7.12.16

Jak stałam się k-poperką? Garstka wiedzy o k-popie!



Witajcie kochani!

Jeszcze tylko 17 dni do Świąt! Mam nadzieję, że okienka w swoich Kalendarzach Adwentowych otworzyliście. Ja otworzyłam tylko w tych wirtualnych. Prawdziwego niestety nie mam. Ale obiecuję, że za rok kupię! I będę każdego dnia otwierać na snapczacie. Sądzę, że to dobry pomysł.

Ale my dziś nie o tym! Dziś jest już 3 dzień "Blogowego Kalendarza Adwentowego", na tym blogu! (W skrócie B(e)KA) Od dziś, każdego dnia, aż do 24 grudnia, będziecie mogli "otworzyć" okienko adwentowe! Sądzę, że pomysł niegłupi, a ja powoli będę wprowadzać was w klimat świąt! Będą tagi, recenzje, zapowiedzi, książki idealne na prezent i nie tylko! 6 grudnia będzie dla was niespodzianka, ale to dopiero za 5 adwentowych okienek!

Dziś zaczniemy jednak od czegoś innego! Dziś trochę o k-popie!

Ej, gdzie uciekasz? Nie bądź leszcz, czytaj dalej! Daj szansę tej muzyce. Daj szansę mi, żebym mogła ci przedstawić k-pop i opowiedzieć swoją historię!

Zostajesz? Cieszę się! <3

Także, bez zbędnego gadania, przechodzimy do właściwej części!

Odpowiem dziś na kilka pytań (piszę to dlatego w tej formie, żeby łatwiej było mi to ogarnąć, a także po to by wam się lepiej czytało)


1. Czym jest k-pop?

2. K-popowy słowniczek.

3. Najpopularniejsze zespoły.

4. Jak zaczęła się moja przygoda z k-popem.

5. Moje ukochane grupy.

Jednak zanim odpowiem na te pytania, to muszę dodać jeszcze jedno. Nie odpowiem na nie dokładnie, nie pomijając żadnego szczegółu. Postaram się opisać to jak najtreściwiej, inaczej post ten byłby za długi. Ten temat wymaga kilku postów, żeby należycie i dobrze go opisać. Jeśli po przeczytaniu tego posta, stwierdzicie, że chcecie wiedzieć więcej o danym elemencie, to dajcie znać w komentarzach! Postaram się wtedy dokładniej przybliżyć dany temat. 

I jeszcze jedno. Sama w k-popie siedzę od roku, więc mogę nie wszystko wiedzieć. 

Także, lecimy!

1. Czym jest k-pop?

K-pop, to koreańska muzyka. Jednak  nie tylko. Stał się on także subkulturą. Powstał w latach 90, w Korei Południowej i od tamtego czasu cały czas staje się coraz bardziej popularny. Bardzo często w piosenkach używane są zwroty w języku angielskim. Ten rodzaj muzyki jest młody, ale już zdobył dużą popularność, jest w tym duża zasługa znanego każdemu Psy i jego piosenki "Gangam style", która obecnie w serwisie youtube posiada prawie 3 miliardy wyświetleń. 

Jednak sposób powstawania zespołów jest całkowicie odmienny niż ten znany nam. U nas po prostu ludzie sami zakładają zespół. W Korei, to wytwórnia decyduje, kto będzie w zespole, czy w ogóle będzie. Idole, zanim będą  mogli dołączyć do zespołu i zadebiutować, muszą czasami przez kilka lat uczyć się pod okiem trenerów. Uczą się śpiewu, tańca, i wszystkiego co przyda się im w "nadchodzącej" sławie. Często osoby, które przeznaczone są do nauki i później debiutu, wytwórnie znajdują dosłownie na ulicy.  Gdy już wytwórnia utworzy zespół zapowiada jego debiut. I w końcu, w dniu zapowiadanego debiutu, pojawia się pierwsze MV (Music Video). I zaczyna się wielka (bądź i nie) kariera! 

Mówi się, że Korea tworzy zespoły hurtowo i jest w tym trochę prawdy. Każdego roku, powstaje nawet do 100 i więcej nowych zespołów. Jednak, trudno jest im się przebić, przez tych najsławniejszych (patrz punkt 3.) i bardzo często są rozwiązywane (Disbanded) po nawet niecałym roku od debiutu.

2. K-popowy słowniczek.

- W zespołach każdy ma określoną pozycję, więc istnieją określenia, które mówią nam, kto jest kim w zespole:

MAKNAE [막내] - najmłodszy członek zespołu. Najlepiej żeby wyglądał i zachowywał się uroczo, jak przystało na jego wiek (np. Jungkook z BTS).

LEADER (lider) - lider zespołu, często najstarsza osoba z grupy (np. G-Dragon w Big Bang).

VISUAL - osoba uważana za najładniejszą/najprzystojniejszą w grupie, jest "twarzą" zespołu (np. Yoona z SNSD, L z Infinite).

I inne, których nie będę przytaczać. 


-Jedną z różnic kulturowych między Koreą a Polską jest na pewno sposób w jaki w obu krajach zwracamy się do innych. U nas mówi się po imieniu, ewentualnie dodaje się Pan/Pani, ale w Korei jest to bardziej skomplikowane. Wymienię tutaj kilka tych, które są często używane w relacjach między idolami:

OPPA [오빠]- tak zwraca się dziewczyna do starszego chłopaka, z którym ma dobry kontakt 

NOONA (lub nuna) [누나] - tak zwraca się chłopak do starszej dziewczyny, z którą ma dobry kontakt 

HYEONG (lub hyung) [형] - tak zwraca się chłopak do starszego chłopaka, z którym ma dobry kontakt.

