Menu

28.2.18

75. Recenzja "Bieg do gwiazd" Dominika Smoleń


Dziś mam dla was bardzo emocjonującą lekturę. Recenzję książki, która była najlepszym, co mnie w tamtym roku spotkało. Wprost nie mogłam się doczekać, by wam o niej opowiedzieć, ale musiałam poczekać. Przeczytałam ją dawno temu i nie jestem pewna, czy uda mi się w opisać te wszystkie emocje, które wtedy mną targały, ale będę się starać jak najlepiej przekazać wam swoje odczucia, co do tej powieści. Jedno mogę wam zdradzić już teraz, jeśli po nią sięgniecie, to nie będziecie w stanie jej zapomnieć. Historia Ady zawładnie waszym sercem, by na koniec je złamać. Oj, to nie będzie łatwa lektura. 

Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?
Cukrzyca. Słowo, które zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy klątwa?
Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami.
Bieg do gwiazd to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.

Czytałam ją jako ebook, wtedy jeszcze nie była wydana i wprost nie mogłam się doczekać, aż egzemplarz papierowy w końcu wyląduje w moich rękach. Ten czas upłynął szybciej niż się tego spodziewałam, ale to dobrze. Bo gdy w końcu trafiła w moje ręce, to po prostu się w niej zakochałam. I choć jeszcze nie przeczytałam jej po raz drugi, to na pewno to zrobię. "Bieg do gwiazd" zasługuje na to bardziej niż każda z książek, które przeczytałam do tej pory. Myślę, że porównanie jej do "Promyczka" Kim Holden, "Terapii" Kathryn Perez czy "Present perfect" Alison G. Bailey, którą dosłownie wczoraj przeczytałam, jest jak najbardziej prawdziwe i adekwatne. Ta książka, poruszyła nie tylko moje serce ale i rozum. To jedna z tych książek, które nie są tylko wypełniaczem nudnych chwil w naszym życiu, a stają się nim. W sensie naszym życiem. Sama nie wierzę, że to piszę. Ale tak właśnie jest! 

Polska potrzebuje takich książek, co do tego nie mam wątpliwości. W szczególności napisanych przez naszych polskich autorów! Nigdy wcześniej nie trafiłam na powieść, w której bohaterka walczyłaby z cukrzycą. Bardzo mało się o niej mówi, czasami mam wrażenie, że unika się jej na wszelkie sposoby. Depresja, rak, tak mówmy o nich. Myślimy, cukrzyca, nic takiego. Błąd. Cukrzyca to choroba, która zabija, której nie da się wyleczyć. Przyznam się wam, że mimo iż znałam jej objawy i następstwa z nią związane, to jakoś nie potrafiłam w to uwierzyć. A teraz czuję się jak ignorantka. Zawsze myślałam, że to nic takiego. Ot, wystarczy jedynie pilnować cukru i wszystko jest cacy. 

W mojej rodzinie, dziadzio choruje na tę chorobę już od ponad 30 lat. Babcia od dwóch. Nawet nie wiecie, jak bardzo, po zakończeniu czytania "Biegu do gwiazd" bolało mnie, że nigdy nie brałam tej choroby na poważnie. Dopiero w tamtej chwili otworzyły mi się oczy i spojrzałam na dziadzia całkowicie inaczej. Ujrzałam w nim zmęczonego, chorego człowieka, który każdego dnia wstaje z łóżka, choć jest to dla niego bardzo trudne. Wstaje, bo kocha żyć i nie wyobraża sobie nie wstać i nie spojrzeć babci w oczy. Ledwo chodzi, rany nie chcą mu się goić, jest cały czas zmęczony, ale nie poddaje się. 



I wtedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę go podziwiam. Gdybym ja była na jego miejscu, to stałabym się taka sama jak Ada, główna bohaterka powieści. Nie radziłabym sobie sama z sobą, straciłabym chęć do życia i chciałabym jedynie zakończyć to cierpienie. Dziadzio sobie z tym radzi, bo gdy zachorował, był dojrzałym mężczyzną, musiał walczyć by utrzymać rodzinę. Ale co w przypadku Ady, dziewczyny, która zachorowała mają zaledwie 7 lat? W czasie, gdy jej psychika dopiero się kształtowała, a rodzina się od niej odsunęła? Tak jak mówiłam, "Bieg do gwiazd" nie jest łatwą powieścią. Nie przeczytacie jej na jednym tchu, bo po prostu nie dacie sobie rady z cierpieniem, które się z niej wylewa. Oczywiście, są też momenty gdy serce rośnie i uśmiech pojawia się na twarzy. Jednak najczęściej serce prawie pęka na pół, gdy widzimy jak dziewczyna po raz kolejny zamyka się w sobie i chce po prostu odpłynąć. 

