa miesiące przed premierą i jak tylko dostałam ją w swoje lepkie łapki, to przyssałam się do niej, chcąc jak najszybciej ją przeczytać. Czy spełniła moje oczekiwania? Czy jest tak dobra, jak mówiono? Czy jest w ogóle warta waszego czasu i pieniędzy? 

3 razy tak. 

A niżej dowiecie się dlaczego.

Już nigdy nie zetrę kredy z dłoni.


W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.

Rok 1986. Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym angielskim miasteczku. Spędzają czas, jeżdżąc na rowerach i szukając wrażeń. Porozumiewają się kodem: rysowanymi kredą ludzikami. Pewnego dnia jeden tajemniczy znak prowadzi ich do ludzkich zwłok. Od tej chwili wszystko zmienia się w ich życiu.

Trzydzieści lat później Eddie i jego przyjaciele dostają listy z wiadomością napisaną tajemniczym kodem z dawnych lat. Uważają, że to żart do momentu, gdy jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Eddiego dociera, że jedyną drogą do ocalenia siebie przed podobnym losem jest próba zrozumienia, co tak naprawdę stało się przed laty.
Kredziarz to najlepszy rodzaj suspense’u, w którym teraźniejszość doskonale współgra z reminiscencją, każda postać jest wyraźnie zarysowana i interesująca, żadna z zagadek nie pozostawia w czytelniku niedosytu, a zwroty akcji zaskoczą nawet najbardziej doświadczonego czytelnika. 

Jak tylko usłyszałam o tej książce, to wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Chciałam dowiedzieć się, co sprawiło, że jest o niej tak głośno. Co sprawiło, że poruszyła tak wiele osób i została hitem. Rzadko się zdarza, żeby debiut autora (autorką jest kobieta), był tak dobry, debiutantom bardzo ciężko jest się wybić spośród tysięcy. Ciężko jest też trafić, jeśli chodzi o swoją niszę. Ciężko jest teraz wymyślić coś, czego jeszcze nie było i sprawić, że czytelnik będzie chciał poznać kolejne twoje powieści. I dlatego też, jak pisała wcześniej, jak tylko wyciągnęłam "Kredziarza" z koperty, to pobiegłam do pokoju, wskoczyłam pod kołdrę i zaczęła czytać. 

Nie od razu zapałałam miłością do tej powieści. Wciągnęła mnie już od pierwszych słów, to prawda, ale było w niej coś odpychającego. Przeczuwam, że to jedynie moja własna wyobraźnia. Rzadko czytam takie książki i dlatego czułam się na początku trochę niekomfortowo. Krew, morderstwa, dosyć podejrzane dzieciaki, dziwne sny głównego bohatera wprawiały mnie w lekkie skonfundowanie. Ale nie trwało to długo, z każdą kolejną stroną coraz bardziej zagłębiałam się w fabułę i nie mogłam się doczekać zakończenia i rozwiązania wszystkich tajemnic. Obserwowałam niezbyt rozgarnięte dzieciaki, później dorosłych, którzy wbrew pozorom wcale się nie zmienili, później znów dzieciaki i tak na zmianę. 

Autorka opisuje wydarzenia sprzed 30 lat i czasy obecne, na zmianę, po jednym rozdziale. Często zdarzało się, że gdy kończyłam rozdział z roku 1986 i miałam ogromną ochotę ominąć rozdział 2016 i dowiedzieć się co było dalej w 86. Ale nie omijałam i taką samą sytuację miałam z rozdziałem 30 lat później. A to idealnie świadczy o tym, że nic tutaj nie jest przypadkowe, wszystko jest ze sobą perfekcyjnie połączone. C. J nie skupiła się wyłącznie na samym głównym wątku. Pokazała również relacje chłopców i "normalne" codzienne dni z ich życia, dzięki czemu są o wiele bardziej realni, o wiele bardziej prawdziwi, można ich dotknąć, poznać ich charaktery, uczucia, zrozumieć co nimi kierowało w danych momentach. Jest to naprawdę ogromnym plusem, bo dzięki temu mamy wrażenie, że to wszystko jest zapisem realnych wydarzeń! Uwielbiam takie książki, w których w pewnym momencie czytelnik już sam nie wie, czy to tylko fikcja, czy zapis prawdziwych zdarzeń. I też takie, w których nie wie, w co ma wierzyć i kto tak naprawdę zawinił.