EONNI (lub unni) [언니] - tak zwraca się dziewczyna do starszej dziewczyny, z którą ma dobry kontakt 


-Inne:
BIAS - ulubiony członek danego zespołu.

ULTIMATE BIAS (w skrócie UB)- ulubiony bias ze wszystkich biasów, czyli twój najukochańszy idol, najlepszy ze wszystkich.

OTP - Skrót od One True Paring, czyli nasz ulubiony paring, para, dwie osoby, które w naszym mniemaniu są sobie przeznaczone i świetnie wyglądają razem.

TRAINEE - osoba trenująca i przygotowująca się do debiutu w danej wytwórni.

COMBACK STAGE (COMEBACK) - powrót zespołu, pierwszy występ z danym utworem.


Dobra, kochani lecimy dalej, bo nigdy tego posta nie skończę ;)

3. Najpopularniejsze zespoły. 

Prawdą jest, że w Korei, tak naprawdę rządzi kilka zespołów. Są ich setki, ale tylko kilkanaście jest na samym szczycie. Oto najpopularniejsze zespoły w Korei Południowej z największą ilością sprzedanych albumów i największą ilością wyświetleń na YouTube:

Boysbandy:

1. Big Bang

2. SHINee 

3. Exo 

4. BTS (Bangtan Boys) 

5. B.A.P


Girlsbandy:

1. 2NE1

2. 4Minute

3. Twice

4. Girls Generation

Oczywiście zespołów jest o wiele więcej, nie sposób wszystkich przestawić.

4. Moja przygoda z k-popem. 

Dla mnie k-pop, to życie. I sądzę, że dla każdego k-popera także. Może się wydawać, zwykła muzyka. Nic bardziej mylnego kochani. K-pop wciąga. 

Jeszcze rok temu nie wiedziałam co to jest. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a nawet jeśli, to wypierałam to i nie chciałam sprawdzić co to jest. Jednak zaprzyjaźniłam się z osobą, która słucha tej muzyki od gimnazjum. 

I to właśnie ona wciągnęła mnie w to cudowne koreańskie bagno! Bagno, w którym zanurzam się każdego dnia coraz bardziej i nie mam zamiaru z niego wychodzić, choćbym  miała utonąć. 

Wiem, że był to 2015 rok, nie wiem dokładnie jaki miesiąc, ale nie ma to znaczenia. Pewnego dnia, moja przyjaciółka postanowiła mi puścić piosenkę. Wiem, że był to utwór BTS, tylko nie pamiętam który dokładnie. Pewnie "DOPE".

Na początku, nie wciągnęło mnie to jakoś za bardzo. Słuchałam, muzyka była przyjemna, okej. Ale im więcej mi puszczała, tym więcej chciałam poznać. Wpadałam w te ruchome piaski i nim się obejrzałam, sama zaczęłam szukać grup, piosenek, zaczęło się pobieranie ich, oglądanie MV na youtube i filmików związanych z k-popem. Uczenie się imion członków zespołów, spotkanie fanów k-popu, oglądanie rankingów k-popowych. Pierwszy Bias, pierwszy ukochany zespół, później tych biasów robiło się coraz więcej i więcej. 

Moje serce rosło z każdym dniem, oznajmiając mi, że tego właśnie potrzebowało. A później już całkiem przepadłam. Ściągnęłam aplikację V-live i oglądam live ukochanych zespołów, czatuję na comebacki, w normalnych sytuacjach życiowych, dobieram sobie do nich teksty piosenek i zaczynam je śpiewać. Słucham k-popu codziennie, nie usnę bez włączonej muzyki, każda sekunda mojego życia przepełniona jest Koreą. 

Rozpoznam członków ukochanych zespołów i piszczę, gdy widzę nowe zdjęcia, nowe MV, live, albumy, comebacki! Przepadłam totalnie i nieodwołanie. Ale nie wyobrażam sobie teraz, jak mogłam kiedyś żyć bez tego. K-pop stał się częścią mojego życia i w pewien sposób przejął nad nim kontrolę. W styczniu jadę na pierwszy koncert k-popowy, dokładniej na zespół 24K, który będzie wtedy w Warszawie. Oczywiście nie sama, tylko z wspomnianą wyżej przyjaciółką. W planach mam kupno nowego albumu Big Bangu (TYLKO 11 DNI DO COMEBACKU!!! AAAAAAAAA), a także mnóstwa innych albumów. Kupiłam plecak z logiem BTS, mam przypinkę z Big Bangiem, a w pamiętniku wydrukowane zdjęcia jego członków i podpisane imieniem, nazwiskiem, pseudonimem i datą urodzenia danego członka. 

Przepadłam kochani. Ale uwielbiam to!