Tak, to przerażające. I jednocześnie, równie przerażające jest to, że jest to fikcja, ale realna. Mam na myśli to, że taki scenariusz naprawdę mógł się zdarzyć, sama znałam podobny przypadek, a osoba o której teraz mówię, również ma na imię Ada. I mieszka zaledwie ulicę dalej. Jednak, wracając do powieści. Nie potrafiłam zrozumieć rodziców Ady, miałam ochotę wejść do książki i im coś powiedzieć, zmusić ich by otworzyli oczy i zobaczyli co zrobili. To było dla mnie bardzo przykre, ale wytrzymałam. Czytałam dalej, a smutek mnie nie opuszczał. A w chwili gdy nikłe światełko nadziei na nowo rozbłysło i dało owoce, Dominika szybko je zgasiła, a owoce schowała gdzieś bardzo głęboko. Zakończenie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i na nowo uruchomiło potok łez. 

Nie spodziewałam się, że "Bieg do gwiazd" pozostawi po sobie takie zgliszcza. Wiedziałam, że nie przejdę obok tej historii obojętnie, ale nie sądziłam, że tak mocno mnie ona poruszy. Pozostawiła po sobie ogromnego kaca moralnego i książkowego, do dziś nie mogę o niej zapomnieć i cały czas w głowie przewijają mi się kolejne sceny, kolejne słowa, kolejne obrazy. Zakochałam się w bohaterach, w Adamie, Lenie, Łukaszu, Karolinie, w Adzie. Zostali oni wykreowani doskonale, nie są oni płascy i każda postać ma swoje miejsce w książce i każda coś wnosi. A historia pewnego chłopaka do dziś siedzi mi w głowie.

"Bieg do gwiazd" to niesamowicie głęboka opowieść o chorobie, załamaniu, miłości, potrzebie wsparcia, depresji która pochłania duszę. Mimo swojej tematyki, czyta się lekko i z ogromną przyjemnością. Nie sposób przejść koło niej obojętnie. Nie musicie się martwić także o to, że czegoś nie zrozumiecie. Na końcu książki jest słowniczek, w którym autorka wyjaśnia wszystkie pojęcia związane z cukrzycą, dzięki czemu zrozumienie przyjdzie wam łatwo i bez odrywania się od książki. Wcześniej wspomniałam, że nie da się przeczytać jej na jednym wdechu, co szczerze mówiąc, jest w połowie prawdą. Bo mimo tego, bardzo ciężko jest się oderwać, bo wciąga niemiłosiernie, zajmuje serce i umysł, wypełnia każdy atom ciała i nie pozwala myśleć o czymś innym. 

Jest to zdecydowanie najlepsza książka, jaką przeczytałam w ostatnich latach. Była ona po prostu cudowna, cu-do-wna! I żałuję jedynie tego, że ma tak mało stron i że zapewne nie dowiem się, co stało się dalej, bo zakończenie nie wyjaśnia nam wszystkiego, a pozwala samemu wymyślić co się stało później. Była ona nie tylko wspaniałą lekturą, dzięki niej zrozumiałam wiele rzeczy i na wiele rzeczy inaczej spojrzałam. Zmieniła moje myślenie, za co naprawdę bardzo Ci dziękuję, Dominiko. Nie jestem w stanie wyrazić swoich uczuć, bo po prostu brak mi słów. I to nie dlatego, że piszę tę recenzję jakiś czas po przeczytaniu BDG, tylko dla tego, że tego nie da się opisać. Tę opowieść trzeba przeżyć samemu. Do czego gorąco was zachęcam! 

Mogłabym powiedzieć więcej, mogłabym pisać o niej godzinami, ale po co? Pozwólcie, że posłużę się słowami rekomendacji, które napisałam i które możecie znaleźć w książce, bo to właśnie one najlepiej oddają moje uczucia. 

"Bieg do gwiazd" to opowieść, która już od pierwszych stron chwyta za serce i wiele razy je łamie. To przepięknie napisana historia dziewczyny, która przez własną chorobę i brak wsparcia ze strony rodziny staje się wrakiem człowieka. Nadzieja jednak umiera ostatnia. Poruszająca, bolesna, prawdziwa. Koniecznie przyszykujcie paczkę chusteczek, przydadzą się. 

Polecam z całego serducha, myślę że to czas rozpocząć własny bieg do gwiazd <3
Marlena Marszałek

1 komentarz:

  1. Dam szansę tej książce. Tak ładnie o niej piszesz, że trudno odmówić! :)

    OdpowiedzUsuń