C. J jest subtelna. W jej książce krew nie leje się strumieniami, a czytelnik nie trzęsie się ze strachu przez cały czas. Wszystko jest delikatne subtelne, przychodzi z niezwykłą łatwością i prostotą. Każdy element jest przemyślany i choć na początku może się wydawać, że został tam wrzucony jako zapychacz, to jest wręcz przeciwnie. Jednak, nie myślcie sobie, że "Kredziarz" jest nudny. Nic bardziej mylnego. Akcja nie pędzi, ale również się nie ślimaczy. Jej prędkość moim zdaniem jest idealna, a stopniowanie napięcia bardzo dobrze przemyślane. Nawet przez chwilę nie miałam wrażenia, że coś tu jest nie tak. I do tego, moja czujność została uśpiona, tak bardzo się zaczytałam, że pominęłam wiele istotnych faktów (które później nadrobiłam) i miałam ogromną frajdę, gdy w końcu połączyłam prolog i ostatni rozdział. I dopiero wtedy całe napięcie wybuchło, a mi zrobiło się niedobrze.


Wiem, że brzmi to źle. Ale to jest ogromny komplement, uwierzcie mi. Nawet tylko dla tego jednego uczucia było warto przeczytać tę książkę. Ale plusów jest o wiele więcej, nie tylko zakończenie. Mogłabym pisać o nich godzinami, bo "Kredziarzem" jestem bezgranicznie zachwycona i już mam w planach ponowne przeczytanie go za jakiś czas, by wyłapać wszystko co mogłam pominąć za pierwszym razem. A jako, że czyta się niesamowicie szybko i naprawdę ciężko się oderwać, to nie żal mi czasu. Bardzo rzadko czytam książki więcej niż raz. A tutaj po prostu muszę zrobić wyjątek. Cieszę się, że to cudo zdobi moją półkę, nie dosyć że treść jest po prostu perfekcyjna, boska, świetna itd, to do tego jeszcze ta świetna okładka i grzbiet w którym się po prostu zakochałam. Póki co, uznaję tę książkę za najpiękniejszą wśród wszystkich które mam. I jak na razie, jest to najlepsza książka w tym roku. I coś czuję, że jeszcze długo tak pozostanie.

No cóż, mogę podsumować to jedynie tak. Dzieci również mają swoje sekrety. I to takie, które nawet dorosłej osobie mogą zmrozić krew w żyłach, tak jak sekret Eddiego zmroził moją. Ta książka pozostawiła mnie z dziwnym uczuciem niepokoju i ogromnym zadowoleniem. Nie podejrzewałam o to chłopca, chociaż autorka nie skąpiła wskazówek. To, co odkryłam na końcu powieści, nawet przez sekundę nie przyszło mi wcześniej do głowy. Byłam zniesmaczona, czułam się naprawdę dziwnie. Nie miałam pojęcia co myśleć i gapiłam się tylko na białe kredowe ludziki na grzbiecie i zastanawiałam się nad wieloma nierozwiązanymi sprawami (niby zostały rozwiązane, ale jeśli spojrzeć na to wszystko już po skończeniu powieści, to nagle to spojrzenie jest inne). Wszystko się wyjaśniło, jednak największa tajemnica. No cóż, chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Jak przeczytacie to zrozumiecie. Ostatnie kilka stron całkowici to zmieniło, zaczęłam postrzegać ją w ogóle inny sposób i nie ukrywam, przeraziłam się. W jednej chwili brakło mi tchu, a kredowe ludziki rozpoczęły pełen radości taniec.


Ta książka jest po prostu genialna. Pozostawia po sobie ślad kredy, który za cholerę nie chce zejść. Jest w niej coś takiego, co po prostu nie pozwala szybko o niej zapomnieć. Styl autorki jest naprawdę dobry, w szczególności jak na to, że jest to debiut! Przeczytałam trochę debiutów w swoim życiu i żaden nie był tak dobry, jak "Kredziarz". Pomysł na fabułę jest prosty, ale jednocześnie wyjątkowy. Nie brakuje akcji, mroku, tajemnicy. I nawet jeśli chciałabym przytoczyć wam jakieś wady, to po prostu ich nie widzę. No może oprócz momentami zbyt długi opisów, jednak mi to kompletnie nie przeszkadzało. Konieczne musicie zrobić miejsce dla "Kredziarza" na waszej półce. Dajcie mi później znać jak się wam podobało. Ja jestem zachwycona, co pisałam już chyba ze 4 razy.

Jeżeli szukacie czegoś niekonwencjonalnego, co ma w sobie to "coś", to "Kredziarz" będzie doskonałym wyborem. Łatwo o nim nie zapomnicie ;) Zapomniałam jeszcze dodać, że na początku, książka ta bardzo przypominała mi "To" Stephena Kinga, ale to tylko na początku. Później to wrażenie znikło. Obie książki można do siebie porównać, ale nie powinno się tego robić, bo obie są naprawdę dobre.

Perła wśród kryminałów. Nic dodać, nic ująć.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca, za możliwość przeczytania tej powieści.

Pozdrawiam was kochanie serdecznie i życzę wspaniałego dnia!
Marlena Marszałek
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.