5. Moje ukochane zespoły, bądź solowi artyści i ukochane MV (i Biasi w tych zespołach):

1. BTS - w BTS mam dwóch biasów ;) A nawet trzech :D Ale najbardziej kocham Rap Monstera ;) Kocham też J-Hope, którego możecie zobaczyć na obrazku wyżej ;) I Jimina oczywiście też <3

Rap Mon <3
Ukochana piosenka:


Dlaczego ta? Nie chodzi o samą piosenkę, ale także MV. To jak zostało wykonane, choreografia, stroje, scenografia, efekty, ogólny zamysł. Ale najbardziej kocham ją za moment w którym Kim Namjoon (Rap Monster) czyta fragment z książki "Demian". Jego angielski jest perfekcyjny, a głos ma cudowny! Uważam, że jeśli nie byłby w zespole, to spokojnie mógłby być lektorem!

2. EXO - w Exo zakochana jestem tak naprawdę od września. Są cudowni! Powoli uczę się imion członków, nadejdzie ten dzień, gdy tak samo jak w BTS, będę rozpoznawać każdego! Jestem tego pewna ;p Ale póki co, tylko jednego z nich mam w swoim serduszku!

Bias:
Doo Kyung So ;)

Cześć moja tapeto <3

Ukochana piosenka:


Kocham ją dlatego, że to od niej zaczęła się moja miłość do Exo. I miłość do D.O.sia <3


3. BIGBANG - o tak, moja wspaniała miłość, udokumentowana w pamiętniczku <3 Każdy członek, jego data urodzenia, pseudonim, prawdziwe nazwisko. I wydrukowane fotałki <3

Bias: 
T.O.P


Ukochana piosenka:


Uważam, że ma w sobie niesamowitą energię. Zawsze jak mi smutno, wystarczy że jej posłucham, albo obejrzę MV i jakoś lepiej się czuję. MV jest takie energiczne, radosne, powiedziałabym że nawet szalone! Uwielbiam BigBang za tę piosenkę! <3 I ten głupi G-Dragon, w rudych włosach! I Seungri, Daesung, Taeyang <3 KOCHAM!!! I czekam na COMEBACK! OD DZIŚ JUŻ TYLKO 5 DNI!!! AAAAAAA

4. SHINee - oni są po prostu wspaniali! Piękni, mili, o cudownych głosach! Ciężko ich nie lubić! ;) Kiedyś najbardziej kochałam Onew, teraz po tej piosence:


wszystko się zmieniło. Tak, to moja ukochana. I śpiewa tu tylko jedna osoba z SHINee. Jonghyun. Boże, rozpływam się jak słyszę jego głos! Moje serce drży i nie wie co ze sobą zrobić! Wariuję, moje myśli się plątają! Czy to już jest miłość? 

He's making me CRAZY <3

JONGHYUN we własnej osobie: 

*_* <3


5. JAY PARK - a to nie zespół :D Taki mały błąd. To solowy artysta, którego kocham tak bardzo, że pierwszy album koreański, który kupię, będzie właśnie jego! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Nie dosyć, że przystojny, to jeszcze ma świetny, hipnotyzujący głos! AAAAA <3


I teraz takie pytanie. Czy to już pornografia? CO ZA BRZUCH!!! *_* Wyjdź za mnie!

A piosenki nie potrafię wybrać jednej. Za bardzo go kocham! I tak tego nie obejrzycie, więc dam dwie <3 A co mi tam ;)


Nie będę nic mówić o tej piosence. Sami posłuchajcie a przekonacie się, dlaczego ją wybrałam <3




Od tej piosenki zaczęła się moja miłość. Ten głos, ten bit, ten seksowny teledysk! Słuchałam jej nie raz na zapętleniu na telefonie i nie znudziła mi się do dziś. Jest w niej coś takiego *_*


Wow, ale długi ten post ;) jeśli dotarliście aż tu, to cieszę się! Jutro dodam coś krótszego! Obiecuję. Mimo tego, mam jednak nadzieję, że post się podobał! I że posłuchaliście chociaż jedną piosenkę <3

Życzę wam zaczytanego dnia <3



5.12.16

32. "Miłosna Kareta Anny J." Janina Lesiak


Na samym początku, witam was w Blogowym Kalendarzu Adwentowym! Co prawda spóźnionym, ale chyba nie jest to przeszkodą, żebyście każdego dnia otwierali ze mną jedno blogowe okienko? ;) dokładnie wyjaśnię wam to w środę. W sensie, to na czym polega ta seria. 

Dziś od razu lecimy do recenzji, zapraszam ;3


Nigdy nie lubiłam historii. Ta, której uczono nas w szkołach, wydawała mi się nudna i nieciekawa. Udawałam, że słucham, a tak naprawdę jednym uchem wpuszczałam, a drugim wypuszczałam. Jednak pewien element historii uwielbiałam. Wynalazki i opowieści o królowych. Polskich, tureckich, starożytnych. Zawsze intrygowało mnie, jakie one były, jak wyglądały, w co się ubierały, a także to, co zrobiły dla swojego kraju.

Tak naprawdę mało która królowa doczekała się czegoś więcej na swój temat niż wspomnień. Jeśli nie miała wielkich zasług, to pamiątką po niej jest tylko imię. Dlatego też z całego serca podziwiam Janinę Lesiak za to, że obrała sobie tak trudny, ale i szlachetny cel do wykonania.

Bo prawda jest taka, że napisanie powieści o dawnej polskiej władczyni wcale nie jest takie proste. Ważne jest to, aby wyszukać informacje na jej temat, wczuć się w opisywaną historię. Znamy je jako królowe, ale nie jako kobiety. Trudno jest okazać uczucia, cechy, myśli osoby, która od dawna nie żyje. I nawet jeśli ziarnko z tego nie jest prawdą, tylko domysłami, to i tak wymaga talentu i otwartego umysłu.

Wcześniej czytałam debiut Lesiak, "Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej". Pamiętam, że byłam zachwycona, jak wspaniale autorka ukazała Cecylię. Każda jej myśl i przeżycia sprawiały, że mimo ogromnego smutku, jaki za sobą niosły, wzdychałam z zachwytu.

Tym razem w moje ręce trafiła druga powieść autorki. Niesamowita i niezwykle wciągająca "Miłosna kareta Anny J."

Tym razem główną bohaterką jest Anna Jagiellonka. Osoba, o której wiemy wiele jako o królowej, ale nie wiemy, jaką kobietą była. Wydaje się nam, że ją znamy, ale prawda jest zupełnie inna. Ta licząca zaledwie 213 stron opowieść przybliży nam ją bardziej, niż może się wydawać. Poznamy kobietę nieładną, córkę wielkiej Bony, monarchini o ognistym temperamencie, w której żyłach płynie włoska krew. Anna nie jest taka, przy matce jest ledwie świecą, która co prawda płonie, ale ledwo widocznie. Nie jest piękna, choć figurę ma miłą dla oka, nie jest śmiała, choć jeśli chce, może zatrząść całym królestwem. Jest siostrą, narzeczoną, żoną i ciotką czterech polskich królów.

Trzyma ona w dłoni pokerową karetę. Czterech polskich królów, których kochała. Jej brat, Zygmunt August, niedoszły mąż Henryk Walezy, prawdziwy mąż Stefan Batory i ukochany siostrzeniec Zygmunt I Waza. Choć ona obdarzała ich ogromną miłością, nigdy nie dostała jej w zamian. Potrafiła oddać całą siebie, a dostawała obelgi, obrazę, obrzydzenie. Jedynie jej siostrzeniec był inny. Pragnęła miłości, zrozumienia, przyjaźni. Pragnęła czuć się pożądana, uwielbiana, potrzebna. Całe życie żyła w cieniu królów. Aż w końcu postanowiła zawalczyć sama o należne jej wartości.

„Grała z mistrzami, więc ten królewski poker nie mógł się dla niej dobrze skończyć! Anna J. to kolejna bohaterka sprzed stuleci przypominająca się współczesnym czytelnikom i licząca na to, że zrozumieją oni jej walkę o siebie i o miłość, lepiej ją poznają i może polubią…”

Ja polubiłam ją z całego serca. Wydaje mi się, że w jakiś sposób jest do mnie podobna. Sądzę, że i wy ją polubicie.

Sposób pisania autorki jest delikatny, ale niezwykle wciągający. Potrafi ona w doskonały sposób opisać uczucia Anny. Zachwycają mnie też opisy ubioru, na których pani Janina skupiła dużą uwagę, co jest ogromnym plusem tej powieści. Ale jest w niej o wiele więcej plusów! Sposoby leczenia różnych dolegliwości, odrobina polityki, opisy miejsca akcji…

Jako że akcja obejmuje całe życie Anny J., może się wydawać, że jest w niej przesyt. Ale wcale tak nie jest, wręcz przeciwnie! Po skończeniu powieści pragniemy więcej, mamy uczucie, jakby było tego o wiele za mało! Zachwycające jest to, że w tak krótkiej powieści autorka zawarła tyle treści i wartości.

Powieść czyta się szybko i przyjemnie. Jestem pewna, że na długo zapadnie czytelnikom w pamięć. Jest niebanalna i niesamowicie ciekawa. Nie pozostaje nic więcej, jak tylko czytać!

Serdecznie ją wam polecam i mam nadzieję, że widzimy się jutro ;) Pozdrawiam i życzę zaczytanego dnia! Marlena Marszałel

24.10.16

31. "Pani Furia" Grażyna Plebanek

Alia wygląda jak gwóźdź: jest za wysoka, za chuda, ma za dużo włosów. I nie pochodzi z Belgii. Nie powinno jej tu być. Jest inna niż wszyscy, nie jest częścią białej układanki. Nie pasuje do niej i nic dla niej nie znaczy. Nawet do czarnej nie pasuje.
Równie dobrze mogłoby jej nie być. Dla matki jest wyłącznie pomocą domową, musi wszystko za nią robić, zajmować się braćmi, gotować, sprzątać, robić zakupy. Alia nie ma czasu na naukę, nie ma chęci, by żyć inaczej. Chłopak traktuje ją jak kolejny numer w katalogu podbojów, a zawarte małżeństwo to tylko kontrakt wart ogromnej sumy pieniędzy. Jedynie dla ojca coś znaczyła.
To on nauczył ją boksować, nadał jej imię po wielkim kongijskim bokserze. Jego opowieści były niezwykłe, pochodzące prosto z serca i z otaczającego ich świata. Jednak i on zawiódł.
Dziewczyna coraz częściej czuje złość. Wie, że nie może jej okazać. Jednak to nie jest takie proste. Kobiecie nie wolno pokazywać złości, zwłaszcza jeśli jest obca. Samotność przepełnia ją, wylewając się z czary. Tyle ludzi jest wokół niej, jednak i tak jest sama. Stara się uspokoić, jednak furia, raz rozbudzona, będzie krążyć w ciele aż do ostatniego tchu. Już nic jej nie uśpi.
Pani Furia to opowieść o samotności, bólu, furii, strachu, złości. Do cna przepełniona emocjami, które w większości nie są dobre. Poruszyła mnie tak bardzo, że trudno mi cokolwiek na jej temat napisać. Brakuje mi słów, a jedyne, co w tej chwili jest w mojej głowie, to pytanie „dlaczego?”. Dlaczego w tych czasach nadal nienawidzimy osób czarnoskórych, imigrantów, dusz niby takich samych jak my, jednak w naszym widzeniu innych.
Jak to wytłumaczyć? Czy to są nasze pierwotne instynkty, które każą nam bronić swojego terytorium, które każą nam tępić odmienność? Tyle się mówi o tolerancji, o wzajemnej miłości. Słyszymy o tym na każdym kroku, jednak nie potrafimy się do tego zastosować. Problem ten omijany jest szerokim łukiem, byleby tylko nie przysporzyć bólu sobie. Po co mamy się tym zadręczać? Mamy swoje sprawy. Ale prawda jest taka, że chociaż wydaje się nam, że nas to nie dotyczy, tak naprawdę siedzimy w tym po same uszy. Bo to właśnie nasza ignorancja napędza koło nienawiści.
Nikt o tym nie mówi, nikt nie pisze. Dlatego z całego serca podziwiam Grażynę Plebanek za to, że odważyła się napisać o tym problemie.
Pani Furia to opowieść inna niż wszystkie. Nie tego się po niej spodziewałam, myślałam, że dostanę coś całkowicie innego. Czyta się ją niesamowicie lekko, mimo problemów, które opisuje. Narracja prowadzona jest z gracją, wciąga w czeluście samotności, odmienia nasze myślenie, sprawia, że zmienia się nasz punkt widzenia. Po tej książce już nigdy nie pomyślimy źle o osobach obcych. Nie jest ona czystymi faktami, choć jest na nich wzorowana.
Dlaczego osoby o innym kolorze skóry, o innej kulturze zdecydowały się wyjechać ze swojego kraju? Co tam przeżyły, czego doświadczyły?
Problem, który opisała autorka, jest w naszych czasach wszędzie: w Ameryce, w Belgii, we Francji, w Polsce. W każdym kraju. Ludzie mają w swoich głowach zakodowane, że imigranci, wszyscy co do joty, każda osoba o innym kolorze skóry, a w tym najbardziej czarnoskórzy to nie ludzie. Nie zważamy na to, że ktoś potrzebuje schronienia, że ktoś szuka lepszego życia. Dla nas czarny to czarny. A co to oznacza? Bójki, rozboje, morderstwa. Osoby o ciemnym kolorze skóry traktujemy właśnie w ten sposób. Zawsze gdy stanie się coś złego, jako pierwszy podejrzany jest czarnoskóry. Często oskarża się ich, nawet jeśli są niewinni. Dla wielu z nas nie są oni ludźmi. Wpędzamy ich w samotność.
Nawet jeśli w głębi serca są dobrymi ludźmi, w naszych oczach są tylko stereotypy, które zasłaniają nam prawdę. Ja zawsze o tym wiedziałam.
Jeśli szukacie powieści, która wam to uświadomi, poruszy was, pokaże wam, jaki naprawdę jest dzisiejszy świat, to Pani Furia jest właśnie dla was. Jest w niej sama prawda, ta, którą staramy się omijać. Styl, w jakim książka jest utrzymana, sprawia, że czyta się ją szybko, nie jest ciężka, nie osiądzie na sercu, ale delikatnie zakwitnie w umyśle. Jeśli pozwolicie jej wykiełkować, wasze myślenie się zmieni. Czytanie jej jest przyjemnością samą w sobie, mimo że na podstawie opisu z tyłu książki możemy wnioskować, że będzie wręcz odwrotnie.
Pozwólcie się zaskoczyć. A na pewno nie pożałujecie. Nie jest to lektura tylko dla wybranych. Każdy powinien ją przeczytać. Takie książki jak ta powinny być lekturami w szkole. Pełne prawdy, furii, strachu. Właśnie takie powieści dają najbardziej do myślenia.
Serdecznie was kochani czytelnicy zapraszam do zapoznania się z tą wspaniałą powieścią! Pozdrawiam i życzę wspaniałych lektur, Marlena Marszałek

31.8.16

30. "Epidemia" Suzanne Young

Jak byś się czuła, gdyby okazało się, że całe twoje dotychczasowe życie, jest jednym wielkim kłamstwem? Ty nigdy nie istniałaś tak naprawdę, grasz kogoś innego. To nie jesteś ty. Nigdy nie byłaś sobą, choć nie miałaś o tym pojęcia. W twojej pamięci są dziury, których nic nie może zapełnić. Czujesz pustkę, która wypełnia cię od środka.

Kim jesteś? Kim, tak naprawdę, jesteś?

Co się stało z twoją pamięcią?

Wszystko legło w gruzach, już nic nie jest takie samo. I nagle okazuje się, że jest ktoś, dzięki komu możesz odzyskać wspomnienia. Jednak by to się udało, musisz wycierpieć jeszcze wiele. Czy odkrycie prawdy, jest tego warte?

„Epidemia”, to kolejna część z serii „Program”. A raczej druga część jej sequela „Remedium”.

Quinlan McKee ma niezwykły dar, który wykorzystuje już od wczesnych lat dzieciństwa. Ratuje ludzkie życia, odgrywając role zmarłych nastolatków. Celem tego działania, jest pomoc w przejściu żałoby, rodzinom zmarłych dzieci. Czasem tylko to, może uchronić ich od załamania się i bądź może, samobójstwa.
Quinlan bardzo często nie jest sobą. Gra, ubierając peruki, maluje się i ubiera tak jak zmarły. Naśladuje go, aby jak najlepiej się do niego upodobnić. W tym celu ogląda filmy i zdjęcia z jego udziałem, dzięki temu staje się kimś innym. Kimś kto już nie żyje.

Jednak, udawanie kogoś innego, nie może się dobrze kończyć. Dziewczyna traci siebie. Sobowtórzy mają wiele zakazów, które mają im pomóc nie angażować się emocjonalnie w prowadzone sprawy. Jednak wszystko się komplikuje, gdy dziewczyna dowiaduje się, że samobójstwa, mogą występować w wyniku pewnej tajemniczej epidemii.

Odkrywa, że całe jej życie jest kłamstwem, nawet we własnym domu była sobowtórem. Nikomu nie może już zaufać, grozi jej ogromne niebezpieczeństwo! Nawet Deacon, jej najlepszy przyjaciel i miłość życia, kryje przed nią własne tajemnice.

Quinlan zaczyna szukać samej siebie, ale odkrywa przy okazji coś strasznego. Jest ona lekarstwem na epidemię samobójstw, która zbiera okrutne żniwo wśród nastolatków.

Każdy dzień staje się walką o utracone wspomnienia. Nie tylko jej.

Każdemu z nas, wydaje się że fajnie byłoby chociaż przez chwilę być kimś innym. Czasami, gdy stanie się coś strasznego, za wszelką cenę chcemy zapomnieć. Zamknąć się na otaczający nas ból, zamilknąć i nigdy więcej nie cierpieć.

Fabuła „Epidemii”, właśnie z tym mi się kojarzyła. Z zamykaniem się na ból. Ale co jeśli nie my o tym decydujemy?

Jak byśmy się czuli, gdyby okazało się, że nasza rodzina nie jest tak naprawdę naszą rodziną? Gdyby się okazało, że całe nasze życie, które pamiętamy, jest tylko kłamstwem, bujdą. Niby wspomnienia są prawdziwe, my jesteśmy prawdziwi. To skąd ta pustka? Skąd to uczucie, że czegoś nam brak?

Dla Quinlan stało się to prawdą. Największym koszmarem, który dręczył ją po nocach, łamiąc udręczone serce na pół. Kim tak naprawdę jest ta niezwykła dziewczyna?

Gwarantuję wam, że nie oderwiecie się od tej historii. Niby prosta, nie wnosząca nic nowego w świecie literatury, ale porusza serce. Nawet to najbardziej zatwardziałe. W tym tomie spotkamy się z bólem, cierpieniem, tęsknotą. Opowieść odgrywa się przed naszymi oczami.

Nie jest to zwykła książka dla młodzieży. Skrywa ona w sobie o wiele więcej niż możecie sobie wyobrazić. Bardzo często, czytając, odkładałam chwilę książkę, by zastanowić się nad słowami, które przekazała nam autorka. Może się wydawać, że taka opowieść, nie może przekazać  nam głębszych wartości, mimo iż porusza naprawdę głęboki problem, który bardzo często jest przez nas pomijany. Może….  Nie mogłam oderwać się od niej, choć bardzo tego chciałam. Bolało mnie obserwowanie cierpienia. Ale wiedziałam, że nie zdołam tak po prostu się oderwać.

Przykro mi, że musiałam się już rozstać z Quinlan. Tak bardzo chciałabym jej pomóc.

Nadeszła ta chwila. Ostania strona „Epidemii”. Uświadomiłam sobie wtedy jedną rzecz, ta opowieść na zawsze zostanie w moim sercu. Jest o wiele bardziej uczuciowa, niż z pozoru może się wydawać, wprawiła mnie w stan osłupienia, do granic możliwości przepełniała emocjami, które wylewały się na mnie ze stron
Ból. Czułam go cały czas. Piekący, szczypiący, ściskający za gardło. Wiele momentów przyprawiło mnie o bezdech. Czytałam jednak dalej, choć serce chciało na dłużej zatrzymać się przy danej chwili, danej stronie.  
Prawda jest taka, że o wiele bardziej podoba mi się opowieść o Quinlan. Jak dla mnie, „Plaga samobójców” i „Kuracja samobójów” mogłyby nie istnieć. Nie oznacza to oczywiście, że mi się one nie podobały. Były świetne.

Jednak gdy skończyłam „Epidemię” wiedziałam, że jest ona lepsza. Lepsza od prawdziwych części serii, nie będących sequelem. Zakochałam się w niej, a rozstanie było bolesne. Zupełnie inaczej było w przypadku historii o Sloane.

Jeśli jeszcze nie czytaliście, żadnej książki z serii „Program”, to nie zaczynajcie od „Plagi Samobójców”. Zacznijcie od „Remedium”. Szkoda, że ja nie mogę zacząć czytać całej serii od początku, zaczynając właśnie w ten sposób.


Jestem pewna, że obie historie na długo zapadną wam w pamięć i zostaną w waszych sercach. 

Pozdrawiam i życzę wspaniałych lektur, Marlena Marszałek

Na koniec zapraszam też do recenzji innych części serii "Program":


KURACJA SAMOBÓJCÓW (pojawi się na dniach)

REMEDIUM

3.8.16

Książkowe zapowiedzi # 7 - Sierpnień - 10 najciekawszych premier!

Nadszedł ten dzień.
1 sierpnia.

Rozpoczęła się kolejna przygoda, nowa szansa! Każdego dnia mamy szansę, by coś w sobie zmienić, sprawić, że będziemy lepsi! Nowy miesiąc to szansa. Walczcie o siebie i swoje marzenia! <3 (Takie to trochę niepasujące do tematu posta, ale ciiii! Staram się zmotywować również siebie :3).

Skończmy już z tymi bzdurami, serdecznie zapraszam was do najnowszego posta! Wiem, że mnie kochacie, wiem :)
___________________________________________________________________________

 "Immunitet" Remigiusz Mróz Data premiery: 31 sierpnia 2016  | Wydawnictwo: Czwarta Strona | Cena: brak info | Liczba stron: brak info

Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje publicznie oskarżony o zabójstwo człowieka, z którym nic go nie łączy. Ofiara pochodzi z innego miasta i nigdy nie spotkała swojego rzekomego oprawcy, mimo to prokuratura zaczyna zabiegać o uchylenie immunitetu.

Spisek na szczytach władzy? Polityczna zemsta? A może sędzia jest winny?

Oskarżony zwraca się o pomoc do znajomej ze studiów, Joanny Chyłki. Nie wie, że prawniczka, która niegdyś brylowała w salach sądowych, teraz zmaga się z chorobą alkoholową i upiorami z czasów młodości.

Razem zaczynają odkrywać tropy prowadzące do miejsc, gdzie zasady prawa nie sięgają…

___________________________________________________________________________

 "Pani FuriaGrażyna Plebanek Data premiery: 31 sierpnia 2016 | Wydawnictwo: Znak  | Cena:  39,90 zł| Liczba stron: 400

Nie każdy, kto wydaje się ofiarą, naprawdę nią jest. 


Wygląda jak gwóźdź. Za dużo włosów, za chuda, za wysoka. Do nikogo nie pasuje i dla nikogo nic nie znaczy. Dla matki jest wyłącznie darmową pomocą domową, chłopak traktuje ją jak kolejny numer w katalogu podbojów, a małżeństwo to tylko kontrakt. 


Coraz częściej czuje złość. Wie jednak, że nie może jej okazać. Nie wolno, zwłaszcza kobiecie, zwłaszcza obcej. Ale furia, raz obudzona, będzie krążyć w ciele. 


Pierwsza polska powieść o samotności we współczesnej Europie, napisana z perspektywy jej wielokulturowego centrum. 
Zaskakująca i odważna.

___________________________________________________________________________

"Eden. Nowy początek" Mia Sheridan Data premiery: 03 sierpnia 2016 r.  | Wydawnictwo: Septem | Cena: 39 zł | Liczba stron: 312

Nic na świecie nie jest tak mocne jak prawdziwa miłość!

Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Arkadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra — przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie — ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje czują w sercu, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane... do czasu, gdy drogi Caldera i Eden znów się przecinają. 

Przypadek czy przeznaczenie? Raz jeszcze powróć do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście. 

"Eden. Nowy początek" to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.
___________________________________________________________________________

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff | Data premiery: 17 sierpnia 2016  | Wydawnictwo: Otwarte | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 360

Są dwie Waverly. 
Pierwsza: ma nieskazitelny wygląd, popularnych przyjaciół, najlepsze oceny w szkole i świetne wyniki w sporcie. 

Druga: to tajemnicza dziewczyna, która zagłusza myśli bieganiem do utraty tchu. W nocy zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zrzuciła maskę, którą nosi za dnia. 

Jest dwóch Marshallów. 
Pierwszy: bad boy, który nadużywa alkoholu, ryzykując wydalenie ze szkoły. Nie ma to dla niego znaczenia – w końcu jest nikim. 

Drugi: ten, który czuje więcej, niż przyznaje sam przed sobą. Zmaga się z ciężarem, o którym inni nie wiedzą. 

Waverly i Marshall spotykają się... we śnie. Jest to miejsce, gdzie oboje mogą być sobą. I gdzie dotyk wydaje się równie prawdziwy jak na jawie. Czy odważą się swoje wyśnione miejsca zamienić na rzeczywistość?

___________________________________________________________________________

"Moje serce i inne czarne dziury" Jasmine Warga | Data premiery: 17 sierpnia 2016 | Wydawnictwo: Burda  | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 312

Błyskotliwa i rozdzierająca serce nowa powieść dla fanów "Gwiazd naszych wina" Johna Greena oraz "Eleonora i Park" Rainbow Rowell, opowiadająca o dwojgu nieznajomych, którzy spotykają się po to, aby umrzeć... a w zamian uczą się, jak żyć. 

Szesnastoletnia Aysel, miłośniczka fizyki i muzyki klasycznej, obsesyjnie planuje własną śmierć. Jej ojciec dopuścił się brutalnej zbrodni, która wstrząsnęła całym miasteczkiem, matka nie może na nią patrzeć, bo obecność córki przypomina jej o przeszłości, zaś koledzy i koleżanki z klasy obgadują ją za plecami przy każdej możliwej okazji... Aysel jest gotowa zamienić swoją energię w nicość. 

Dziewczyna ma tylko jeden problem: nie jest pewna, czy starczy jej odwagi, by to zrobić. Wszystko zmienia się, gdy odkrywa stronę internetową, na której ogłaszają się partnerzy do samobójstwa. Użytkownik o nazwie FrozenRobot, a w rzeczywistości zmęczony własną rodzinną tragedią nastolatek imieniem Roman, szuka kogoś, z kim będzie mógł odebrać sobie życie. 

Chociaż Aysel i Roman nie mają ze sobą nic wspólnego, nowa znajomość zaczyna wpływać na dwoje nastolatków w nieoczekiwany sposób. W miarę zbliżania się wyznaczonej daty samobójstwa Aysel zaczyna wątpić, czy to naprawdę najlepsze rozwiązanie. Będzie musiała wybierać między własnym pragnieniem śmierci a próbami przekonania partnera, aby pozostali przy życiu. Tyle że Romana nie tak łatwo przekonać...

___________________________________________________________________________

"Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" Anna McPartlin Data premiery: 31 sierpnia 2016 | Wydawnictwo: Harper Collins  | Cena: brak info | Liczba stron: 400 


Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?
Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni…
Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy.
___________________________________________________________________________

"Najlepsze chwile w życiu" Maeve Haran Data premiery: 24 sierpnia 2016| Wydawnictwo: Marginesy | Cena:39,90 zł | Liczba stron: 560

Prowokacyjna, szczera, zabawna i inspirująca powieść, która zadaje pytania o to, co świat proponuje kobietom, kiedy się starzeją. Odpowiedzi potrafią zadziwić.

Claudia kocha swoje miejskie życie – każda myśli o wsi przyprawia ją o dreszcze. Ella wciąż czeka na radykalną zmianę. Laura ulega najstarszemu banałowi z książek (co nie znaczy, że łatwiej jej to znieść). Sal spędziła życie na budowaniu kariery, ale nigdy nie zrobiła niczego, na co nie miała wpływu.

Co miesiąc od ponad czterdziestu lat cztery przyjaciółki spotykają się na drinka. Znają się od podszewki: swoje ambicje, kariery, mężów, kochanków, dzieci, nadzieje, lęki, podjęte decyzje i te niepodjęte… Choć czerpią siłę ze swojej przyjaźni, zdają sobie sprawę, że ich życie dalekie jest od oczekiwań. Pokoleniu, które chciało zmienić świat, trudno zaakceptować fakt, że się starzeje. Co więc zostaje? O tym jest ta książka.


___________________________________________________________________________

"Idealna" Magda Stachula | Data premiery: 17 sierpnia 2016 | Wydawnictwo: znak | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 384

Zawsze jest ktoś, kto cię obserwuje. Dla fanów "Dziewczyny z pociągu". 


Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć. 

Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która jej nie pasuje. Potem wydarza się coś jeszcze...

Ktoś wie o niej wszystko. I powoli realizuje swój plan.

Thriller psychologiczny, którego nie będziesz mógł odłożyć. Takiej autorki jeszcze w Polsce nie było.

_________________________________________________________________________

"Epidemia. Tom 0,5" Suzanne Young | Data premiery: 18 sierpnia 2016  | Wydawnictwo: Feeria Young | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 414

W świecie przed Programem...

A gdyby ktoś wymazał z Twojej pamięci wszystkie wspomnienia i potraktował Cię jak pionka w prowadzonej przez siebie grze? Od kiedy sięga pamięcią, Quinlan pomagała obcym rodzinom pogodzić się ze śmiercią ich dzieci. Jako sobowtór na pewien czas wcielała się w rolę zmarłych nastolatków, dając rodzinie czas na pożegnanie się z ukochanym dzieckiem. Zadanie nie było łatwe, ale Quinn była w tym naprawdę dobra. Nie wiedziała jednak, że sobowtórem jest także we własnym domu...

Jak odnaleźć się w gąszczu kłamstw i fałszywych przyjaciół? Czy w takiej sytuacji można jeszcze komukolwiek zaufać? Żeby odkryć swoją tożsamość, Quinn musi zmierzyć się z najtrudniejszą prawdą, że niczym zwierzątko doświadczalne brała udział w eksperymencie, który miał powstrzymać falę samobójstw. Dziewczyna nie chce być jednak lekiem na toczącą świat chorobę. Czy uda jej się znaleźć odpowiedzi, gdy epidemia zatacza coraz szersze kręgi, wydział żałoby depcze jej po piętach, a ona sama może polegać tylko na sobie?

___________________________________________________________________________

"Nerve" Jeanne Ryan  | Data premiery: 31 sierpnia 2016 | Wydawnictwo: Dolnośląskie | Cena: 34,90 zł | Liczba stron: 296

Uczennica ostatniej klasy liceum dołącza do internetowej gry „Nerve”. Wkrótce odkrywa, że każdy jej ruch jest manipulowany przez anonimowych „obserwatorów”…















___________________________________________________________________________


I to by była na tyle kochani! Jest tu jakaś książka, która wpadła wam w oko? A może czekacie na zupełnie coś innego? 

Dajcie mi znać w komentarzach, ja tymczasem pozdrawiam i życzę cudownych lektur, Marszałek Marlena <4
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.